W weekend na torach kolejowych w rejonie stacji Mika w powiecie garwolińskim na Mazowszu i w okolicach Puław w województwie lubelskim doszło do incydentów. Jak przekazał szef MSWiA, w Mice doszło "do odpalenia ładunku wybuchowego", który uszkodził tory kolejowe, a w okolicach Puław do zniszczenia trakcji i - w odległości kilkuset metrów - umieszczenia na torach obejmy. W poniedziałek późnym popołudniem Prokuratura Krajowa poinformowała o otwarciu śledztwa w sprawie dokonania na rzecz obcego wywiadu "aktów dywersji o charakterze terrorystycznym, skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej".
Marcin Kierwiński o dywersji na kolei: sytuacja była bardzo poważna
Kierwiński odniósł się do zdarzenia w pobliżu stacji Mika w "Kropce nad i" w TVN24. Pytany, co to był za ładunek, powiedział, że "na te wszystkie pytania odpowiedzą eksperci". - Natomiast wydaje się, że sytuacja była bardzo, bardzo poważna, choć mieliśmy też jako kraj w tej sprawie, dużo, dużo szczęścia - dodał.
Szef MSWiA mówił, że w niedzielę rano "jeden z maszynistów zawiadomił, że coś nierównego jest na torach". - Maszynista kolejnego pociągu zatrzymał pociąg, wezwał służby, stwierdzono jednoznacznie przerwanie torów - dodał.
Pytany, ile pociągów przejechało w miejscu odpalenia ładunku, powiedział, że "zabezpieczony został materiał dowodowy, monitoring z pobliskich miejsc, tam gdzie te kamery są". Dodał, że "określony zostanie dokładnie termin, data, godzina, kiedy z tą eksplozją mieliśmy do czynienia".
Według nieoficjalnych informacji RMF FM, zanim zauważono wyrwę w torach, przejechały przez nią trzy pociągi.
Kierwiński został też zapytany, czy był jeden ładunek wybuchowy, który wybuchł oraz czy były inne, które nie wybuchły.
- Nic mi nie wiadomo o innych ładunkach, tutaj będę się zasłaniał tajemnicą śledztwa dla dobra szybkiego wykrycia sprawców, ale z całą pewnością mieliśmy w tej sprawie bardzo dużo szczęścia, jeżeli chodzi o to, w jaki sposób ten ładunek został zdetonowany, jeśli tak można powiedzieć - powiedział.
Dodał, że "znaleziono przewód". - Wszystko wskazuje na to, że za pomocą tego przewodu ten ładunek został zdetonowany - mówił szef MSWiA.
Radio Zet podało nieoficjalnie, że w pobliżu uszkodzenia torów na trasie Warszawa–Lublin odkryto urządzenie do rejestracji obrazu oraz drugi ładunek wybuchowy, który nie eksplodował.
Kierwiński przekazał też w "Kropce nad i", że znaleziono "rzeczy, które mogą bardzo pomagać służbom w identyfikacji osób, które do tego incydentu, aktu terroru mogły doprowadzić".
Kierwiński: nosi to znamiona bardzo poważnej operacji
Minister dopytywany o to, dlaczego do aktu dywersji wybrano takie miejsce, powiedział, że jest ono "bardzo charakterystyczne", a ta trasa kolejowa "bardzo ważna".
- Ta magistrala (...) też służy do przewozu wsparcia dla Ukrainy. (...) Miejsce, gdzie mieliśmy do czynienia z tym aktem terroru, jest miejscem bardzo charakterystycznym. Na wyjściu z zakrętu, na wysokim nasypie, czyli takie miejsce, które potencjalnie - jeżeli takie były zamierzenia sprawców - mogło generować jeszcze więcej problemów, jeszcze więcej ofiar, jeżeli by wszystko, jeżeli chodzi o ten ładunek, zadziałało tak, jak zapewne sprawcy planowali - opisywał szef MSWiA.
- Nosi to znamiona bardzo poważnej operacji wykonanej przez osoby, które znały się na rzeczy - dodał. Kierwiński zaznaczył, że rosyjskie służby "rekrutują wykonawców takich operacji przez internet" i są to "często osoby bez doświadczenia, a czasami są to osoby z doświadczeniem".
Podkreślił przy tym, że czeka na ustalenia służb i do tego czasu nie będzie kategorycznie wskazywać, jakiego typu byli to dywersanci. - Sama akcja, same przygotowanie wysadzenia torów, to już jest akcja, która wymaga więcej wiedzy od aktów takich, z którymi mieliśmy do tej pory do czynienia - wskazał.
Jako przykład podał podpalenie centrum handlowego przy ul. Marywilskiej w Warszawie. Śledczy ustalili, że zostało ono dokonane na zlecenie rosyjskiego wywiadu. - Z tej perspektywy na pewno było to lepiej przygotowane i miało być bardziej dotkliwe dla Polski - ocenił.
- Nie mam wątpliwości, że Rosja jest tym krajem, który ma interes w destabilizowaniu sytuacji w Polsce, w tworzeniu antyukraińskich nastrojów i że tak naprawdę z dużym prawdopodobieństwem, tym kierunkiem, którego należy szukać, to jest kierunek rosyjski - mówił szef MSWiA. Zapewnił też, że "sprawcy tego aktu sabotażu zostaną złapani i ukarani".
Szef MSWiA z apelem
Kierwiński podkreślił, że "służby na bieżąco współpracują" z zagranicznymi partnerami. - Ta wymiana informacji na temat aktów sabotażu, które mogą się pojawić, na temat tego, co planują służby rosyjskie, jest na stałe - dodał.
Zapewnił, że "każdy sygnał" o "dziwnych osobach kręcących się w okolicach infrastruktury krytycznej", jest "sprawdzany na bieżąco przez policję" i zwrócił się do widzów. - Jeżeli widzicie, słyszycie coś niepokojącego, (jak) wybuch, natychmiast zgłaszajcie tę informację do służb - zaapelował.
Szef MSWiA wskazał, że gdyby nie zgłoszenie i "gdyby nie to, że służby działają prewencyjnie, to tę obejmę znacznie trudnie byłoby znaleźć".
Kierwiński: prezydent jest informowany zgodnie z wymogami
Paweł Szefernaker, szef gabinetu prezydenta Karola Nawrockiego, we wpisie w serwisie X oświadczył, że "prezydent oczekuje na pełne i wyczerpujące informacje od szefów służb na temat bezpieczeństwa Polaków".
Gość TVN24 mówił, że "służby z całą pewnością informacje przedstawią panu prezydentowi w stosownych trybach przewidzianych przez ustawę bądź konstytucję". Dodał, że Biuro Bezpieczeństwa Narodowego też samo w ciągu dnia przekazało, że prezydent jest informowany na bieżąco.
- To jest trochę tak, że obóz pana prezydenta chce powiedzieć: "o, zobaczcie, pan prezydent nie jest informowany". Jest informowany zgodnie z takimi wymogami, jakie nakłada na służby polskie prawo - zaznaczył Kierwiński.
Autorka/Autor: js,sz/tr
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24