Nie ujawnią, za ile. Nie powiedzą, jak długo będzie trwać kampania. Odmawiają informacji, jak zmierzą jej skuteczność. Prezesi Polskiej Fundacji Narodowej, zasilonej przez fundusze z 17 spółek Skarbu Państwa, uważają, że pieniądze, którymi zarządzają i za które od dziś promować będą stanowisko PiS w sprawie zmian w sądownictwie, nie są środkami publicznymi.
Prezesi fundacji, Cezary Andrzej Jurkiewicz oraz Maciej Świrski, po tym, jak wczoraj opinię publiczną obiegła wieść, że Polska Fundacja Narodowa będzie prowadzić kampanię promującą stanowisko rządu w sprawie zmian w wymiarze sądownictwa, dziś wystąpili publicznie z wyjaśnieniami.
Czarno-biały świat i hasła
Na ulicach polskich miast w ostatnich dniach pojawiły się czarno-białe billboardy nawiązujące hasłami do forsowanych przez Prawo i Sprawiedliwość zmian w sądownictwie. Na czarnym tle, zdaniem szefów fundacji, opisują sytuację teraźniejszą. Na białym zaś pożądany, w opinii nadawców, kierunek zmian. Billboardy odsyłają do stron internetowych.
Pojawienie się ogromnych plakatów na ulicach wywołało w polityce burzę. Opozycja oskarżyła rząd i PiS, że za pieniądze państwowych przedsiębiorstw (17 spółek Skarbu Państwa do końca ubiegłego roku wpłaciły na konto fundacji 97,5 miliona złotych i mają wpłacać dalej, aż do kwoty 500 milionów) promują swoje poglądy i że nie do tego miała służyć Polska Fundacja Narodowa, powołana pod hasłami dbania o wizerunek i gospodarcze interesy Polski za granicą.
"W odpowiedzi na pytania o kampanię informacyjną (...) informujemy, że działania statutowe podjęte przez Fundację włączają się w nurt ogólnopolskiego i światowego zainteresowania przeprowadzanymi w Polsce reformami" - napisała Polska Fundacja Narodowa w zaproszeniu na konferencję prasową.
Szefowa rządu broni kampanii fundacji
Na spotkanie z dziennikarzami przyjechała również premier Beata Szydło, która poparła kampanię i przekonywała, że podczas uchwalania zawetowanych przez prezydenta ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, zabrakło debaty w Sejmie.
- Debata, która rozpoczyna się przez akcję, ma przypomnieć, jakiej chcemy sprawiedliwości, a jaka ona jest w tej chwili - oświadczyła szefowa rządu.
Zaraz po konferencji Beaty Szydło uruchomiono strony internetowe kampanii. Można na nich znaleźć odniesienia do spraw z formalnie potwierdzonymi nieprawidłowościami, do jakich dochodziło w sądach, jak i przykłady opierające na subiektywnych odczuciach, jak na przykład sprawa zwolnionej z pracy aplikantki, która twierdziła, że stało się tak "przez nieodpowiednie pochodzenie i brak znajomości".
Obaj prezesi unikali konkretnej odpowiedzi na pytania, ile będzie kosztować rozpoczęta kampania, na którą ma złożyć się w kraju akcja billboardowa, spoty wideo oraz komunikacja internetowa. Maciej Świrski podawał rząd wielkości, posługując się porównaniem.
"Nasza kampania nie będzie droższa od tych odszkodowań"
- Na odszkodowania za przewlekłość [spraw sądowych - przyp. red.] wydano 19 milionów złotych. Nasza kampania nie będzie droższa od tych odszkodowań - wyjaśniał, choć nieco później prezes fundacji Cezary Jurkiewicz zastrzegł, że kwota przeznaczona na kampanię jest orientacyjna i może być modyfikowana.
- Powiedzieliśmy, że nie przekroczymy tej kwoty dzisiaj, w planowanym budżecie. Ale jednocześnie jesteśmy elastyczni, przyglądając się zmianom. Patrząc realnie na to, co się wydarzy i jakie będą reakcje, będziemy też elastycznie realizowali kwestie budżetowe. To nie jest zamknięta rzeczywistość - tłumaczył Jurkiewicz.
Maciej Świrski dwukrotnie dowodził, powołując się na ustawę o finansach publicznych, że pieniądze którymi zarządza fundacja, nie są środkami publicznymi.
Jednocześnie obaj przedstawiciele zarządu PFN odmawiali podania informacji, jakie działania związane z sądową kampanią informacyjną fundacja będzie podejmować za granicą. Przyznawali, że na bieżąco będzie oceniana skuteczność kampanii, ale nie chcieli powiedzieć, za pomocą jakich narzędzi i kryteriów skuteczność ta będzie mierzona.
