Jako publicysta podważał legalność ponownego wyboru Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej. Pół roku później został wiceministrem spraw zagranicznych do spraw prawnych i traktatowych. To jego publicystykę Witold Waszczykowski podawał za przykład ekspertyz prawnych mających świadczyć o nieprawidłowościach głosowania w Brukseli 9 marca ubiegłego roku. Jacek Czaputowicz został we wtorek ministrem spraw zagranicznych w rządzie Mateusza Morawieckiego.
O takich jak on zwykło się mówić, że ma w życiorysie piękną opozycyjną kartę z czasów komunizmu. Starannie obserwowany i skrupulatnie rozpracowywany przez Służbę Bezpieczeństwa, współpracownik Komitetu Obrony Robotników, działacz Niezależnego Zrzeszenia Studentów, lider ruchu Wolność i Pokój, wykorzystał doświadczenie z tamtych czasów w pracy na rzecz wolnej Polski. Po 1989 roku był dyrektorem departamentu w MSZ, szefem Akademii Dyplomatycznej, zastępcą szefa Rady Służby Cywilnej i dyrektorem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
Oficjalny życiorys pomija działalność pacyfistyczną
Gdy we wrześniu ubiegłego roku Jacek Czaputowicz obejmował stanowisko wiceministra spraw zagranicznych, Fundacja Wolność i Pokój pielęgnująca pamięć o tamtym ruchu napisała: "niestety, informacje pomijają jego działalność w Ruchu Wolność i Pokój w drugiej połowie lat 80. XX wieku". Rzeczywiście, tej części życiorysu byłego wiceministra biogram zamieszczony na stronie internetowej MSZ nie obejmuje. Może dlatego, że WiP był ruchem skupiającym ludzi pozostających dziś w wyjątkowo ostrym sporze politycznym. Dość wspomnieć, że w WiP-ie działali Jacek Czaputowicz i Konstanty Radziwiłł (ministrowie w rządzie PiS) ale również Bartłomiej Sienkiewicz i Bogdan Klich (ministrowie w rządzie PO). Z WiP-em związanych było znacznie więcej znanych nazwisk, ale te cztery pokazują jak bardzo w wolnej Polsce rozeszły się drogi dawnych przyjaciół, których przez 1989 rokiem łączył wspólny wróg.
Ruch Wolność i Pokój był organizacją, na której kończy się opozycyjna działalność Jacka Czaputowicza w PRL. WiP działał już w schyłkowej komunie (1985-1987). Tymczasem opozycyjna działalność Czaputowicza zaczęła się znacznie wcześniej.
Współpracował z KOR, działał w SKS i NZS
"Objęty rozpracowaniem [przez Służbę Bezpieczeństwa] po zatrzymaniu 18.12.1979 w trakcie kolportowania ulotek z informacją o Mszy Świętej w intencji poległych na Wybrzeżu w grudniu 1970, po uzyskaniu przez SB informacji, że w miejscu pracy 'występuje przeciwko linii politycznej partii i rządu' i podejrzeniu, że 'może uczestniczyć w organizowanym przez terytorium PRL kanale łączności pomiędzy grupami antysocjalistycznymi w Czechosłowacji i ZSRR'. Po znalezieniu u niego 14 egzemplarzy podziemnego czasopisma 'Robotnik', zatrzymany 29.02.1980 na 48 godzin; ponadto przeprowadzono z nim rozmowę ostrzegawczą" - zanotowano w Instytucie Pamięci Narodowej w opisie zasobu archiwalnego, jaki zgromadziła na Czaputowicza komunistyczna policja polityczna.
SB próbowała go zmusić do współpracy, gdy trafił do więzienia, nazywanego przez władze "ośrodkiem odosobnienia" w stanie wojennym. Odmawiał jednak jakiejkolwiek rozmowy z funkcjonariuszami. Czaputowicz został internowany, bo zakładał i rozwijał opozycyjne wobec władzy organizacje studenckie. W dalszej części opisu zasobu archiwalnego IPN czytamy:
"W maju 1980 współorganizował Akademickie Biuro Interwencyjne Studenckiego Komitetu Solidarności, a od września uczestniczył w tworzeniu NZS, wchodząc w skład Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego. Internowany po wprowadzeniu stanu wojennego. W aktach zaznaczono, że podczas internowania SB podejmowała 28.04., 21.05. i 26.06.1982 bezskuteczne próby nawiązania dialogu operacyjnego - 'za każdym razem odmawiał wyjścia na rozmowę'. SB odnotowała, że po zwolnieniu z internowania utrzymywał systematyczne kontakty z osobami znanymi z 'postawy antysocjalistycznej'".
Drugi raz w więzieniu
Gdy w 1985 roku wstąpił do ruchu Wolność i Pokój, nadal był inwigilowany przez SB. Jak można wyczytać w opisie archiwalnym IPN celem tego rozpracowania były "kontrola i ograniczenie antypaństwowej i antysocjalistycznej działalności" WiP, którego Czaputowicz szybko stał się jednym z liderów. W aktach sprawy zachowały się liczne meldunki operacyjne terenowych jednostek SB na temat działalności ruchu.
Wolność i Pokój był interesującym przykładem organizacji, która walczyła z komuną i jednocześnie głosiła pacyfistyczne idee. WiP-owcy protestowali przeciw budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu, budowie zapory wodnej w Czorsztynie, żądali zniesienia kary śmierci, skrócenia obowiązkowej służby wojskowej oraz możliwości "odpracowania" służby w szpitalach czy zakładach pomocy społecznej przez osoby, których poglądy nie pozwalają na służbę z bronią palną w ręku.
Za działalność w WiP Czaputowicz trafił drugi raz do więzienia (razem z Piotrem Niemczykiem). Był przetrzymywany w nim bez wyroku siedem miesięcy. Ostatecznie wyrok skazujący Niemczyka i Czaputowicza za kierowanie nielegalną organizacją nie zapadł. Izba Wojskowa Sądu Najwyższego umorzyła postępowanie w ich sprawie (na wniosek prokuratora generalnego i pod naciskiem międzynarodowej opinii publicznej, między innymi akcji wysyłania listów przez Amnesty International). Po tym postanowieniu obaj wyszli z aresztu.
Pokój, rozbrojenie i seminarium z młodym Orbanem
Ruch Wolność i Pokój, w którym Czaputowicz odpowiadał za sprawy współpracy międzynarodowej głosił ideę rozbrojenia politycznego, polegającego na usunięciu przyczyn konfliktów międzynarodowych, a nie tylko redukcji arsenałów w sensie technicznym.
"Czas, aby wobec nieskuteczności działań podejmowanych przez rządy, same społeczeństwa Wschodu i Zachodu, mające stanąć naprzeciwko siebie w ewentualnej wojnie, rozpoczęły działania prowadzące do dialogu i wzajemnego poznania" - napisano w deklaracji ideowej WiP .
Jacek Czaputowicz wspólnie z Jaremą Dubielem (później, w wolnej Polsce liderem różnych pozarządowych organizacji ekologicznych) przedstawiali wizję pokoju między zwaśnionymi stronami żelaznej kurtyny na konferencji prasowej dla zachodnich dziennikarzy zwołanej w styczniu 1986 roku w mieszkaniu Jacka Kuronia na warszawskim Żoliborzu.
Rok później, z inicjatywy między innymi Czaputowicza ruch Wolność i Pokój zorganizowało niezależne seminarium pod tytułem "Pokój międzynarodowy i porozumienia helsińskie", co było wydarzeniem o tyle niezwykłym, że w totalitarnej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej władza zdecydowanie zwalczała wszelkie formy obywatelskiej aktywności odbywające się poza kontrolą władzy. Tymczasem 7 maja na plebanię parafii Miłosierdzia Bożego w Warszawie zjechało 200 osób z Polski i 50 gości z szesnastu innych państw, między innymi z zachodnioniemieckiej Partii Zielonych czy amerykańskiej Kampanii dla Pokoju i Demokracji.
Na tamto seminarium w parafii na Żytniej nie dojechali wolnościowi działacze węgierscy, którym komunistyczne władze odmówiły paszportów na wyjazd do Polski. Zorganizowali więc podobne seminarium u siebie - w listopadzie 1987 roku. Jacek Czaputowicz reprezentował na nim polski ruch Wolność i Pokój, a seminarium to otwierał świeżo upieczony absolwent prawa Uniwersytetu Budapeszteńskiego Viktor Orban.
Nowy minister spraw zagranicznych RP zna więc osobiście od trzydziestu lat obecnego premiera Węgier, który uchodzi za jedynego sprzymierzeńca Polski w sporze z Unią Europejską o rozumienie praworządności w polityce wewnętrznej.
Działalność Czaputowicza w wolnej Polsce
Służba Bezpieczeństwa zakończyła inwigilowanie Jacka Czaputowicza dopiero 8 maja 1990 roku z powodu "ustania przyczyn będących powodem wszczęcia i prowadzenia S[prawy] O[peracyjnego] R[ozpracowania]".
Gdy premierem był Tadeusz Mazowiecki, Czaputowicz trafił do MSZ jako dyrektor departamentu.
Do budynku przy alei Szucha Jacka Czaputowicza zaprosił profesor Krzysztof Skubiszewski, który ściągał wtedy do resortu młodych naukowców i działaczy Komitetu Obywatelskiego. Na początku Jacek Czaputowicz został wicedyrektorem, a potem dyrektorem Departamentu Konsularnego i Wychodźstwa. Był odpowiedzialny za reformę służby konsularnej i odbudowę relacji z organizacjami polonijnymi na świecie. Z MSZ odszedł po dwóch latach.
Po kilkuletniej przerwie wrócił do administracji publicznej i został w 1998 roku zastępcą Szefa Służby Cywilnej, w czasie, gdy tym urzędem kierował Jan Pastwa. Po ośmiu latach pracy w Służbie Cywilnej wrócił do MSZ - został dyrektorem Departamentu Strategii i Planowania Polityki Zagranicznej MSZ, gdzie był odpowiedzialny za długofalową strategię polskiej polityki zagranicznej.
W 2008 roku premier Donald Tusk powierzył mu kierowanie Krajową Szkołą Administracji Publicznej nazywaną kuźnią urzędników. Gdy nad uczelnią gromadziły się ciemne chmury - i w 2012 roku w raporcie Kancelarii Premiera pojawia się pytanie o sens istnienia tej szkoły - stanął w obronie swojej szkoły. W październiku 2012 roku podał się jednak do dymisji w proteście przeciwko obcięciu rządowej dotacji dla KSAP. Zastąpił go na tym stanowisku jego były przełożony w Służbie Cywilnej, Jan Pastwa.
Na zapleczu, a potem w środku rządu PiS
Jacek Czaputowicz jest absolwentem Szkoły Głównej Planowania i Statystki (dzisiejszej Szkoły Głównej Handlowej). Prace doktorską i habilitacyjną, poświęcił stosunkom międzynarodowym. Od 2016 roku jest profesorem nauk społecznych. Nominację profesorską wręczył mu prezydent Andrzej Duda.
W czasie, gdy rząd PiS oraz jego polityczne zaplecze robiło wszystko, aby Donald Tusk nie został na drugą kadencję szefem Rady Europejskiej, Jacek Czaputowicz był szefem Akademii Dyplomatycznej przy MSZ. Po tym jak Rada Europejska - przy jedynym głosie sprzeciwu polskiej premier Beaty Szydło przedłużyła misję Tuska, Czaputowicz opublikował na łamach tygodnika "Do Rzeczy" publicystyczną analizę, w której dowodził, że wybór ten można podważyć na gruncie obowiązującego prawa europejskiego.
Autor wskazywał, że Tusk został wybrany nie przez jednoznaczne głosowanie za, a wskutek braku sprzeciwu (z wyjątkiem głosu polskiej premier). "Demokracja wymaga, by głos na danego kandydata był wyraźny i jednoznaczny, a nie dorozumiany. (...) Sposób wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej może wskazywać, że żadne państwo nie chciało wziąć odpowiedzialności za wysunięcie kandydatury Donalda Tuska wbrew stanowisku Polski. Zdawano sobie sprawę, że byłoby to pogwałcenie obowiązujących zasad" - pisał wtedy Czaputowicz.
Tego samego dnia, gdy ukazał się artykuł Czaputowicza, czyli 27 marca 2017 roku, minister spraw zagranicznych obwieścił w TVN24, że w wyborze Tuska "doszło do fałszerstwa".
- Mamy dzisiaj ekspertyzy mówiące o tym, że Tusk został wybrany w sposób, który można zakwestionować na poziomie prawa europejskiego - mówił Waszczykowski w programie "Jeden na Jeden" w TVN24.
Tamta wypowiedź szefa MSZ wywołała polityczną burzę i żądania ujawnienia ekspertyz. Waszczykowski nigdy ich nie ujawnił. Nie wskazał nawet, kto jest ich autorem. Z jednym wyjątkiem. Powiedział, że swoją opinię na temat nielegalności wyboru Tuska opiera na artykule profesora Jacka Czaputowicza opublikowanym w tygodniku "Do Rzeczy". Pół roku później, we wrześniu 2017 roku, premier Beata Szydło powołała Czaputowicza na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych odpowiedzialnego za sprawy prawne i traktatowe.
Jacek Czaputowicz zasiada w Radzie Programowej Prawa i Sprawiedliwości. Jest ona organem doradczym Rady Politycznej PiS.
Autor: jp,pj//now / Źródło: tvn24.pl