- Dochodziło do takich sytuacji, że osoby pełniące ważne funkcje państwowe pozostawały bezkarne - komentował w "Jeden na jeden" działalność CBA za czasów poprzedniego rządu Mariusz Kamiński. Minister koordynator służb specjalnych podkreślił, że były szef CBA Paweł Wojtunik "będzie się musiał bronić w prokuraturze".
W środę w Sejmie przez wiele godzin trwało przedstawianie wyników raportu o rządach PO-PSL przygotowanego przez gabinet PiS. Swoje zarzuty wobec poprzedników przedstawił m.in. Mariusz Kamiński, minister koordynator służb specjalnych. Wspominał o niepodjęciu działań przez ABW po katastrofie smoleńskiej, inwigilacji kilkudziesięciu dziennikarzy czy ponadstandardowych działaniach wobec uczestników legalnych demonstracji.
Kamiński krytykował m.in. działalność CBA pod kierownictwem Pawła Wojtunika, który uznał zarzuty za absurdalne i podkreślił, że za jego czasów nie dochodziło do naruszeń prawa.
19 zawiadomień do prokuratury
- Pan (Paweł) Wojtunik ma prawo przedstawiać swoje stanowisko - skomentował w programie "Jeden na jeden" Mariusz Kamiński. - Ja nie przedstawiałem swojego stanowiska, a informację, jaka wynika z dokumentów. I to jest różnica między nami - podkreślił.
Dodał, że "w związku z zaniechaniami i nadużyciami w służbach zostało złożonych już 19 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa". Wśród nich - jak mówił - znajdują się również te dotyczące pracy CBA, "w tym również pana Wojtunika".
Jak precyzował, w przypadku CBA chodzi "przede wszystkim o zaniechania w ściganiu korupcji na szczytach władzy". - W mojej ocenie były to zaniechania, które wymagają zbadania przez prokuraturę - stwierdził.
- Dochodziło do takich sytuacji, że osoby pełniące ważne funkcje państwowe pozostawały bezkarne - powiedział. Jako przykład wskazał informację dotyczącą "korupcji jednego z ministrów rządu Donalda Tuska", która miała trafić do CBA.
- Jeśli przez pół roku jest ona opracowywana i weryfikowana w taki sposób, że nie wykonuje się podstawowych czynności, a kończy się tę procedurę konkluzją, że wstrzymujemy dalsze działania, ponieważ grożą one dekonspiracją zainteresowań CBA, to jest to śmieszne - stwierdził. Nie chciał podać nazwiska wspomnianego ministra, bo "te działania będą dalej prowadzone".
"Będzie musiał bronić się w prokuraturze"
Kamiński zaznaczył, że "odpowiedzialność ponosi szef CBA". - Powinien wiedzieć, jakie działania są najważniejsze, powinien je nadzorować - podkreślił.
Dodał, że stwierdzono "cały szereg działań skutkujących faktyczną bezkarnością ludzi władzy".
- Paweł Wojtunik ma prawo do swoich opinii, ale na tym etapie będzie musiał bronić się w prokuraturze - powiedział.
Tajemniczy Rosjanin
W środę w Sejmie minister koordynator służb specjalnych mówił także, że za czasów rządu PO-PSL Agencja Wywiadu bez weryfikacji przekazała rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa dane Rosjanina, który miesiąc po katastrofie miał zgłosić się do naszej ambasady w Moskwie i deklarować przekazanie służbom informacji o możliwości przeprowadzenia zamachu w Smoleńsku.
- W dniu katastrofy smoleńskiej, 10 kwietnia, do polskiej ambasady w Moskwie zwrócił się obywatel Rosji z zamiarem przekazania informacji dotyczących katastrofy, z sugestią, że mogło dojść do zamachu - tłumaczył Kamiński w "Jeden na jeden".
Dodał, że mężczyzna skontaktował się z ambasadą telefonicznie. W zeszłym tygodniu w Sejmie Kamiński mówił, że Rosjanin zgłosił się do ambasady 10 maja 2010 r.
- Sprawa dotarła do centrali natychmiast i na najwyższym szczeblu dwóch zastępców szefa Agencji Wywiadu podjęło decyzję o nieodbieraniu jakichkolwiek informacji od tej osoby, co więcej, o przekazaniu danych tej osoby rosyjskiej FSB - opowiadał.
Kamiński stwierdził, że Agencja Wywiadu miała zbyt mało danych, by stwierdzić, iż chodzi o prowokację. - My nie wiemy, jakiego typu informacje to były; istotne czy wiarygodne - powiedział.
- Tak, to mógł być mitoman. Nie dano natomiast szansy najmniejszego zweryfikowania, kto i z czym przychodzi. To jest coś nie do przyjęcia - zaznaczył.
Zapewnił, że zachowała się "cała skromna dokumentacja" dotycząca sprawy w Agencji Wywiadu. - Została ta informacja już przekazana prokuraturze, która prowadzi śledztwo ws. katastrofy smoleńskiej - powiedział.
W opinii Kamińskiego doszło do "sytuacji nie do przyjęcia, która wymaga oceny prawnej". - Nie jestem od tego, żeby udzielać jednoznacznych opinii. W moim rozumieniu doszło do złamania prawa poprzez niedopełnienie obowiązków. To jest zupełnie oczywiste, że służba powinna przyjąć informację i zastanowić się, jakie są motywy osoby informującej i jaki jest stopień wiarygodności tych informacji. W tym wypadku nie uczyniono nic - podkreślił.
Jego zdaniem, wynika to "ze strachu tych ludzi, że mogłoby dojść do sytuacji, w której polskie służby musiałyby się zajmować wątkami niewygodnymi dla ówczesnych władz i dla Rosjan".
O kondycji służb
Kamiński komentował także kondycję polskich służb przed nadchodzącymi Światowymi Dniami Młodzieży i zbliżającym się szczytem NATO w Warszawie. - Polskie służby mają swój potencjał, mają swoje mocne i słabe strony - zauważył. - Nie będę o tym publicznie dywagował - podkreślił. Zapewnił przy tym, że Polacy mogą się czuć bezpiecznie. - Co więcej, pracujemy cały czas, aby nasze służby były jak najbardziej skuteczne, odpowiednio wyposażone w instrumenty prawne i środki, żeby niwelować zagrożenia, z którymi się stykamy - tłumaczył.
Autor: kg/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24