Piętnaście lat pracy w TVN nauczyło mnie, że w nowoczesnym dziennikarstwie telewizyjnym najważniejsza jest, żeby "zażarło". Żeby widzowi nie mogli oderwać się od ekranu, a na odwrót - wołali domowników: Cesiek, popatrz, ale jaja. Dlatego jestem zdania, że program Nowy Ład zażarł, bo to są jaja, tyle, że nie telewizyjne, ale polityczne. A może powiedzieć należy: jaja propagandowe.
Premier Morawiecki nie zawiódł jako kuglarz. Prezentacja Nowego Ładu w jego wykonaniu była na najwyższym poziomie. Od czasu młodzieńczych wprawek w rodzaju miliona samochodów elektrycznych, kandydat na następcę Prezesa zrobił ogromne postępy. Wizualizacje i powerpointy ma w małym palcu. Czerpie pełnymi garściami z doświadczeń, wyniesionych z lat pracy w nowoczesnej bankowości, wie, jak sprzedawać kit znudzonym słuchaczom. Jego instruktorzy od prezentacji i piaru powinni być zadowoleni. I ja, szary podatnik, byłem zadowolony, bo zyskałem świadomość, że moje pieniądze wydane na szkolenia, nie poszły na marne.
Z dumą też stwierdzam, że w mojej ojczyźnie dokonał się wielki skok rozwojowy, czyli, jak to dziś się mówi, awans cywilizacyjny. Jako dorastające dziecko byłem świadkiem pierwszych nieśmiałych kroków stawianych na drodze do nowoczesności.
W grudniu 1949 roku w auli Politechniki Warszawskiej, na zjeździe zjednoczeniowym PPR i PPS, migające światełka na wielkiej mapie Polski pokazywały gdzie staną wielkie budowle planu 6–letniego: Huta imienia Lenina, fabryka samochodów na Żeraniu, ale i pomniejsze, na przykład, fabryka obuwia w Nowym Targu. W kilka miesięcy później wicepremier Hilary Minc, członek Biura Politycznego przedstawił plan 6-letni w Sejmie, a jeszcze później, przy okazji wzniesienia gmachów PKPG (skrót nazwy Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego, Minc był jej przewodniczącym), na placu Trzech Krzyży w Warszawie, naprzeciw PKPG, odbudowany został kościół świętego Aleksandra i według złośliwych plotek, miał go ozdobić napis: "W dowód wiary – Minc Hilary". Ale gdzie tym nieśmiałym, zgrzebnym pierwocinom do dzisiejszego rozmachu.
Jakiego upamiętnienia doczekają twórcy polskiego Nowego Ładu, na razie nie wiemy. Wszelako nie ulega wątpliwości, że ich imiona zasługują, by ozdobiły gmachy publiczne, a choćby rektorat Wyższej Szkoły Ochrony Środowiska w Radomiu, której absolwentem jest Daniel Obajtek.
Morawiecki oczywiście na Minca się nie powołuje, natomiast w pisanej wersji polskiego Nowego Ładu bogato cytowany jest Eugeniusz Kwiatkowski, przedwojenny wicepremier, który kierował budową portu w Gdyni. Kwiatkowski po wojnie włączył się w dzieło odbudowy – tak mówić uczyła mnie w szkole pani od "Nauki o Polsce i świecie współczesnym", nawet został Pełnomocnikiem do odbudowy Wybrzeża, ale szybko go z ważnych posad państwowych wylali i nawet miał zakaz mieszkania nie tylko w Warszawie, ale i w Krakowie.
Jestem przekonany, że taki los nie spotka autorów polskiego Nowego Ładu. Naród potrafi się odwdzięczyć swoim najlepszym synom: Henryk Sienkiewicz został obdarowany posiadłością w Oblęgorku, a marszałek Józef Piłsudski domem w Sulejówku. Ojcowie Nowego Ładu też zasłużyli na podarunki od narodu. Jeśli inicjatywa taka zostanie podjęta, w co nie wątpię, to osobą najbardziej odpowiednią do jej realizacji jest, w moim pojęciu, wicepremier Jacek Sasin. Jego legendarną sprawność znamy od czasów organizacji wyborów kopertowych, związanych ściśle, co warto pamiętać, z nazwiskiem Mateusza Morawieckiego.
Złośliwi określają nowy Polski Ład "propagandową wydmuszką". Nie mogę się z tym zgodzić. Oczywiście, jak w każdym wielkim dziele, są w tym programie punkty wymagające korekty, idee zasługujące na dopracowanie. Mój niedosyt na przykład budzi punkt "A to Polska właśnie", jak wiadomo, jest to cytat z "Wesela", ale w "Weselu" można także znaleźć pytanie: "Jak to długo może trwać?". A czy jest się nad czym zastanawiać? Przecież wiadomo, odpowiedź brzmi: zawsze. I dlatego postuluję, aby z większą uwagą dobierać pisarzy, których cytujemy. Inny przykład: "Ujednolicenie identyfikacji wizualnej instytucji Państwa". Pomysł godny poparcia, ale dlaczego na drodze do ujednolicania stajemy w pół kroku? Dlaczego tak skromnie: ujednolicenie wizualizacji instytucji państwa? Oczywiście. Tylko, że ujednolicić należy całą wizualizację.
Premier Morawiecki słusznie podkreśla, że świat patrzy na nas z zazdrością. Szczególnie nie mogą wyjść z podziwu, jak sprawnie uporaliśmy się z pandemią. Dziś widać, że premier miał świętą rację, kiedy już latem mówił, że wirusa nie trzeba się bać. Ale sukcesów, wywołujących zdumienie świata, mamy więcej. Że wymienię pierwsze z brzegu: ogłoszenie naszym strategicznym partnerem Wielkiej Brytanii, która, chyba tylko ze strachu przed podjęciem tej odpowiedzialności, opuściła Unię Europejską. Zdemaskowanie Orbana jako nielojalnego sojusznika, kiedy zagłosował na Tuska, pokazanie Unii Europejskiej, że nie mają się czego bać, bo Grupa Wyszehradzka jest fikcją i jak przychodzi co do czego, to każdy dba swój interes. Podobnie z Trójmorzem. No i na koniec: zazdrość dyplomatycznych nowicjuszy z Moskwy, Berlina i Paryża budzi finezyjna gra prezydenta Andrzeja Dudy w stosunkach z Ameryką.
We wszystkich tych przedsięwzięciach czuje się mistrzowską rękę autorów Nowego Ładu i dlatego wbrew malkontentom wiem, że to musi zażreć.
Maciej Wierzyński - dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i uniwersytetu w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24