"Iloraz inteligencji 121. Egocentryk, samotnik". Droga Trynkiewicza z pierwszej ławki do celi śmierci


Mariusz Trynkiewicz. Dla lekarzy egocentryk z ilorazem inteligencji 121. Jedynak i oczko w głowie rodziców. Na podwórku "grubas", a dla siebie chłopak "podobny do nikogo". Prymus z pierwszej ławki z nieobronioną przez błędy w maszynopisie magisterką. "Życiowy pechowiec" - mówił o sobie. Obcy, który straszył sąsiadów wizjerem w drzwiach z wymalowanymi od wewnątrz więziennymi kratami.

Nieśmiały prymus

Matka urodziła Mariusza Trynkiewicza w wieku 26 lat. O dziecko starali się z mężem od dawna.

Lekarze powiedzieli, że byłoby lepiej, gdyby nie planowali kolejnych. Gdy Mariusz dopytywał o to, dlaczego nie ma brata, odpowiadała cierpliwie: "bo nie możemy".

- To typowy jedynak, tak go wychowywaliśmy - przyznawała. Otaczany troską, trochę rozpuszczony, do świata podchodził z wyższością.

To ona miała z Mariuszem najlepszy kontakt. Rozmawiali dużo i - wydawało się - o wszystkim.

- Była spokojna. Byłem kochany, wszystko robili dla mnie - tak Trynkiewicz opisywał swoje dzieciństwo.

Pytany o wady matki, odpowiadał: "za długo się mną zajmowała, rozpieszczała mnie".

Ojciec był na uboczu. Ciągle zawalony pracą "starszy wizytator Kuratorium" nie interesował się jego sprawami osobistymi.

- Ale można było liczyć na jego pomoc. Nie prowokował konfliktów, był opanowany - charakteryzował ojca. Z wyglądu czuł się podobny do matki, "psychicznie do nikogo".

Jako dziecko nie chorował. Jakieś zapalenie uszu, odra, najpoważniejsza żółtaczka zakaźna. Bardziej martwił jego brak kontaktu z otoczeniem - opowiadała Urszula Trynkiewicz.

Do szkoły Mariusz poszedł w wieku sześciu lat.

Za troskę odwdzięczał się najlepszymi laurkami. Po lekcjach szedł do domu, bo nie miał z kim biegać po podwórku. Nie był wysportowany, nie imponował kolegom i koleżankom.

A jedna bardzo mu się podobała - córka koleżanki matki, widywali się w szkole. Gdzieś w okolicach trzeciej-czwartej klasy zaczęli za nim wołać "grubas". Tamtej koleżanki nigdy już nie zaczepił, "nie miał śmiałości".

Kompleks jedynaka

Do I Liceum Ogólnokształcącego im. Bolesława Chrobrego dostał się bez egzaminów. Ale prowadzenie za rączkę zaczynało mu coraz bardziej ciążyć. Opuścił się w nauce, wagarował. "Nie przejawiał zainteresowania ukończeniem szkoły" - pisał w notatce na żądanie prokuratury dyrektor liceum.

Zapytany później o najmniej przyjemne wspomnienie z domu Trynkiewicz wróci do tamtego okresu - "bo wyrządzał rodzicom krzywdę".

Pierwszą klasę jeszcze jakoś przeszedł. Z jednym egzaminem poprawkowym. W połowie drugiej był już w innej szkole. Papiery zabrał ojciec, postanowili, że młody Trynkiewicz przeniesie się do technikum. Ale musi nadrobić różnice programowe żeby nie stracić roku.

Uczył się kilka tygodni, zaliczył wszystkie przedmioty i roku nie stracił.

W technikum znowu odżył. "Należał do uczniów więcej niż dostatecznych", ale nadal "nie uczestniczył aktywnie w życiu klasy", był "niechętny do zwierzeń" i "nielubiany przez kolegów".

Typowy dzień? Mariusz wracał prosto ze szkoły do domu. Był pierwszy.

O godz. 15 z pracy w przychodni lekarskiej przychodziła matka. Pracowała tam jako laborantka. Na końcu ojciec. Razem jedli obiad, później "każdy zajmował się swoimi sprawami". Tata pisał sprawozdania, mama rozwiązywała krzyżówki. Wieczorem parzyła synowi herbatę, "taką mocniejszą, przestudzoną, jak lubił" i siadali wszyscy razem w pokoju przed telewizorem.

