"Zawsze uważałam istniejący dotychczas swoisty kompromis aborcyjny za rozsądne rozwiązanie" - napisała w oświadczeniu Kinga Duda. Córka prezydenta zaznaczyła, że nie może pogodzić się z konsekwencjami, jakie niesie za sobą decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 22 października.
Przepis ustawy antyaborcyjnej dopuszczający przerwanie ciąży w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, po decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, straci moc wraz z ogłoszeniem orzeczenia w Dzienniku Ustaw.
Protesty przeciwko decyzji TK trwają już siódmy dzień. Po poniedziałkowych blokadach kilkudziesięciu miast i miasteczek, we wtorek protestujący ponownie wyszli na ulice. W największych ośrodkach były ich tysiące, w mniejszych po kilkaset czy kilkadziesiąt osób. Protesty są kontynuowane w środę, zaplanowane są także na kolejne dni.
Protestujący zwracali uwagę, że głosu w sprawie orzeczenia Trybunału Przyłębskiej nie zabrały pierwsza dama Agata Kornhauser-Duda oraz córka prezydenta Kinga Duda, która podczas wieczoru wyborczego swojego ojca wzywała do wzajemnej tolerancji.
Duda: Nie zdecydowałabym się na przerwanie ciąży. Nie uważam, że inne kobiety mają działać tak samo
W środę Kinga Duda na swoim profilu na Twitterze opublikowała oświadczenie, w którym przyznała, że rozumie oburzenie kobiet wywołane decyzją TK. "Jednak dyskusja, która pierwotnie dotyczyła wyroku, wydaje się aktualnie buntem przeciwko wszystkiemu" - zaznaczyła. "Część protestujących ucieka się do działań skrajnych, na które nie można wyrażać zgody - akty przemocy, niszczenie mienia, kościołów, obrażanie osób, które nie podzielają poglądów skrajnej grupy protestujących" - wymieniła.
Kinga Duda, będąca społecznym doradcą prezydenta, podkreśliła, że jej poglądy to jej prywatna sprawa i nie ma obowiązku dzielenia się nimi. "Jako młoda kobieta, która być może kiedyś będzie matką, postanowiłam w ramach pewnego wyjątku, przedstawić moje stanowisko" - wyjaśniła. Napisała dalej, że nie potrafi "w pełni postawić się w sytuacji, w jakiej znajduje się kobieta, która oczekując dziecka, dowiaduje się, że stwierdzono u niego ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu".
"Wybór, a nie przymus"
"Wierzę, że zgodnie z moimi osobistymi przekonaniami, ja nie zdecydowałabym się na przerwanie ciąży. Nie uważam jednak, że inne kobiety mają myśleć i działać w taki sam sposób jak ja. Każdy człowiek ma wolną wolę" - zaznaczyła. Zwróciła także uwagę, że dotychczas istniejące rozwiązanie dawało możliwość wyboru. "Wybór, a nie przymus. Kobieta mogła, ale nie musiała z tego prawa korzystać" - napisała.
"W sprawie tak niewyobrażalnie trudnej, jak wizja urodzenia dziecka, które może umrzeć minuty lub godziny po porodzie, decyzja o kontynuacji lub przerwaniu ciąży, powinna być pozostawiona kobiecie i podjęta zgodnie z jej własnym sumieniem, jej systemem wartości, z jej własnymi przekonaniami" - napisała Duda, bo - jak wyjaśniła - "to ta kobieta mierzy się z konsekwencjami swojej decyzji do końca życia".
Kinga Duda napisała też, że "zawsze uważała istniejący dotychczas swoisty kompromis aborcyjny za rozsądne rozwiązanie". Tłumaczyła, że jak każdy kompromis "i ten miał to do siebie, że nie był idealny i nie był zadowalający ani dla zwolenników zupełnie nieograniczonej aborcji, ani dla obrońców życia". Zaznaczyła przy tym, że ten kompromis przez 27 lat "stanowił wyważone i akceptowalne dla większości społeczeństwa rozwiązanie kwestii legalnego przerywania ciąży".
Dlatego też - jak napisała Duda - "nie może pogodzić się" z decyzją Trybunału. "Wydaje mi się, że posłowie, którzy w Polsce stanowią prawo, powinni jak najszybciej znaleźć rozsądne i kompromisowe rozwiązanie obecnej sytuacji, które mogłoby zakończyć spór wywołany wyrokiem" - zakończyła swój wpis.
Źródło: tvn24.pl