Janina Goss nie pełni w PiS kluczowych funkcji, jednak jej wpływ na Jarosława Kaczyńskiego jest trudny do przecenienia. - To jest pewien fenomen polityczny. Trudno znaleźć w jakimś innym kraju tego typu relację między najważniejszym człowiekiem w państwie a osobą, o której właściwie nic nie wiemy - mówi dziennikarz Andrzej Stankiewicz, autor artykułów o Goss. (Materiał "Czarno na białym")
Nie wiadomo, kiedy Janina Goss poznała Jarosława Kaczyńskiego. Ona sama nie rozmawia z mediami. Na początku lat 90. wstąpiła do Porozumienia Centrum w Łodzi. Przyjął ją Wiesław Urbański, były przewodniczący ugrupowania w województwie łódzkim. Dziś wspomina, że Goss nie znała wtedy Kaczyńskiego, a nawet z nim nie rozmawiała.
Urbański podkreśla, że Goss nie zależało nigdy na stanowiskach. - Nie była "człowiekiem wiecowym". Była spokojną osobą, lojalną wobec mnie, czy wobec zarządu PC - wyjaśnia.
Ucho prezesa
Lojalnością mogła wykazać się, gdy PC znikało ze sceny politycznej, a na jego bazie powstawało PiS.
Czesław Telatycki, przez 15 lat jej bliski współpracownik i były szef łódzkiego PiS, wspomina: - Zamykaliśmy lokal, gasiliśmy światło, a mimo to pani Janina Goss trwała dalej przy Jarosławie Kaczyńskim.
Telatycki twierdzi, że uczestniczył w wielu spotkaniach na Nowogrodzkiej, w których brali udział Goss i Kaczyński. Jak mówi, toczyły się na nich rozmowy np. o obsadzaniu list wyborczych. Twierdzi też, że był świadkiem ostrej wymiany zdań między Goss a Kaczyńskim. Miało chodzić o sprawy personalne.
- Sam byłem w szoku (…) Będąc w sekretariacie słyszę, jak pani Janina w ostrym tonie i dosyć mocnym głosem wykrzykuje do pana Jarosława swoje argumenty. Wyszło tak, że stanęło na słowie pani Janiny; zgodził się, że ma rację - opisuje. - Myślę, ze jej bezgranicznie ufa - dodaje.
- Lubi pozycję kogoś, kto zasiada z tyłu i pociąga za sznurki, realizuje takie bezpośrednie polityczne zadania Jarosława Kaczyńskiego. On ją zawsze rzuca na te odcinki, które są dla niego strategiczne - mówi Andrzej Stankiewicz ("Rzeczpospolita"), autor artykułów o Goss.
Dowodem na to było powołanie Janiny Goss do zarządu powiązanej z PiS spółki "Srebrna", a także jej kilkumiesięczna prezesura w powiązanej ze Srebrną spółce wydającej "Gazetę Polską Codziennie". Nadzorowała także Polskie Radio i przewodniczyła radzie nadzorczej TVP za czasów poprzednich rządów PiS
- Doprowadziła tam m.in. do zmiany prezesa. Zastąpiono wtedy Bronisława Wildsteina Andrzejem Urbańskim, czyli politykiem - wyjaśnia Stankiewicz.
- Uczciwość pani Janiny jest przysłowiowa - opisuje swoją wieloletnią przyjaciółkę Andrzej Urbański. Twierdzi, że dobrze sobie radziła z nadzorem mediów, choć wcześniej nie miała z nimi nic wspólnego. Do telewizji trafiła z doświadczeniem radcy prawnego.
Pożyczka
Ostatnio o Goss zrobiło się głośno z powodu pożyczki, której udzieliła Jarosławowi Kaczyńskiemu. Dopiero po interwencji mediów i Komisji Etyki Poselskiej prezes ujawnił w oświadczeniu majątkowym za 2012 r., skąd wziął 200 tys. złotych na leczenie matki. Najnowsze oświadczenie pokazuje, że ten dług u Goss spłaca do dziś.
- On wie, że ona mu takie pieniądze pożyczy i że będzie dyskretna - wyjaśnia Stankiewicz.
- To specyficzna relacja, właściwie rodzinna. On od niej pożyczył pieniądze jak od rodziny, na leczenie matki, którą zresztą Janina Goss świetnie znała - dodaje.
Ekipa programu "Czarno na białym" usiłowała porozmawiać z Janiną Goss, jednak była nieuchwytna. W łódzkiej siedzibie PiS trudno również o rozmowę o niej z innymi członkami partii.
Władza
Goss formalnie jest skarbnikiem łódzkiego PiS, nigdy jednak nie startowała w wyborach ani nie pełniła żadnych funkcji w zarządzie partii.
Telatycki, który nie jest już związany z partią, nie ma wątpliwości, kto rządził i rządzi w łódzkim PiS. - Jedyną osobą, która miała kontakt i wpływ na Jarosława Kaczyńskiego, jest i była pani Janina. Ktokolwiek próbował się kontaktować osobiście, nie miał na to szans - mówi.
- To jest pewien fenomen polityczny. Trudno znaleźć w jakimś innym kraju tego typu relację między najważniejszym człowiekiem w kraju a osobą, o której właściwie nic nie wiemy. Ona ma przepotężny wpływ na Jarosława Kaczyńskiego - podkreśla Andrzej Stankiewicz. Przyznaje, że określić Goss mianem "szarej eminencji" to za mało.
- To wzór takiego polskiego taliba, czyli osoby, która nigdy swojego pana nie opuści. W najgorszej sytuacji gotowa byłaby nawet być może umrzeć - mówi Teletycki.
- Janina Goss jest w tej chwili najważniejszą politycznie kobietą nie tylko w PiS, ale i w kraju - ocenia Stankiewicz. - Ona ma znacznie większe wpływy u Jarosława Kaczyńskiego niż Beata Szydło, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości - zaznacza.
Szamanka
Najnowszą misją Goss jest powołanie jej do rady nadzorczej PGE, energetycznego giganta, który zatrudnia ponad 40 tys. osób.
Pasją Goss jest ziołolecznictwo i robienie przetworów. - Pani Janina odwiedzała Jarosława (Kaczyńskiego) i z tego, co wiem, także jego obdarowywała przeróżnymi wzmacniającymi napojami - opowiada Andrzej Urbański.
- Ja ją nazywałem szamanką - mówi Andrzej Stankiewicz. - Jej relacje pasują do takich, które były w plemionach indiańskich. To nie jest negatywne w moich ustach; jak między wodzem a szamanem. Żeby był ktoś, kto realnie zarządza partią, interesem - kiedyś plemieniem - i druga osoba, która nadaje temu wymiar duchowy, eteryczny. Janina Goss jest taką osobą - tłumaczy.
Autor: kg/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24