To wtedy w Trynkiewiczu zaczęło rozwijać się marzenie o posiadaniu "braciszka, którym mógłby się opiekować".

Z marzeniem przyszło z kolei zainteresowanie małymi chłopcami, o czym mówił sam w składanych wyjaśnieniach.

Technikum Trynkiewicz ukończył w 1981 r. Pracę dyplomową pisał o obozach zagłady w Polsce w czasie II wojny światowej. Ale to dobre wyniki na olimpiadach z wiedzy technicznej miały dać mu bilet wstępu bez egzaminu na uczelnie pedagogiczne. Przynajmniej tak się wszystkim wydawało.

Zamiast brata "chłopcy"

Wybór padł na Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Krakowie. Podobno na cztery dni przed egzaminami dowiedział się, że jednak będzie musiał je zdawać.

Taką miał wersję, chociaż nikt jej nie sprawdzał. Powiedział, że nie pojedzie. - Był bardzo załamany. Przeżywał to ogromnie - wspominała mama. Wtedy po raz pierwszy zauważyła u niego tak "poważne załamanie nerwowe". Na szczęście trwało krótko.

Rodzice znów przybiegli z pomocą. W "Tygodniku Piotrkowskim" Urszula Trynkiewicz przeczytała o utworzeniu filii WSP w Kielcach i namówiła syna, żeby zdawał. Nabór był we wrześniu. Znów: kilka tygodni nauki i sukces.

Za kilka lat w uzasadnieniu wyroku skazującego Trynkiewicza na śmierć sąd stwierdzi: "rodzice bardziej interesowali się oskarżonym niż on sam".

Na roku same dziewczyny, ich trzech. Zawarli umowę, że nie będą wiązać się z koleżankami. Tak przynajmniej Trynkiewicz tłumaczył matce to, dlaczego nie chodzi na randki.

Ale Mariusz się łamie, próbuje. Poznaje Beatę. Przyprowadza ją do domu. Idealną partnerkę charakteryzuje tak: "czysta i zadbana", taka z jego charakterem i żeby lubiła spędzać z nim czas na działce.

Beata lubi wszystko. Już przed sądem powie, że chciała od tej znajomości więcej niż jej kolega, że mogła doprowadzić ona do "wywiązania się jakiegoś uczucia" i że "gdyby zaproponował małżeństwo to nie spotkałby się z odmową".

Mariusz to czuje. Któregoś dnia oświadcza matce, że będzie się żenił. Ta, zdziwiona, radzi synowi żeby poczekał z decyzją. Trynkiewicz czeka i coraz bardziej dociera do niego, że to nie jego świat.

Ostateczny dowód dostaje latem 1984 roku. Jako wychowawcy jadą z Beatą na kolonie. Próbują uprawiać seks. Ale nic nie wygląda tak, jak powinno. Nie udaje się. Więcej prób Trynkiewicz już nie podejmie.

Życiowy pech

Ostatnie dwa lata studiuje zaocznie. Wcześniej idzie mu raz lepiej, raz gorzej. Średnia 3,5. Ale egzaminy zdaje. Dużo czyta: Edmunda Niziurskiego, coś z przygody, "Pana Samochodzika". Na studiach ma opinię "odludka". W tym czasie musi już pracować, takie przepisy. Kolejny raz z pomocą przychodzi wtedy ojciec. Mariusz dostaje pracę w szkole podstawowej nr 11 w Piotrkowie Trybunalskim. Prowadzenie zajęć praktyczno-technicznych dla chłopców z klas V-VIII rozpoczyna 1 września 1984 r. Zostaje opiekunem koła fotograficznego, później prowadzi też szkolne koło strzeleckie.

Z notatki urzędowej dyrektora na temat Trynkiewicza-nauczyciela: "Do zajęć lekcyjnych przygotowywał się sumiennie (...) Uczniowie chętnie uczestniczyli w zajęciach fakultatywnych prowadzonych przez kol. Trynkiewicza, potrafił uatrakcyjnić i urozmaicić ich treść. Młodzież garnęła się do niego (...)".

