Około 11 tysięcy funkcjonariuszy patrolowało przez noc wszystkie licea w kraju. Można powiedzieć z niemal 100-procentową pewnością, że nie ma możliwości, żeby ktoś podrzucił jakiekolwiek niebezpieczne przedmioty - poinformował rzecznik Komendanta Głównego Policji inspektor Mariusz Ciarka.
Od poniedziałku, kiedy rozpoczęły się tegoroczne matury, do szkół napływają fałszywe informacje o podłożonych w placówkach bombach. W związku z tym przeprowadzenie egzaminów jest utrudnione.
Pytany o sprawców fałszywych alarmów, rzecznik KGP podkreślił, że "z wiadomych względów" nie może ujawnić, co dotychczas zostało ustalone.
Nieoficjalnie, w kilku źródłach, dziennikarze tvn24.pl ustalili, że za alarmami stoi grupa, która od miesięcy wywołuje serie alarmów bombowych w instytucjach publicznych, takich jak szpitale, ministerstwa, urzędy skarbowe. Do ich wytropienia powstała specjalna grupa śledcza, w skład której wchodzą funkcjonariusze policji z biura do zwalczania cyberprzestępczości.
Około 11 tysięcy funkcjonariuszy w akcji
- Jeżeli chodzi o szkoły, to rzeczywiście tam policjanci, wspierani przez Żandarmerię Wojskową, strażników granicznych, pełnili służbę przy tych szkołach, także można powiedzieć z niemal 100-procentową pewnością, że w żadnej szkole nie ma możliwości, żeby jakiegokolwiek przedmioty niebezpieczne mogły być dostarczone czy podrzucone - powiedział Ciarka.
Jak wskazywał, te działania "miały na celu przede wszystkim wsparcie uczniów, którzy zdają matury, nauczycieli, aby czuli się oni bezpiecznie, aby nie przeżywali tego stresu związanego z nieodpowiedzialnymi działaniami ludzi, którzy rozsyłają takie informacje, żeby byli pewni, że są w bezpiecznych salach".
Jak poinformował, w akcji wzięło udział około 11 tysięcy funkcjonariuszy. - Z naszej strony to duże działania, ale myślę, że maturzystom należy się ze strony policji taka pomoc - dodał.
Fałszywe alarmy bombowe w szkołach
W poniedziałek, pierwszym dniu tegorocznej sesji egzaminacyjnej, maturzyści mierzyli się z językiem polskim. W niektórych szkołach egzamin rozpoczął się z opóźnieniem. 122 placówki zgłosiły do okręgowych komisji egzaminacyjnych, że otrzymały drogą mailową informacje o podłożeniu ładunku wybuchowego. Wszystkie alarmy były fałszywe. W jednej ze szkół egzamin został przerwany, zdający przystąpią do niego w czerwcu.
We wtorek, kiedy maturzyści zdawali obowiązkowy dla wszystkich egzamin z matematyki na poziomie podstawowym, zgłoszenia nadeszły z 663 szkół. Podobnie jak w poniedziałek, chodziło o otrzymaną mailem informację o rzekomym podłożeniu ładunku wybuchowego. Wszystkie alarmy okazały się fałszywe. W jednej szkole (liceum zaoczne) egzamin został przerwany i odbędzie się w czerwcu.
Kolejny egzamin, kolejne alarmy
- Sytuacja wygląda podobnie jak w dniu ubiegłym. Do szkół od wczoraj docierają maile o podłożonych ładunkach wybuchowych - powiedział w środę przez rozpoczęciem egzaminu dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik. - Wysłaliśmy do szkół informacje, w uzgodnieniu z Centralnym Biurem Śledczym Policji, z propozycją, by dyrektorzy szkół zaplombowali wczoraj wieczorem okna i drzwi. Przez całą noc przy każdej szkole patrole pełniło po dwóch policjantów - dodał dyrektor CKE.
CKE: jedynie w 17 szkołach egzamin rozpoczął się z opóźnieniem
Około południa dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dodał, że egzamin z języka angielskiego na poziomie podstawowym przeprowadzany był w ponad 5600 szkołach.
"W praktycznie wszystkich szkołach rozpoczął się zgodnie z harmonogramem i przebiegał bez żadnych zakłóceń. Jedynie w 17 szkołach egzamin rozpoczął się z opóźnieniem. Wówczas wszyscy zdający mają pełne 120 minut na pracę z arkuszem egzaminacyjnym. W żadnej szkole egzamin nie został przerwany" - napisał w komunikacie Marcin Smolik.
Autor: ads/adso / Źródło: PAP, tvn24.pl