- SB patrzyła na ręce funkcjonariuszy milicji po to, by nie znaleźli sprawców pobicia mnie - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Takie wnioski wyciaga z nowych dokumentów, które odnaleziono w krakowskim IPN.
W krakowskim IPN odnaleziono nieznane dotychczas dokumenty, dotyczące księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Historycy natrafili na dwie teczki zawierające kilkaset stron. Wynika z nich, że SB nadzorowała - i być może utrudniała - milicyjne śledztwo po dwukrotnym pobiciu duchownego. Kapłana napadnięto w 1985 roku.
Zdaniem samego księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego akta dowodzą, że milicja nie miała szans na odnalezienie sprawców pobicia. - SB patrzyła na ręce funkcjonariuszy milicji po to, by niczego nie znaleźli. Powołano nawet specjalny zespół, który nadzorował śledztwo wydziału kryminalnego milicji. Na jego czele stał ówczesny szef wydziału IV SB,który meldował komendantowi SB o tym, co milicja znalazła - mówi.
Według dyrektora krakowskiego IPN-u odnalezione dokumenty pomogą odpowiedzieć, czy Służba Bezpieczeństwa utrudniała postępowanie milicji i łamała prawo. Sprawę pobicia księdza Zaleskiego badano już po przełomie 1989 roku. Jednak i wtedy nie udało się zidentyfikować sprawców.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski podkreśla, że choć już wcześniej było wiadomo, że SB kontrolowała działania milicji, to dopiero teraz pojawił się wyraźny dowód.
Źródło: Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: TVN24