Nowe doniesienia w sprawie tragedii w afgańskiej wiosce. Według RMF FM dowódca plutonu Łukasz B. sprzeciwił się jej ostrzałowi. To jego zastępca Andrzej O. miał powiedzieć szeregowym obsługującym moździerz, że gdyby pociski spadły na wioskę, mają się tym nie przejmować.
-Łukasz B. po odprawie z dowódcą bazy, majorem Olgierdem C., miał powiedzieć do kolegów, że nie wykona rozkazu i nie ostrzela wzgórz - podaje RMF FM powołując się na dokumenty sądowe. Na miejscu akcji, już po opuszczeniu bazy, inicjatywę za młodego i przestraszonego sytuacją Łukasza B. przejął jego zastępca, chorąży Andrzej O. - informuje radio.
Dowódca wrócił do bazy
Wtedy Łukasz B. bojąc się ofiar cywilnych, miał wsiąść do samochodu i wrócić do bazy, by upewnić się, czy naprawdę jego grupa ma ostrzeliwać wzgórza. To właśnie w tym czasie nastąpił ostrzał moździerzowy. Jeden z pocisków zabił afgańskie kobiety i dzieci - informuje RMF FM.
20 adwokatów chętnych do obrony
Już około 20 adwokatów zgłosiło się do Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, by bronić żołnierzy oskarżonych w tej sprawie. O zapewnieniu żołnierzom pomocy prawnej przez resort obrony zdecydował szef MON Bogdan Klich.
Wszyscy podejrzani żołnierze mają już obrońców. Jak wyjaśnia Dowództwo, prawnicy zagwarantowani przez MON mają ich wspierać. Oferty złożone przez prawników zostaną teraz przedstawione rodzinom żołnierzy i to one podejmą decyzję, z pomocy którego z nich będą chciały skorzystać.
W związku z ostrzelaniem w sierpniu tego roku wioski i śmiercią cywilów zatrzymano siedmiu żołnierzy. Sześciu prokuratura zarzuciła zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi od 12 lat więzienia do dożywocia. Siódmemu postawiono zarzut ataku na niebroniony obiekt cywilny, zagrożony karą 25 lat więzienia.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24