Widać było, że chodziło o to, żeby posłankę upokorzyć, żeby dokonać zatrzymania. Policjanci absolutnie nie mieli prawa, skandaliczne zachowanie - tak policyjną interwencję wobec posłanki Gajewskiej skomentowała w TVN24 Hanna Machińska, prawniczka, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. Policjanci doskonale wiedzieli, że mają do czynienia z posłanką. Wykazali się ogromną opresyjnością - dodała.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej Kinga Gajewska we wtorek została doprowadzona do radiowozu przez policjantów i do niego wciągnięta. Do incydentu doszło w Otwocku, gdzie odbywało się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego.
Machińska: demonstracja siły, która nie ma żadnego uzasadnienia
Interwencję wobec posłanki Gajewskiej komentowała w TVN24 Hanna Machińska, prawniczka, działaczka społeczna, była zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich. - Ta interwencja była skandaliczna. Stanowiła złamanie wszystkich przepisów prawa. Policjanci doskonale wiedzieli, że mają do czynienia z posłanką. Wykazali się ogromną opresyjnością - skomentowała.
- Zastanawiam się, czy zawsze policjanci wykazują się taką postawą. Przecież mieliśmy niedawno sytuację z posłem Grzegorzem Braunem. Poseł Braun, który dokonywał, właściwie to było przestępstwo, niszczenia mienia. Policjanci powiedzieli, że przecież to jest poseł, nie można interweniować. Tutaj widać było, że chodziło o to, żeby posłankę upokorzyć, żeby dokonać zatrzymania, bo to było zatrzymanie. Absolutnie nie mieli prawa, skandaliczne zachowanie - podkreśliła Machińska.
Dodała, że "nawet jeśli policjanci nie rozpoznali Kingi Gajewskiej, posłanki Koalicji Obywatelskiej, to przecież w pewnym momencie dowiedzieli się, że jest to parlamentarzystka". - Powinni natychmiast przerwać tę interwencję - stwierdziła.
Zaznaczyła, że "mówimy o posłance, ale tego typu działania wobec każdej osoby stanowią nadmierne i niczym nieuzasadnione postępowanie". - Użycie środków przymusu bezpośredniego, wciąganie do samochodu policyjnego. Oni doskonale wiedzieli i chodziło o to, żeby pokazać, że mamy do czynienia z posłanką, która należy do grupy opozycyjnej, do posłów opozycyjnych. To była demonstracja siły, która nie ma żadnego uzasadnienia w świetle przepisów prawa - oceniła Machińska.
Machińska: to było zgromadzenie spontaniczne, które ma inne reguły
Na nagraniu z interwencji udostępnionym przez policję słychać jak jeden z funkcjonariuszy mówi do Kingi Gajewskiej, że nie wolno używać urządzeń nagłaśniających (megafonu), jeśli zgromadzenie nie jest zgłoszone.
- Przede wszystkim to było zgromadzenie spontaniczne, które siłą rzeczy ma zupełnie inne reguły. Tutaj nie ma potrzeby zgłaszania. To jest zgromadzenie, które podejmuje się i organizuje się w związku z jakąś bardzo ważną sprawą, i chodzi o nagłośnienie tej sprawy - powiedziała Machińska.
Jej zdaniem można w takiej sytuacji używać megafonu. - Widać było, że posłanka w żaden sposób nie zakłócała spotkania premiera, które miało miejsce w dużej odległości. Tu chodziło o to, żeby ludzi poinformować o tym, co się dzieje w związku z aferą wizową - dodała.
Źródło: TVN24