- Klękam przed panem na kolanach i proszę nie jechać, proszę nie osłabiać naszej pozycji - zaapelował do prezydenta Lecha Kaczyńskiego Radosław Sikorski. W ten sposób szef MSZ odniósł się na antenie Radia Zet do konfliktu na linii prezydent-premier w sprawie składu polskiej delegacji na unijny szczyt w Brukseli.
Jako minister spraw zagranicznych mówię: "panie prezydencie klękam przed panem na kolanach i proszę, proszę odpuścić, proszę nie jechać, proszę nie osłabiać pozycji negocjacyjnej naszego kraju na tym ważnym szczycie. Radosław Sikorski w Radiu Zet
W jego opinii, jeśli na szczyt poleci prezydent, to minister finansów nie znajdzie się przy stole rozmów. - To będzie ze szkodą dla naszej pozycji negocjacyjnej - tłumaczył Sikorski.
"Prezydent wypowiadałby się w imieniu rządu"
Szef MSZ ocenił, że polski system finansowy "jest bardzo bezpieczny" i jest przedmiotem zazdrości w innych krajach. - Ale mamy poważne turbulencje na rynkach finansowych Europy i świata i jest to szczyt, na którym potrzebna jest przede wszystkim kompetencja gospodarcza i finansowa - podkreślił szef MSZ.
Według niego, jeśli prezydent na szczyt poleci to, jako przewodniczący delegacji, "musiałby się wypowiadać w sprawach, za które odpowiada rząd" i w dodatku będzie jedynym, kto będzie mógł zabrać głos. - Prezydent wypowiadałby się w imieniu rządu, którego nie reprezentuje, wobec którego ustawił się w roli opozycyjnej - mówił Sikorski.
Dodał też, że tylko premier mógłby wyjść podczas rozmów poza instrukcję negocjacyjną - prezydent tego zrobić nie może.
Sikorski: Jeśli prezydent się nie wycofa - to mamy kłopot
- Jeszcze raz bardzo proszę o odpowiedzialność w tym trudnym dla finansów europejskich czasie - powiedział Sikorski. Zaznaczył, że ma nadzieję, iż prezydent zdecyduje się jednak nie lecieć na szczyt. Jeśli nie, to - jak powiedział Sikorski - "mamy kłopot".
Szef polskiej dyplomacji powiedział też, że konstytucjonaliści mają pełną jasność co do tego, że prezydent nie może jechać na szczyt wbrew rządowi. - Konstytucja nie daje prezydentowi prawa prowadzenia polityki zagranicznej wbrew woli rządu - oświadczył Sikorski.
"Przepychanka" Pałaców
Od kilku dni trwa spór między przedstawicielami rządu a Kancelarią Prezydenta o to, kto ma jechać na najbliższy szczyt UE. Polskę chcą reprezentować zarówno szef rządu, jak prezydent. W czwartek Rada Ministrów w trybie obiegowym podjęła uchwałę, że to szef rządu będzie wyznaczał skład polskiej delegacji na szczyt UE. PRZECZYTAJ KOMENTARZE POLITYKÓW
Tymczasem prezydent podtrzymuje, że jedzie na szczyt UE i zaprasza premiera na spotkanie przed szczytem. Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, "zupełnie naturalne jest, że prezydent i premier są na szczycie". - Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. (...) Mówię: jedziemy razem - powiedział prezydent w niedzielnym programie TVN "Kawa na ławę".
Jedyna głowa państwa na spotkaniu szefów dyplomacji?
Jednym z argumentów wysuwanych przez Kancelarię Prezydenta, który ma uzasadnić obecność Lecha Kaczyńskiego na rozpoczynającym się w środę szczycie, jest jego tematyka. Szczyt w Brukseli ma zdominować sprawa kryzysu finansowego. Drugi temat to przyszłość Traktatu z Lizbony. Ponadto w programie jest pakiet klimatyczno-energetyczny oraz przygotowania do listopadowego szczytu UE-Rosja, w nawiązaniu do nadzwyczajnego szczytu z 1 września po wybuchu konfliktu gruzińsko-rosyjskiego.
Jednak według Sikorskiego, Traktatowi Lizbońskiemu ma być na szczycie poświęcone "piętnaście minut, bez dyskusji" i przede wszystkim to delegacja Irlandii ma przedstawić swoje propozycje wyjścia z sytuacji po przegranym referendum.
Minister zaznaczył też, że kwestia Gruzji na szczycie jako takim w ogóle nie będzie poruszana. - Będzie tylko na nieformalnej kolacji ministrów spraw zagranicznych - dodał. Zauważył, że prezydent zapewne nie chciałby być jedyną głową państwa na spotkaniu szefów dyplomacji.
Sikorski "ruskim agentem"?
W czwartek Sikorski mówił w TVN, że "wiewiórki w Pałacu Prezydenckim" donosiły mu, iż prezydent uważał go za "ruskiego agenta". W niedzielę w programie "Kawa na ławę" w TVN prezydent Lech Kaczyński pytany, czy naprawdę uważa Sikorskiego za "ruskiego agenta" śmiejąc się odpowiedział: "może za Marsjanina".
W poniedziałek szef dyplomacji podkreślił, że prezydent nie stwierdził jasno, że tak o nim nie mówił. - Myślę, że zeznając pod przysięgą miałby z tym kłopot, ale cieszę się, że się wycofał, że uznał to za absurdalne, sprawę uważam, za niebyłą - dodał.
Źródło: Radio Zet, PAP, onet.pl
Źródło zdjęcia głównego: Radio Zet; fot. PAP