Jan Rokita - niedoszły "premier z Krakowa", dzisiaj rzadko komentujący polityczną rzeczywistość, był gościem "Faktów po Faktach". - Istnieje związek, pewna tragiczna sekwencja zdarzeń zaczynających się żenującą awanturą o miejsca w samolocie, a kończąca katastrofą pod Smoleńskiem - uważa Rokita.
- Zdrowy rozsądek każe sądzić, że gdyby nie ten konflikt o samoloty, o miejsca, to prawdopodobieństwo tej katastrofy byłoby znacznie mniejsze - wyjaśnia dawny polityk Platformy Obywatelskiej, dzisiaj trzymający się z daleka od sejmowych ław. I odmawia wskazani strony, której należałoby przypisać odpowiedzialność za rozpoczęcie tej "tragicznej sekwencji zdarzeń".
Kto winny?
- Odpowiedź zawsze będzie polityczna. Dla zwolenników PO winnym był świętej pamięci Lech Kaczyński. Dla sympatyków PiS, Donald Tusk. Ja sam miałem wrażenie, że bardziej agresywna była strona rządzą, ale to tylko moje odczucia - mówi Rokita. I zaznacza, że temat winy i odpowiedzialności wymaga "wielkiej delikatności i wyczucia moralnego", których "nie ma w polskiej polityce".
Sztuka, religia, filozofia
Jan Rokita w rozmowie zdradził co nieco na temat swoich obecnych zajęć. - Narodziłem się na nowo. Dzisiaj zajmują mnie sztuka, religia, filozofia - mówi.
- Konflikt polityczny dawno przestał mnie podniecać - zapewnia. I dodaje: - Fascynują mnie włoskie obrazy i freski oraz teologia.
Przyznaje jednak, że pełnej ucieczki z polityki nie ma. - W październiku, kiedy znowu będę uczył studentów nauk politycznych, będę też musiał lepiej przyjrzeć się życiu politycznemu. Z obowiązku nauczania, a nie dla przyjemności - zaznacza Rokita.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24