Przez pół roku fetor rozkładających się zwłok miał utrzymywać się na korytarzach jednego z bloków w Kielcach. Jak twierdzą mieszkańcy, administrator budynku był wielokrotnie informowany o sprawie. Jednak dopiero z końcem maja drzwi mieszkania sforsowali strażacy. Kieleccy aktywiści mówią o zaniedbaniu. - Nie było symptomów tragedii - odpowiadają urzędnicy.
31 maja w jednym z mieszkań przy ulicy Grunwaldzkiej w Kielcach policjanci, wezwani na miejsce przez mieszkańców i po interwencji strażaków, znaleźli ciało 69-letniego mężczyzny. Zwłoki były w stanie znaczącego rozkładu. Jak poinformowało Stowarzyszenie Przyjazne Kielce, sąsiedzi wielokrotnie alarmowali administratorkę bloku i Miejski Zarząd Budynków o wyczuwanym na korytarzach fetorze, nieobecności starszego lokatora, a nawet o wychodzących z mieszkania robakach.
Jak dowiedzieliśmy się w kieleckiej komendzie, policjanci wykluczyli, by do śmierci mężczyzny przyczyniły się osoby trzecie.
Lokatorka: smród był niesamowity, nie dało się wytrzymać
- Otrzymaliśmy informację od jednego z mieszkańców bloku, że od wielu miesięcy z jednego z mieszkań czuć wyraźny fetor, a osoby z Miejskiego Zarządu Budynków, które odwiedzały to miejsce, nie mogły nic z tym zrobić - mówi Arkadiusz Stawicki ze Stowarzyszenia Przyjazne Kielce. Według relacji lokatorów budynku przy ulicy Grunwaldzkiej, 69-latek nie był widziany od grudnia 2021 roku.
W rozmowie z redakcją "Echa Dnia" jedna z mieszkanek bloku żaliła się, że ostatnie miesiące były bardzo uciążliwe dla niej i sąsiadów. - Smród był niesamowity, robactwo wychodziło, karaluchy były wielkości dłoni, po prostu nie dało się wytrzymać - powiedziała dziennikarzom kobieta. I dodała, że w końcu sąsiedzi zdecydowali się wezwać na miejsce policję.
"Zaglądali przez dziurkę od klucza"
Jak podkreśla Stawicki, urzędnicy byli wielokrotnie powiadamiani o tym, że w mieszkaniu zmarł starszy lokator.
- Z relacji mieszkańców wynika, że owszem, ktoś przychodził, ale ograniczał się jedynie do pukania do drzwi i zaglądania przez dziurkę od klucza. Takie wizyty odbywały się kilka razy - twierdzi aktywista.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków w Kielcach Krzysztof Miernik potwierdza, że mieszkańcy zgłaszali zaniepokojenie związane z nieobecnością lokatora. - Administratorka, pod której opieką jest ten budynek, po każdym takim sygnale sprawdzała, czy nie dzieje się coś niepokojącego. Pracownicy rozglądali się po mieszkaniu również przez okno, jednak nie zauważono niczego alarmującego - podkreśla.
Urząd: nie może być mowy o uchybieniu obowiązków
Jak mówi Miernik, urzędnicy nie mogli wejść do mieszkania ze względu na przepisy o ochronie miru domowego. - Ponadto były również uspokajające sygnały dotyczące sytuacji tego mieszkańca. Według sąsiadów senior miał rodzinę w Niemczech, więc uznaliśmy, że najprawdopodobniej wyjechał tam na dłużej. Poza tym co miesiąc regulowany był czynsz, nie było symptomów tragedii - mówi nam dyrektor MZB. I dodaje, że jego zdaniem pracownicy administracji nie zawinili w tej sytuacji. - Zbadałem, czy mogło dojść do jakiegoś niedopatrzenia, ale administratorka wielokrotnie była na miejscu i sprawdzała, czy nie dzieje się nic złego. Nie może być mowy o uchybieniu obowiązków - zaznacza Miernik.
Czytaj też: Mieszkała ze zwłokami 86-letniej matki, ukrytymi w schowku. Nie pochowała jej "ze względu na wierzenia"
Odmienny pogląd na tę kwestię ma przedstawiciel Stowarzyszenia Przyjazne Kielce. - Od grudnia wpływały co najmniej kilkukrotnie doniesienia, że dzieje się coś niedobrego, że czuć fetor, że lokator zniknął. W takiej sytuacji pracownik, który nie podejmował interwencji, i to po kilku zgłoszeniach, chyba jednak nie dopełnił obowiązków - ocenia Stawicki.
Spytaliśmy policję i prokuraturę, czy sprawa jest wyjaśniana. Jak poinformowała nas sierżant sztabowa Małgorzata Perkowska-Kiepas, oficer prasowa kieleckiej policji, czynności mundurowych ograniczyły się do wyjaśnienia okoliczności śmierci mężczyzny. - Ustaliliśmy, że 69-latek mieszkał samotnie, wykluczyliśmy udział osób trzecich. Decyzją prokuratora odstąpiono od dalszych czynności - mówi policjantka.
Wciąż czekamy na odpowiedź od przedstawicieli Prokuratury Rejonowej Kielce-Zachód.
Mieszkanie dezynfekowali dwa razy, urzędnicy zapowiadają remont
Interwencja policji i odkrycie zwłok nie zakończyło kłopotów sąsiadów zmarłego lokatora. - Mieszkańcy kontaktowali się z nami w tej sprawie, okazało się, że nadal czuć fetor, a od zawiadomienia służb minął już ponad tydzień - relacjonuje Stawicki.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Budynków Krzysztof Miernik zaznacza, że mieszkanie było już dwukrotnie dezynfekowane. - Będziemy przeznaczać teraz środki finansowe na generalny remont tego mieszkania, wtedy fetor powinien całkowicie zniknąć. W tego typu przypadkach skuwa się nawet tynki - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock