|

Kompania braci

Kompania braci
Kompania braci
Źródło: TVN24
- Pożegnałem się z żoną i wyszedłem. Lepiej zginąć, niż patrzeć, jak ginie ktoś inny - opowiada Arek. Przedzierał się przez powódź w Stroniu Śląskim, żeby uratować sąsiadkę, którą woda rzuciła na dach sąsiedniego budynku. Patryk, Mariusz, Wojtek i Sławek też ryzykowali życie. Wjechali maszynami w wielką wodę, żeby nie runęły okoliczne bloki. - Siebie znasz tyle, na ile cię sprawdzono. A wielu z nas dzisiaj ten test zdało celująco - mówi Marian. Wieczorami z synem ściga szabrowników, którzy chcą zabrać to, co jakimś cudem w mieście ocalało. Artykuł dostępny w subskrypcji

Tu woda się po prostu nie podniosła, nie "wyszła" z koryta i nie pochłaniała niespiesznie kolejnych zabudowań. Tu było zupełnie inaczej. Po tym, jak pękła tama - jak lawina - z impetem wpadła do miasta, taranując wszystko na swojej drodze. Porywała auta, wybijała szyby, wyrywała drzwi z futrynami, odrywała fragmenty ścian, w sekundy zmieniała budynki w stertę gruzów. Kiedy rozpędzona ściana wody dotarła do centrum miejscowości, w dwupiętrowym domu była pani Barbara i jej mąż Andrzej. Byli na piętrze. Na dole znajdował się prowadzony przez małżeństwo sklep z artykułami RTV i AGD. Konstrukcja domu została rozerwana, jakby jakaś nadludzka siła wydarła z niej wszystkie wnętrzności. Nurt porwał oboje.

Czytaj także: