Dorota Kania chce, aby Rada sprawdziła, czy dziennikarze TVN-u zachowali się zgodnie z Kartą Etyki Mediów. Dziennikarka "Wprost" została zawieszona po tym, jak w programie "Teraz My!" lobbysta Marek Dochnal zarzucił jej płatną protekcję.
Dochnal w studio TVN mówił, że dziennikarka pożyczyła 245 tys. zł od jego teściowej obiecując kontakty z politykami Prawa i Sprawiedliwości. Lobbysta przedstawił dwie umowy pożyczki, które Kania miała zaciągnąć od szefowej warszawskiego biura nieruchomości Aneks Barbary Pietrzyk - teściowej Dochnala. - Po przegranych przez PiS wyborach zwróciła pieniądze - mówił Dochnal, ale zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przez Kanię przestępstwie płatnej protekcji.
Urywki programu powtarzały to potem inne media, m.in. TVN24, a dziennikarka została zawieszona w obowiązkach do wyjaśnienia sprawy.
Kania kontratakuje
Kilka dni po programie Dorota Kania zawiadomiła prokuraturę m.in. o sfałszowaniu dokumentu i posługiwaniu się nim w celu tworzeniu fałszywych dowodów przez Dochnala i jego teściową. Jednocześnie dziennikarka zaprzeczała, by kiedykolwiek powoływała się na wpływy u polityków i zapewniała, że nigdy nic nikomu nie obiecywała. Twierdziła, że nie wiedziała, że Pietrzyk jest teściową Dochnala. Wzięła zaoferowaną jej pożyczkę, gdy okazało się, że bank nie sfinansuje całej transakcji, ale było to w zupełnie innym terminie niż mówił Dochnal.
Dziennikarka ma także pretensję do swoich kolegów po fachu, że została w ich programie zestawiona z Dochnalem, któremu zarzuca się korupcję, pranie brudnych pieniędzy, przestępstwa przeciwko dokumentom i udział w obrocie środkami odurzającymi.
Morozowski: to jest śmieszne
- Nie mam sobie nic do zarzucenia. Te insynuacje są śmieszne – mówi Andrzej Morozowski, jeden z prowadzących ”Teraz my!”. – To był program na żywo, nie wiedzieliśmy, co powie Marek Dochnal. Dopytywaliśmy go o szczegóły – dodaje.
– Popieramy wniosek, żeby sprawdzić, jak zachowywały się media relacjonując sprawę Doroty Kani – mówi Krystyna Mokrosińska, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Dlaczego SDP nie apeluje o śledztwo dziennikarskie, które by wyjaśniło sprawę? – Bo od tego są sądy – twierdzi Krystyna Mokrosińska.
Źródło: "Presserwis"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24