Niektóre stacje pogotowia, gdzie jest jedna karetka w gminie, nie pracują całodobowo - zwracają uwagę ratownicy medyczni. Przez oszczędności funkcjonują tylko w określonych godzinach - dodatkowo do pacjentów wyjeżdżają okrojone zespoły. Materiał magazynu "Polska i Świat".
13 lutego w małopolskim Czchowie o godz. 6 rano czołowo zderzyły się dwa busy, potem w jeden z nich wjechał samochód ciężarowy. - W wyniku tego zdarzenia śmierć poniosły dwie osoby, a siedem zostało przetransportowanych do szpitali - informuje asp. szt. Ewelina Buda z Komendy Powiatowej Policji w Brzesku.
Do wypadku jako pierwsza przyjechała karetka z oddalonego o 20 kilometrów Brzeska, choć w Czchowie jest pogotowie. Ratownicy, którzy prosili o anonimowość są zbulwersowani całą sytuacją i tłumaczą, co się wydarzyło.
- Karetka będąca pierwsza na miejscu zdarzenia, pewnie po kilkunastu minutach, mogła być po kilku minutach, może dwóch, trzech, ponieważ to było oddalone od stacji o około 200-300 metrów - mówi jeden z ratowników. - Karetka ta akurat pracuje całodobowo, ale zabezpieczała teren, w którym karetka jest tylko do godziny 23 - dodaje.
Chodzi o gminę Zakliczyn, gdzie pogotowie pracuje od godziny 7 do 23. Dlatego ten teren w nocy muszą zabezpieczać inne ekipy. W Polsce jest więcej takich miejsc, poza małopolską także na Mazowszu czy Podlasiu. Dodatkowo, jak twierdzą ratownicy, pierwszy zespół pogotowia, który przyjechał na miejsce wypadku, liczył tylko dwie osoby.
- Mieliśmy do czynienia z wypadkiem masowym. Dwie osoby nie mogą tego wszystkiego wykonać prawidłowo. Może gdyby inne karetki przyjeżdżały szybko, ale gdy przyjeżdżają po kilkunastu minutach, to jest ciężko - podkreśla ratownik.
Okrojone zespoły karetek
Zgodnie z przepisami skład karetki podstawowej (oznaczonej literą "P" - red.), to co najmniej dwie osoby przeszkolone z ratownictwa medycznego. Co najmniej - zwykle jednak były to trzy osoby. - Kiedyś to była norma, że jeździły trzy osoby. Teraz takich miejsc w Polsce praktycznie już nie ma - przyznaje prezes Polskiego Towarzystwa Ratowników Medycznych Ireneusz Szafraniec.
To praktyka, o teorii mówi minister zdrowia Adam Niedzielski. - Obsady karetek podstawowych powinny być trzyosobowe, więc jeśli tak nie jest, to trzeba takie sytuacje zgłaszać do Narodowego Funduszu Zdrowia lub Ministerstwa Zdrowia - wskazuje.
Ratownicy alarmują, że udzielenie fachowej pomocy w przypadku poważnych wypadków zaledwie przez dwuosobowy zespół jest bardzo trudne. - Resuscytacja zaawansowana w dwie osoby? To jest niewykonalne. Brakuje rąk do pracy - podkreśla ratownik medyczny Maciej Koperski.
Pytania do wojewody w sprawie wypadku w Czchowie
Za pracę i organizację państwowego pogotowia ratunkowego odpowiadają wojewodowie. Ratownicy twierdzą, że ekip jest za mało - są przemęczeni, a czas dojazdu karetki zapisany w ustawie ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością.
- Jeśli niedawno w Warszawie w centrum miasta lądował śmigłowiec, aby udzielić pomocy, to możemy sobie wyobrazić, jak zapracowane i zajęte były pozostałe naziemne ekipy pogotowia - zwraca uwagę Maciej Koperski.
Urzędnicy z biura Rzecznika Praw Pacjenta wysłali pismo do wojewody małopolskiego z prośbą o wyjaśnienia w sprawie wypadku w Czchowie. - Musimy się dowiedzieć od wojewody, jakie było zabezpieczenie karetek, co się tam wydarzyło, jak zachowywał się dyspozytor. Wtedy podejmiemy działania - mówi Jakub Gołąb.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock