Pierwszy wyrok w "seksaferze" w Samoobronie. Jacek P. został skazany na 2 lata i 4 miesiące więzienia. Prokurator zarzucił mu nakłanianie Anety Krawczyk do usunięcia ciąży i narażenie jej życia. - Spokojnie, to dopiero pierwsza instancja - komentuje w TVN24 Janusz Maksymiuk (Samoobrona).
- Nie ma powodu, by Andrzejowi Lepperowi podniosło się ciśnienie - uspokajał przyboczny lidera Samoobrony. Lepper również ma zarzuty w sprawie seksafery. Jest oskarżony m.in. o molestowanie seksualne. Według Maksymiuka nie ma powodów twierdzić, że wyrok w sprawie Jacka P. to prognoza dla lidera Samoobrony oraz Stanisława Łyżwińskiego.
- Wyrok jest ostateczny dopiero po zakończeniu procesu. Zbyt wcześnie na odtrąbienie sukcesu przez naszych przeciwników, bo tu nie chodzi o walkę polityczną, tylko o sprawiedliwość - uważa Maksymiuk. - Spokojnie, trzeba winę udowodnić, a nie na podstawie ekspertyz, że mogło coś takiego być. Nie przesądzajmy sprawy - dodał w TVN24.
Ziobro: wyrok świadczy o wiarygodności Leppera
Pytany o komentarz do wyroku sądu Zbigniew Ziobro (PiS) stwierdził, że "można z niego wyciągać wnioski co do wiarygodności Andrzeja Leppera i Stanisława Łyżwińskiego". - Pozostawali w bliskich relacjach z panem Jackiem P. broniąc go również wtedy, gdy wyszły na jaw określone fakty, kiedy prokuratura znajdowała kolejne dowody i stawiała określone zarzuty, a dziś sąd wydal wyrok skazujący - mówił w TVN24 Ziobro.
Były minister sprawiedliwości podkreślił, że w sprawie seksafery w Samoobronie nie poczuwa się do żadnych zaniedbań. - Nie tylko że nie mam sobie nic do zarzucenia – wręcz przeciwnie, jest to najwyższy poziom próby, który przeszedł rząd Jarosława Kaczyńskiego. Nie zważając na koszty utraty władzy, powiedzieliśmy: jest postępowanie, zagwarantujemy jego rzetelność, jeśli zarzuty się potwierdzą, wyciągniemy konsekwencje i tak się stało - powiedział b. minister sprawiedliwości.
Seksafera wybuchła w grudniu 2006. Do czerwca 2007 Samoobrona pozostawała w koalicji z PiS. Jak twierdzą posłowie Prawa i Sprawiedliwości, rząd rozpadł się w końcu także ze względu na zarzuty wobec Samoobrony w tej właśnie sprawie.
Apelacja? Jeszcze nie wiadomo
Wyrok nie jest prawomocny. Ani Krawczyk, ani oskarżony nie stawili się w sądzie. Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami ze względu na ważny interes prywatny pokrzywdzonej Anety Krawczyk, występującej w nim jako oskarżyciel posiłkowy oraz świadków. Obrońca Jacka P. wniósł o uniewinnienie jego klienta.
- Są wątpliwości co do zeznań pani Krawczyk, są sprzeczności, które wykazałem. Sąd nie podzielił mojego stanowiska - mówił mec. Andrzej Puławski w rozmowie z TVN24. Jak dodał, jego klient nie zdecydował jeszcze czy zgłosi apelację.
Łódzka prokuratura prowadząca śledztwo w tzw. "seksaferze" oskarżyła Jacka P. o nakłanianie Krawczyk na przełomie lat 2002-2003 do przerwania ciąży, a także o narażenie życia i zdrowia kobiety poprzez podanie jej oksytocyny w celu wywołania skurczów porodowych.
Ponadto był on oskarżony o nakłanianie Krawczyk do wycofania, w zamian z korzyść majątkową, swoich wcześniejszych zeznań obciążających szefa Samoobrony Andrzeja Leppera i b. posła Stanisława Łyżwińskiego.
"Jestem niewinny"
Jacek P. - b. asystent Łyżwińskiego, a obecnie radny sejmiku województwa łódzkiego - od początku nie przyznawał się do winy. Jako pierwszy podejrzany w "seksaferze" trafił do aresztu w lutym ub. roku. Wyszedł z niego po ośmiu miesiącach po wpłaceniu 20 tys. zł kaucji.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: Sędzia czyta uzasadnienie wyroku\TVN24