Po odrzuceniu przez Sejm projektu zaostrzającego ustawę antyaborcyjną, Kaja Godek z fundacji "Pro-prawo do życia" zapowiedziała w "Jeden na jeden", że nie będzie wycofania się z walki o nowe przepisy antyaborcyjne. - Na pewno tego tak nie zostawimy - zapewniała. - Jeśli my się wycofamy, wtedy oddajemy pole i będzie wprowadzona rzeź powszechna - dodała.
Godek stwierdziła, że odrzucenie w piątek przez Sejm obywatelskiego projektu zaostrzającego ustawę antyaborcyjną, to przegrana wszystkich tych, którzy zbierali podpisy oraz poparli ten projekt.
Zastrzegła jednocześnie, że nie oznacza to, iż przygotowane rozwiązania prawne trafią do kosza.
- To nie jest tak, że jak Sejm ten temat odrzucił, a tyle ludzi na to liczyło (przyjęcie projektu - red.), to my powiemy dobrze, to my pójdziemy do domu - powiedziała Godek.
- Na pewno tego tak nie zostawimy. I to z wielu powodów - dodała.
Jak wyjaśniła, piątkowa debata pokazała, iż jest wiele niejasności ws. obecnie obowiązujących przepisów antyaborcyjnych.
- Ogólnie rzeczywistość jest przerażająca, trzeba dalej drążyć ten temat - stwierdziła.
W opinii Godek, w Polsce jest coraz więcej aborcji, bo coraz więcej schorzeń jest uznawanych za przesłankę do aborcji, a nie ma dokładnej listy chorób uprawniających do aborcji.
- Ja wiem, że są bardzo poważne schorzenia i wiem, że takim osobom trzeba pomóc. Natomiast nie wiem, kim trzeba być, żeby patrzeć na taką osobę i myśleć: no, trzeba było zabić. Nie mieści mi się to w głowie - powiedziała Godek.
Nie wycofuje się ze słów
Godek przekonywała jednocześnie, że postulat dotyczący zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych jest w społeczeństwie bardzo silny, silna jest też fundacja "Pro-prawo do życia".
Dlatego - jak powiedziała - nie ma niebezpieczeństwa, że środowiskom lewicowym uda się przywrócić aborcję.
- Chyba, że my się rzeczywiście wycofamy, wtedy oddajemy pole i będzie wprowadzona rzeź powszechna - powiedziała Godek.
Zaznaczyła, że mimo ostrej krytyki, jaka po piątkowej debacie spotkała ją ze strony polityków, nie wycofa się ze swoich słów o zabijaniu dzieci.
Godek mówiła, że dzieci w Polsce "rodzą się i są odkładane na stolik, gdzie czeka się, aż się wychłodzą".
W jej opinii, jeśli zostanie pozwana za swoje wypowiedzi, będzie to oznaczać, iż w Polsce jest cenzura.
- Uważam, że odpowiednio dobierałam słowa, bo sprawa jest poważna i trzeba mówić prawdę, nie ma co się bawić w eufemizmy - powiedziała Godek.
- Ja to tłumaczyłam, jeśli mamy coś, co jest żywe, a potem jest martwe, to jest to zabijanie - przypomniała, dodając, że przepisy mówią o tym, iż dziecko jest dzieckiem od poczęcia. Zastrzegła, że dziecko w wyniku aborcji zabijają lekarze i ona nie obwinia kobiet.
Odrzucony projekt
Sejm odrzucił w piątek obywatelski projekt zaostrzający ustawę antyaborcyjną, który powstał z inicjatywy Fundacji "Pro-prawo do życia".
Jego autorzy chcieli wprowadzenia zakazu tzw. aborcji eugenicznej - gdy występuje duże prawdopodobieństwo upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby. Głosowanie poprzedziła burzliwa dyskusja pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami zaostrzenia ustawy.
Wniosek o odrzucenie projektu zgłosił klub PO. Poparło go 233 posłów, 182 było przeciwko, a sześć osób wstrzymało się od głosu. Obecnie, w myśl ustawy obowiązującej od 1993 r., aborcję można przeprowadzić w przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, a także wtedy, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety lub jest następstwem czynu zabronionego.
Autor: MAC/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24