W Kielcach w poniedziałek wieczorem wybuchł pożar jednego z marketów przy ulicy Piekoszowskiej. Zawalił się dach sklepu. Nikt nie ucierpiał. - Pożar powstał w momencie, gdy sklep funkcjonował i w środku byli klienci. Trzeba pochwalić personel, który wykazał się dobrą znajomością zasad ewakuacji - powiedział w rozmowie z TVN24 młodszy brygadier Marcin Nyga z Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach. We wtorek rano na miejscu nadal pracowali strażacy.
Strażacy dostali zgłoszenie o pożarze Lidla około godziny 20.45 w poniedziałek. W sklepie znajdowało się wówczas 20 osób - klientów i pracowników sklepu. - Ogień pojawił się w warstwie podsufitowej w środku budynku. Został dostrzeżony przez obsługę sklepu, która po pierwsze zadzwoniła na numer alarmowy, a po drugie przystąpiła do wyprowadzenia klientów. Wszyscy bezpiecznie opuścili obiekt - przekazał Marcin Nyga, rzecznik prasowy świętokrzyskiej straży pożarnej.
Jak poinformował, pożar rozwijał się dość intensywnie i w bardzo krótkim czasie ogarnął całą konstrukcję poszycia dachowego. Po kilkudziesięciu minutach dach zapadł się do środka.
Około godziny 1 w nocy rzecznik relacjonował, że sytuacja jest na tyle opanowana, że strażacy mogli rozpocząć akcję wewnątrz budynku. - Płomienie i temperatura nie zagrażają już bezpieczeństwu - mówił. Dodał, że "dzięki uprzejmości pana prezydenta (Kielc - red.) Bogdana Wenty", strażacy mają do dyspozycji koparkę. - Musimy przerzucić cały towar znajdujący się w sklepie i przelać go wodą - wyjaśnił rzecznik.
Jak podała we wtorek około godziny 5 rano Polska Agencja Prasowa, na miejscu cały czas pracowało 13 zastępów straży pożarnej, czyli ponad 50 strażaków.
W poniedziałek wieczorem prezydent Bogdan Wenta przyjechał na miejsce pożaru. Zapewnił, że miasto udzieli wsparcia mieszkańcom posesji znajdującej się najbliżej supermarketu.
- Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało - powiedział wicewojewoda świętokrzyski Rafał Nowak. - Z informacji, które przekazują mi strażacy wynika, że sytuacja jest opanowana. Najważniejsze, że strażakom udało się zabezpieczyć pożar i nie rozprzestrzenia się on dalej. Szczególnie biorąc pod uwagę, że w pobliżu znajduje się stacja benzynowa i dom mieszkalny - mówił wicewojewoda cytowany przez PAP po godz. 23.
"Trzeba tutaj pochwalić personel sklepu, który wykazał się dobrą znajomością zasad ewakuacji"
W programie "Dzień po dniu" w TVN24 po godzinie 23 młodszy brygadier Marcin Nyga z Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach mówił, że "pożar powstał w momencie, gdy sklep funkcjonował i w środku byli klienci". - Trzeba tutaj pochwalić personel sklepu, który wykazał się dobrą znajomością zasad ewakuacji. Natychmiast po tym, jak zauważono dym w warstwie podsufitowej, wyprowadzono wszystkich klientów, również pracownicy sklepu ewakuowali się i dzięki temu nie mamy w tej chwili ofiar w ludziach - przekazał.
Jak poinformował, "sklep ma powierzchnię około 1200 metrów kwadratowych". - Pożar objął całą część konstrukcji dachu, straty na pewno będą znaczne - ocenił.
- W sąsiedztwie sklepu w bliskiej odległości znajdowały się inne obiekty, między innymi stacja paliw. W pierwszej fazie strażacy skupili się, aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się ognia na zbiorniki z paliwem. Udało się to w całości - opisywał działania strażaków Marcin Nyga ze świętokrzyskiej straży pożarnej.
Źródło: PAP, TVN24