Jak informował resort zdrowia, w ramach rządowego programu in vitro uzyskano niemal 10 tysięcy ciąż. - To jest niesamowity sukces tych rodzin, które skorzystały. Dlatego, że większość tych osób, które mogą cieszyć się z uzyskanej ciąży, to prawdopodobnie były osoby, które latami cierpiały - mówiła w TVN24 w sobotę Narine Szostak ze Stowarzyszenia Płodność Start. Zdaniem doktora Grzegorza Mrugacza z Kliniki Bocian, program może zachęcić coraz młodsze osoby do in vitro.
Ministerstwo Zdrowia udostępniło w czwartek informacje na temat pierwszego półrocza działania rządowego programu in vitro w piśmie zamieszczonym w serwisie X przez ekonomistę i analityka gospodarczego Rafała Mundrego. Następnie dokument ten udostępniła także szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna.
Z pisma wynika, że do końca 2024 roku do programu zakwalifikowało się 23 510 par i uzyskano 9 258 ciąż.
ZOBACZ TEŻ: Jak Polacy oceniają rządowy program in vitro?
"Niesamowity sukces"
W sobotę wyniki te komentowali w TVN24 Narine Szostak ze Stowarzyszenia Płodność Start, mama dziewięcioletniej dziewczynki i autorka książki "Mamo, Tato, a co to jest in vitro?" oraz doktor Grzegorz Mrugacz z Kliniki Bocian, która zajmuje się leczeniem niepłodności.
- To jest niesamowity sukces tych rodzin, które skorzystały, dlatego, że większość tych osób, które dzisiaj mogą cieszyć się z uzyskanej ciąży, to prawdopodobnie były osoby, które latami cierpiały, które latami zmagały się z niepłodnością i barierą również, taką blokującą, do korzystania z metody in vitro, były z pewnością finanse - zauważyła Szostak.
- Odkąd nie ma tej blokady, odkąd jest program, od 1 czerwca ubiegłego roku ruszył program rządowy, znacznie więcej par może korzystać i efekty są takie, jakie są - stwierdziła.
"Budujące liczby"
- Z naszego punktu widzenia, jako lekarzy zajmujących się od wielu lat tą problematyką, obserwujemy niewątpliwie dużo większą zgłaszalność par potrzebujących pomocy, szybsze decyzje w tym kierunku, żeby podjąć się specjalistycznego leczenia - mówił z kolei doktor Mrugacz. - I faktycznie te ostatnie siedem miesięcy to był okres chyba najcięższej pracy naszych klinik, jeśli chodzi o przeprowadzane procedury, więc te liczby, które są podawane przez ministerstwo, są naprawdę liczbami budującymi - dodał.
Jego zdaniem "niewątpliwie da się zauważyć, że czynnik finansowy był barierą podjęcia decyzji, choć również nie zawsze wynikało to z braku finansów u danej pary". - Czasami jest to bodziec, taki inicjujący w ogóle myślenie, że państwo wspiera, więc spróbujmy, może coś się powiedzie. No i jak widać, sukcesy są - stwierdził.
Zaznaczył, że in vitro jest najbardziej skuteczną w postępowaniu metodą leczenia niepłodności. - To nie oznacza, że nie należy próbować również metod zachowawczych - dodał.
"Para zmagająca się z niepłodnością na przykład 10 lat, a para zmagająca się dwa lata, to są dwie różne sytuacje"
Doktor Mrugacz zwrócił uwagę, że przy takiej strukturze refinansowania leczenia in vitro, jaką mamy w Polsce, "będziemy mieli w następnych latach młodszych pacjentów podchodzących do leczenia".
- Co jeszcze, moim zdaniem, zwiększy naszą skuteczność i da szybciej ludziom możliwość posiadania dzieci, a to jest naprawdę niebagatelne w aspekcie socjologicznym, bo para zmagająca się z niepłodnością na przykład 10 lat, a para zmagająca się dwa lata, to są dwie różne sytuacje. I życzę wszystkim, żeby jak najszybciej podejmowali decyzję o postępowaniu najskuteczniejszym - zachęcał.
Szostak opowiedziała, że codziennie rozmawia z kobietami, które pytają o doświadczenia pacjentów związane z metodą in vitro.
- Ile to trwało? Czy to boli? Czy rzeczywiście jest tak, że ten proces stymulacji jajników jest tak wymagający emocjonalnie i fizycznie? Chcą po prostu wiedzieć dokładnie wszystko - mówiła. - I te doświadczenia pacjenckie są na tyle ważne, że one gdzieś tam przełamują też te bariery - powiedziała.
Dodała, że to pomaga pacjentkom "podjąć szybciej decyzję, bo okazuje się, że nie taki diabeł straszny, jak go rysują, że nie ma się czego bać, że jest to skuteczna, dobra metoda i warto z niej po prostu skorzystać, jeżeli zmagamy się z zaburzeniami płodności".
"Jestem na siebie zła, że nie zdecydowaliśmy się wcześniej"
Doktor Mrugacz zaznaczył, że często in vitro kończy się sukcesem już za pierwszym podejściem. - Oczywiście są przypadki bardzo trudne, gdzie trzeba więcej tych prób, ale refundacja dotyczy czterech prób. Więc jest to naprawdę szeroka refundacja, plus do tego refundacja leków - powiedział.
- Jestem żywym przykładem takiej sytuacji, kiedy pierwsza procedura przynosi efekt - dodała Szostak. - Te zmagania z niepłodnością, które trwały prawie 10 lat, dzisiaj z perspektywy czasu, kiedy na to patrzę, to trochę jestem na siebie zła, że nie zdecydowaliśmy się wcześniej na tę metodę. Bo niestety straciliśmy parę lat z naszego życia, a rzeczywiście wystarczyło po prostu podjąć tę decyzję, żeby cieszyć się rodzicielstwem - podsumowała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock