Były rzecznik prasowy stołecznej policji domagał się sprawdzenia, czy Jarosław Kaczyński we właściwy sposób korzysta z pistoletu, na który ma oficjalne pozwolenie. Policja zlekceważyła te doniesienia - twierdzi "Newsweek".
Z informacji gazety wynika, że w kwietniu tego roku były rzecznik prasowy stołecznej policji Witold Gierałt oficjalnie wystąpił do komendanta głównego policji o wszczęcie postępowania ws. zasadności przedłużenia Jarosławowi Kaczyńskiemu pozwolenia na broń. Emerytowanego policjanta zaniepokoiły pojawiające się informacje, świadczące jego zdaniem, że zaopatrzony w pistolet prezes PiS może stanowić zagrożenie dla otoczenia.
Tusk: Kaczyński wyciągnął do mnie broń
Swój wniosek uzasadnił m.in. wypowiedzią Donalda Tuska. W trakcie debaty prezydenckiej z Kaczyńskim w 2007 roku, Lider PO opisał wtedy zdarzenie z lat 90. "Pan był wtedy szefem PC i chodził pan z bronią. I kiedyś spotkaliśmy się w windzie, w Sejmie. I pan wyciągnął broń i powiedział: - dla mnie ciebie zabić, to jak splunąć - opowiadał Tusk.
W piśmie Gierałt przytoczył też inne podobne historie, m.in. opisaną przez publicystę „Dziennika” Piotra Zarembę. W 1991 r. dziennikarz miał być świadkiem sytuacji, gdy w czasie negocjacji politycznych prezes PiS wymierzył pistolet w żartującego sobie z encykliki papieskiej Donalda Tuska. Ten ostatni określił bowiem posłanie „Rerum novarum” jako „Lelum-polelum”.
- Policja obligatoryjnie musi sprawdzać każdy sygnał o nieprawidłowym obchodzeniu się z bronią. Tak wynika z przepisów – wyjaśnia "Newsweekowi" Jarosław Kościuszko, właściciel agencji ochrony „Securitas”. - Znam przypadki cofnięcia pozwolenia osobom, które sięgnęły do kabury, by wymusić określone zachowanie - dodaje.
Policjant dociera do lekarki
Gierałt swój wniosek oparł na przepisach mówiących o konieczności pozbawiania uprawnień osoby, które mogą „użyć broni w celu sprzecznym z interesem bezpieczeństwa lub porządku prawnego”. Poinformował też, że rozmawiał z lekarką, która 2 listopada ubiegłego roku badała lidera PiS i wydała zaświadczenie zezwalające na przedłużenie politykowi pozwolenia na broń.
Według emerytowanego policjanta miała ona powiedzieć, iż znając fakty dotyczące sposobów wykorzystania pistoletu przez Jarosława Kaczyńskiego w przeszłości, pozytywnej opinii by nie wydała.
Policja nie zajmuje się przeszłością
Jak pisze "Newsweek", policja zawiadomienie byłego policjanta zlekceważyła. 30 kwietnia Gierałta poinformowano tylko, że jego pismo trafiło do wydziału Komendy Głównej Policji zajmującego się pozwoleniami na broń.
W odpowiedzi pytanie dziennikarzy o tę sprawę służby prasowe KGP wyjaśniły, że informacje medialne „będące domniemaniem zdarzeń mających miejsce kilka lub kilkanaście lat wcześniej nie dają podstaw do wszczęcia postępowania w kierunku cofnięcia pozwolenia na broń”.
Źródło: newsweek.com