- O stanie wojennym dowiedziałam się jak większość Polaków, w niedzielę rano. Z ojcem nie miałam przez kilka dni żadnego kontaktu - mówiła w "Kropce nad i" Monika Jaruzelska. Zapewniła, że napisana przez nią książka "Towarzyszka Panienka" nie miała być próbą wybielenia ojca generała. Podkreśliła, że znane nazwisko dało jej tyle samo "kopniaków, co kuponów". - Byłabym hipokrytką gdybym się użalała, że miałam gorzej niż inni - przyznała się jednak Jaruzelska.
Książka Moniki Jaruzelskiej to opowieść o dorastaniu u boku ojca - gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ostatniego przywódcy PRL, przewodniczącego Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego podczas stanu wojennego, prezydenta w latach 1989-90.
- Nie jest to książka, która jest próbą idealizacji. Nie ma w niej próby wybielenia ojca czy gloryfikacji uzasadnień politycznych. Pokazuje szerzej całe środowisko - tłumaczyła w "Kropce nad i" córka generała.
"Dowiedziałam się jak większość Polaków"
Jaruzelska przyznała, że gdy była młoda, nie prowadziła z ojcem poważnych rozmów na temat stanu wojennego. - Dowiedziałam się o tym jak większość Polaków, w niedzielę rano. Z ojcem nie miałam przez kilka dni kontaktu - wspominała Jaruzelska. Dodała, że poważną rozmowę na ten temat przeprowadziła po latach z Mieczysławem Rakowskim. - Powiedział mi, że w tych najbardziej dramatycznych chwilach ojciec wezwał go do siebie i powiedział, że jak wejdą Rosjanie, palnie sobie w łeb (...) Nie wiem jakie miał plany wobec rodziny. Nie wiem czy zapytam - przyznała córka generała.
"Tyle samo kopniaków, co kuponów"
Monika Jaruzelska przyznała, że nazwisko które nosi, przyniosło jej tyle samo korzyści co przykrości. - To były rożne momenty. Dostałam tyle samo kopniaków, co kuponów z powodu nazwiska - tłumaczyła i dodała, że najtrudniejszym momentem było pójście na studia.
Przyznała jednak, że "znane nazwisko, nawet trudne, mimo wszystko ułatwia i otwiera drzwi". - Byłabym hipokrytką, gdybym się użalała, ze miałam gorzej niż inni - mówiła Jaruzelska.
Polityka? Nie
Córka generała przyznała, że dwukrotnie miała propozycje, by włączyć się do polityki, ale odmówiła. - Nie sądzę, by ojciec chciał, bym zajęła się polityką - stwierdziła w "Kropce nad i".
Przyznała jednak, że kiedyś w ramach eksperymentu udzieliła wywiadu, w którym powiedziała, że wyobraża sobie Polskę, gdzie Monika Jaruzelska i Marta Kaczyńska zakładają partię, którą ma łączyć. - Zostało to odebrane bardzo negatywnie. My Polacy chcemy się w jakiś sposób różnić - stwierdziła Jaruzelska.
"Gucio nie chce być generałem"
Autorka "Towarzyszki Panienki" wspominała też przywódców innych państw, których miała okazję poznać w przeszłości. - Kim Ir Sen był uśmiechniętym ciepłym panem, z uśmiechem Buddy - mówiła Jaruzelska i dodała, że paradne szaty Kaddafiego i specyfika jego zachowania, przypominająca nieco operę, robiły wrażenie "dość przerażające i groteskowe".
Z kolei generałowe "były osobami wyrazistymi" - Mężowie nie mieli ochoty wchodzić w nimi w większe spory (...) Mieli w pracy zimną wojnę, więc w domu chcieli mieć święty spokój - tłumaczyła Jaruzelska. Przyznała, że jej syn raczej wojskowym nie zostanie. - Gucio nie chce być generałem, ani wojskowym. Nie jest to też osoba, która by się mogla łatwo poddać dyscyplinie i ja to w nim cenię i szanuję - stwierdziła Monika Jaruzelska.
Autor: kde//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24