Posłowie Bartosz Arłukowicz (KO) i Arkadiusz Mularczyk (PiS) skomentowali zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który zaraz po odśpiewanym hymnie wszedł bez trybu na mównicę i nazwał wybranego chwilę wcześniej przez Sejm na premiera Donalda Tuska "niemieckim agentem". - Nie widzę żadnego powodu, żeby miał prawo wkraczać na mównicę w dowolnym momencie i mówić, że wie, że ktoś jest niemieckim agentem. Jak wie, to może pora, by opowiedzieć to w prokuraturze? - pytał Arłukowicz. - Nie bądźmy dziećmi, Donald Tusk dobrze wiedział, co robi - stwierdził Mularczyk.
Donald Tusk został dziś wybrany przez większość sejmową na premiera. Po głosowaniu posłowie odśpiewali hymn. Chwilę później na mównicę - bez żadnego trybu - wszedł Jarosław Kaczyński. Zwracając się do Tuska, prezes PiS nazwał go "niemieckim agentem".
Wcześniej, w swoim przemówieniu po wyborze na premiera, Tusk zwrócił się bezpośrednio do Kaczyńskiego, bo - jak tłumaczył - "jest to winny obu dziadkom". - Dziś słyszałem: "Do Berlina", "Für Deutschland". Każdego dnia słyszałem te słowa z telewizji. Każdego dnia słyszałem tę płytę, nagraną wiele lat temu przez Jacka Kurskiego. Kiedy nagrał tę płytę, twój brat, Lech Kaczyński, powiedział do mnie publicznie, że takiego łajdaka jak Jacek Kurski, po tym, co zrobił, świat nie widział - mówił szef PO.
Arłukowicz: czas, kiedy Kaczyńskiemu wolno więcej, dobiega końca
W "Faktach po Faktach" Bartosz Arłukowicz (KO) komentował oskarżenia Kaczyńskiego. - Siedzę w drugiej ławce w Sejmie, więc widziałem to wszystko z odległości kilku metrów. Widziałem obłęd i szaleństwo człowieka, który upada i chyba to do niego doszło - mówił.
- W tak doniosłym momencie, w tak historycznym momencie, kiedy dochodzi do zmiany premiera, kiedy dochodzi do zmiany władzy w Polsce - jesteśmy tuż po odśpiewaniu hymnu - ten człowiek w swoim szaleństwie wpada na mównicę i opowiada o tej niemieckiej agenturze. Jest mi żal tego człowieka, prezesa Kaczyńskiego, który w takiej smucie odchodzi z polskiej polityki - skomentował.
Zdaniem Arłukowicza Kaczyński "zapracował na to ciężko przez ostatnich osiem lat, właściwie i więcej, prowadząc politykę opartą na grobach, na dzieleniu, na szczuciu, na propagandzie, na kłamstwie". - Czas odejść - zaznaczył.
Stwierdził, że "czas, kiedy Kaczyńskiemu wolno więcej, dobiega końca". - Nie widzę żadnego powodu, żeby on miał prawo wkraczać na mównicę w dowolnym momencie i mówić, że wie, że ktoś jest niemieckim agentem - powiedział. - Jak wie, to może pora, by opowiedzieć to w prokuraturze? Będę tego zwolennikiem - dodał.
Mularczyk: Tusk prowokuje Kaczyńskiego
Arkadiusz Mularczyk (PiS) przyznał, że "z wielkim zdumieniem" słuchał wystąpienia Tuska. - Nie bądźmy dziećmi, Donald Tusk dobrze wiedział, co robi. Powołał się na rzekomą rozmowę ze świętej pamięci prezydentem (Lechem Kaczyńskim - red.), wiedząc, że jest to sprawa, którą może w jakiś sposób sprowokować - stwierdził. - I myślę, że taki był cel - przekonywał.
- Dzisiaj dochodzi do wyboru nowego premiera, który bardzo dużo mówił o pojednaniu, o uśmiechniętej Polsce, o współpracy. Też formacje, które dzisiaj poparły Donalda Tuska, mówiły bardzo dużo o tym, że mamy jeden kraj, jedną Polskę, powinniśmy współpracować, ponieważ mamy wspólne cele. I w tym samym wystąpieniu pan Donald Tusk prowokuje prezesa Kaczyńskiego - mówił Mularczyk.
Poseł PiS przypomniał, że "dochodzi do zmiany władzy w wyniku wyborów, w wyniku wielkiej frekwencji wyborczej". - Ale pamiętajmy, że to jest początek. My przechodzimy do opozycji. Kiedyś ten rząd też będzie oceniony przez wyborców. Za cztery lata, a może szybciej - dodał.
Szef PO w swoim poniedziałkowym przemówieniu w Sejmie nawiązał do kontrowersyjnej wypowiedzi byłego prezesa telewizji rządowej Jacka Kurskiego z 2005 roku. Ówczesny poseł PiS podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku mówił o dziadku Donalda Tuska, który miał - według niego - na ochotnika wstąpić do Wehrmachtu. Wypowiedź wówczas wywołała burzę po obu stronach politycznej barykady. Mogła mieć też wpływ na wynik wyborów, w których startował Tusk, chociaż słowa okazały się nieprawdziwe.
Dziadek Tuska, jak wielu innych Polaków mieszkających przed wojną w Wolnym Mieście Gdańsku, został aresztowany przez Gestapo i osadzony w obozie Stuthoff, a po zwolnieniu w 1944 roku wcielony do Wehrmachtu.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24