Kiedy cała Polska wstrzymywała oddech, pasażerowie Boeinga 767 przeżywali najdłuższe minuty w życiu. - Był moment grozy przy samym lądowaniu. Trzeba było przyjąć pozycję awaryjną, nic się już nie widziało, tylko siedziało z głową w fotelu, to trwało kilkanaście sekund - relacjonował w TVN24 Tomasz Plebaniak, jeden z pasażerów, który był na pokładzie awaryjnie lądującego na warszawskim Okęciu samolotu.
Mimo pozycji awaryjnej, Plebaniak podniósł głowę i spojrzał w okno. - Zobaczyłem tylko snop iskier. Każdy spodziewał się uderzenia przy lądowaniu, a było płynnie, potem chwila brawa i wyjście awaryjne - opowiadał.
Kobiety płakały, ale nie było paniki
Jak wspominał, niemal cały lot przespał. Obudziłem się dopiero na dwie godziny przed planowanym lądowaniem. Tymczasem na godzinę przed przylotem padł komunikat o awaryjnym lądowaniu. - Były komentarze, że niektórzy wiedzieli o tym cztery godziny wcześniej - dodał. Nie podano informacji o przyczynach tej sytuacji - zaznaczył - jednak załoga uspokajała, że choć przyczyna jest nieznana, to wszystko będzie ok. - Była jeszcze raz demonstracja, jak przyjmować pozycję awaryjną, gdzie są wyjścia ewakuacyjne, kto gdzie ma iść. Był komunikat, by w miarę szybko opuszczać maszynę, by nie zabierać żadnych bagaży - relacjonował.
Pamięta. że kobiety płakały ze stresu, ale nie było "jakiejś paniki". - Było spokojnie - podkreślił.
SMS do rodziny
Tomasz Plebaniak, który wracał z USA ze swoimi dwoma synami (11 i 14 lat), tuż po usłyszeniu komunikatu wysłał sms-a do rodziny i dostał informację zwrotną. Starał się jednak zachować spokój. - Nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś się stanie, że zagrożone będzie życie czy zdrowie moich synów - opowiadał w TVN24.
Jak zapewnił, nie przeżywał "jakiegoś wielkiego strachu" i "nie odczuwał wielkich emocji". Po prostu zaufał opatrzności. - Załoga spisała się bardzo dobrze, ale jakby coś poszło nie tak, to najlepsza załoga by nie pomogła - dodał.
"Będzie co opowiadać wnukom"
Plebaniak, który siedział na środku pokładu, wspomina, że wszyscy pasażerowie opuścili samolot bardzo szybko i płynnie, "bez przepychanek". Dodał, że "pospieszne wybieganie", które można było zobaczyć na zdjęciach, było wynikiem tego, że strażacy krzyczeli do pasażerów "proszę odbiec".
- W pierwszej chwili była ulga, że wszystko się skończyło dobrze - wspominał Plebaniak. Jak tylko było można, wraz z synami opuścił lotnisko nie czekając na bagaże. Wszystkie walizy dostarczono mu w środę.
- Duże podziękowania dla kapitana, myślę, że całą załoga zdała ten egzamin. Będzie co opowiadać wnukom - zakończył.
We wtorek po południu na warszawskim lotnisku, z powodu niemożności wysunięcia podwozia, lądował "na brzuchu" Boeing 767-300 lecący z Newark w USA. Nikt z 220 pasażerów i jedenastoosobowej załogi nie odniósł obrażeń. Ewakuacja pasażerów trwała ok. 90 sek.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24