Wątpliwości budzi również, czy kampania informująca o poglądach rządu i PiS na polskie sądownictwo jest w ogóle zbieżna z celami działania fundacji. Rok temu premier Szydło tłumaczyła, że Polska Fundacja Narodowa ma "łączyć w sobie skuteczność działania, siłę promowania Polski i społeczną odpowiedzialność biznesu". W celach fundacji określonych we wpisie do Krajowego Rejestru Sądowego również nie pada ani słowo o promowaniu zmian wprowadzanych przez rząd i parlament.
Prezes osadza kampanię w statucie
Na pytanie reportera "Faktów" TVN, czy kampania jest zgodna ze statutem fundacji, prezes Jurkiewicz oświadczył, że kampania jest niczym innym jak ochroną wizerunku Polski, a statut fundacji mówi, że ma ona dbać o wizerunek Polski i polskiej gospodarki.
- Działania w kraju [w sprawie zmian w sądownictwie - przyp. red.] doprowadziły do podważenia wizerunku Polski. Dlaczego mówimy o kwestii gospodarki? Bo mamy najwięcej sędziów na 10 tysięcy mieszkańców i przeznaczamy na sądownictwo 1,8 procent produktu krajowego brutto. Średnia unijna wynosi 0,6 procent. To są również nasze pieniądze. Mamy pomóc, żeby ta reforma się odbyła - uzasadniał Jurkiewicz.
Zapytaliśmy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, czy kampania dotycząca sądownictwa zgodna jest z formalnymi celami fundacji. Resort jednak uchylił się od jasnej odpowiedzi.
"Minister nie odpowiada za bieżącą działalność"
"Ministerstwo nie komentuje bieżącej działalności fundacji, nad którymi sprawuje nadzór. (...) W ramach nadzoru, fundacja składa corocznie właściwemu ministrowi sprawozdanie ze swojej działalności. Minister nie odpowiada za bieżącą działalność fundacji. Zgodnie z ustawą działalnością fundacji kieruje i reprezentuje ją na zewnątrz zarząd fundacji" - odpowiedziało nam centrum informacyjne ministerstwa.
Sprawozdanie z działalności w tym roku fundacja złoży dopiero w roku przyszłym.
Drugim organem sprawującym nadzór nad Polską Fundacją Narodową jest prezydent Warszawy. W biurze prasowym prezydenta również nie dowiedzieliśmy się, czy zarząd PFN właściwie interpretuje statut, organizując kampanię promującą stanowisko rządu oraz Prawa i Sprawiedliwości.
- Nadzór prezydenta jest czysto formalny i wynika z tego, że siedziba fundacji znajduje się w Warszawie - tłumaczyła Agnieszka Kłąb z warszawskiego ratusza. - Nadzór ten sprowadza się do tego, że prezydent pilnuje, czy fundacja posiada aktualny wpis w KRS, statut i prawidłowo wybrane władze. Merytoryczny nadzór należy do ministra - dodała.
"Wspólne dzieło" z byłymi pracownikami rządu
Przedstawiciele zarządu fundacji zapewniali dziś, że kampania nie jest ani akcją rządu, ani jego zaplecza politycznego. Według deklaracji Świrskiego i Jurkiewicza jest to wyłącznie akcja fundacji. Jurkiewicz potwierdził jednak, że w jej ramach fundacja współpracuje ze spółką założoną przez byłych pracowników Centrum Informacyjnego Rządu - Annę Plakwicz i Piotra Matczuka. Zarejestrowana 16 maja spółka Solvere jest od 25 lipca właścicielem dwóch domen internetowych, pod adresy których odsyłają billboardy Polskiej Fundacji Narodowej.
Według jakich kryteriów spółka byłych pracowników rządu Beaty Szydło została wybrana do współpracy? Tu prezes Jurkiewicz również był oszczędny w udzielaniu informacji. - Współpraca polega na koordynacji wspólnych działań. Na tym, że wiemy, z kim pracujemy i wiemy, że nie mamy zagrożeń, że ktoś nie będzie rozumiał naszych celów - oznajmił.
Na pytanie, jak została nawiązana współpraca, kto się do kogo zgłosił, prezes PNF odpowiedział tylko: - To było wspólne dzieło.
Zastrzeżenia i zarzuty opozycji
Pozaparlamentarna Partia Razem złożyła wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o sprawdzenie działań PNF. Parlamentarna Nowoczesna zawiadomiła Państwową Komisję Wyborczą i prokuraturę o niedozwolonym - zdaniem ugrupowania Ryszarda Petru - finansowaniu partii politycznej przez fundację. Platforma Obywatelska zażądała wyjaśnień od rządu na piśmie.
- Wszystko dzieje się zgodnie z prawem. Wszystko ma swoje odzwierciedlenie w statucie. Nie ma nic, co byłoby jakimkolwiek przekroczeniem prawa - tak do zarzutów kierowanych pod adresem fundacji odniósł się jej prezes.
Autor: jp//now / Źródło: tvn24.pl