Dobra decyzja, dobrze, że ten protest się kończy - stwierdził szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin, pytany w niedzielę w Inowrocławiu o komentarz do opuszczenia Sejmu przez protestujących niepełnosprawnych i ich bliskich. Na spotkaniu z zapowiedział dalszą pomoc dla niepełnosprawnych. - Chociaż z budżetu państwa wydajemy ponad 4 miliardy złotych więcej niż było to wcześniej - stwierdził w niedzielę w Inowrocławiu.
- To nie jest tak, że uważamy sprawę za zamkniętą. Część postulatów, dużą część, a właściwie większość, które legły u podstaw tego protestu, rząd już wykonał, ale to nie znaczy, że nie chcemy bardziej pomagać niepełnosprawnym - podkreślił Sasin w rozmowie z reporterem TVN24.
Wcześniej polityk Prawa i Sprawiedliwości wziął udział w spotkaniu w Inowrocławiu (w województwie kujawsko-pomorskim) z cyklu "Polska jest jedna" organizowanym przez PiS w całym kraju. Tam też mówił o chęci pomocy niepełnosprawnym.
- Głosy, które w ostatnim czasie były tak radykalnie formułowane przeciwko naszemu środowisku politycznemu, że my tę sprawę pozostawiliśmy, nie pomogliśmy tej grupie społecznej, to nie jest prawda - przekonywał. - Ponad 4 miliardy złotych więcej z budżetu wydajemy dzisiaj na pomoc niepełnosprawnych, niż było to wcześniej. Oczywiście to jest za mało. Zdajemy sobie sprawę, że ta pomoc powinna rzeczywiście być jeszcze w większym wymiarze, ale staramy się krok po kroku te kwestie rozwiązywać - podkreślał szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Przyczyny społeczne zamiast stan zdrowia
Sasin pokreślił, że nie jest to tylko problem natury finansowej,, ale również kwestie natury prawnej.
- Zastaliśmy niezwykle zabałaganiony system orzecznictwa, jeśli chodzi o niepełnosprawność w Polsce - mówił. - To orzecznictwo w ostatnich latach czy dziesięcioleciach było naprawdę bardzo dowolne. Bardzo często orzekanie o inwalidztwie nie wynikało z rzeczywistego stanu zdrowia, ale z przyczyn społecznych, chęci pomocy ludziom, którzy zostali wypchnięci z rynku pracy. Wiemy przecież, jak to było w latach 90. - wielkie upadłości zakładów pracy i wiele osób lądowało na bruku bez środków do życia. Często osoby, które miały różne dolegliwości, otrzymywały grupę inwalidzką, żeby móc dostać rentę. Wielokrotnie była to taka promocja zatrudnienia w zakładach pracy chronionej - zaznaczał.
- Dzisiaj w Polsce są 4 miliony ludzi z orzeczoną niepełnosprawnością, z tego prawie 1,5 miliona to osoby, które mają orzeczenie o daleko posuniętej niepełnosprawności, w pierwszej grupie inwalidzkiej, która wiąże się - tak to wynika z opisu - z brakiem możliwości samodzielnego funkcjonowania - wskazał.
Sasin zapowiedział, że w drugiej połowie czerwca zakończone zostaną prace działającego od dwóch lat zespołu opracowującego model orzekania o niepełnosprawności. Zaznaczył, że konieczne jest wydzielenie grupy osób najbardziej poszkodowanych i w konsekwencji udzielenie im pomocy.
40 dni na korytarzu sejmowym
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865 złotych i 3 grosze do 1029 złotych i 80 groszy. Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w4, dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności.
Zdaniem autorów ustawy, posłów PiS, spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 złotych oszczędności. Protestujący uważają jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Autor: lukl//now / Źródło: tvn24.pl