I dalej: "Uosobienie ma flegmatyczne, jest małomówny, raczej nieśmiały. W stosunku do współpracowników kulturalny i koleżeński."

Większą cierpliwość ma do młodszych chłopców.

W 1986 roku zaprzyjaźnia się ze swoim uczniem Arturem K. Chłopiec odwiedza go w mieszkaniu rodziców pod ich nieobecność, zostaje na noc. Ale podobno nie śpią w jednym łóżku. - Traktowałem go jak brata. Przebywanie z nim sprawiało mi zadowolenie. Kochałem go, gdyż się nim opiekowałem. Myśli związanych z odbyciem stosunku z tym chłopcem nie miałem. Ja go inaczej traktowałem, niż innych chłopców. To był mój brat - tłumaczy później prokuratorom podczas przesłuchania, które sąd uzna za najbardziej wartościowe pod względem dowodowym.

W tym samym roku Trynkiewicz uzyskuje absolutorium. W lipcu ma obronić pracę magisterską. Jedzie na uczelnię i po kilku godzinach wraca na działkę do rodziców ze spuszczoną głową. Praca odrzucona. Mariusz mówi, że to przez błędy w maszynopisie. Od tego momentu wszystko dzieje się już błyskawicznie.

Odrzucenie pracy traktuje jako największą dotychczasową porażkę. "Życiowy pech", "zawsze coś było przeciwko mnie" - tak będzie wspominał tamten rok podczas rozmów z prokuratorami. Ale najgorsze dopiero nadchodzi.

Tydzień po terminie obrony Trynkiewicz dostaje wezwanie do wojska.

- Był załamany, nie jadł, prosił męża, aby pomógł mu załatwić odroczenie chociażby do grudnia tego roku - wspominała matka. Pewnie by się udało, gdyby nie to, że lipiec - wszyscy znajomi ojca na urlopach.

Z wyjaśnień Trynkiewicza: "(...) byłem prowadzony za rączkę, jakoś nie mogłem pokazać rodzicom, że bez ich łaski jestem w stanie coś osiągnąć".

Mariusz po raz pierwszy zaczyna wspominać o samobójstwie. Te słowa paraliżują rodziców: Urszula Trynkiewicz w prokuraturze: "Ciągle to widmo samobójstwa wisiało nad nami. Byłam już tym umęczona".

Upalny dzień. Syn przychodzi w grubych sztruksach i koszuli. Cały na czarno. Matka zauważa, że wygląda to tak, jakby nosił żałobę. Trynkiewicz odpowiada, że nosi. Po kim? "Po sobie".

Wojsko, więzienie, piętno

Koszalin, Szkoła Podchorążych Rezerwy, wrzesień 1986 r. Trynkiewicz rozpoczyna szkolenie. "Był podchorążym przeciętnym. Cechowała go skrytość i małomówność, unikał kontaktów z kolegami, był typem samotnika" - pisze o nim dowódca w opinii służbowej.

W Koszalinie jest źle. Ojciec pomaga i syna udaje się przenieść do Skierniewic. A tam jeszcze gorzej. W rozmowach z matką narzeka, że koledzy się z niego śmieją i każą mu spać w szatni, że "dłużej tego nie wytrzyma". Staje się coraz bardziej nerwowy.

Często wychodzi na przepustki do domu. Kiedy jest Piotrkowie szuka małych chłopców. Dwóch na przełomie 1986/87 roku siłą zaciąga na działkę rodziców.

Milicja szybko go łapie. Wyrok: 1,5 roku w zawieszeniu na dwa lata. Ale perspektywa więzienia Trynkiewicza nie przeraża. W czerwcu 1987 r. zwabia do domku letniskowego 12-letniego Szymona F. - wrażliwego chłopaka, który tego dnia zdaje egzamin do szkoły muzycznej. Przetrzymuje go tam przez pięć godzin.

Każe mu się rozebrać, położyć na łóżku i pozwolić dotykać swojego ciała. Kolejny proces i kolejny wyrok: razem z tym poprzednim odwieszonym Trynkiewicz musi odsiedzieć 2,5 roku.

- Największe piętno na moim charakterze wywarł pobyt w więzieniu. To dla mnie koszmar - mówi rok później prokuratorom, gdy będzie już formalnie podejrzany o dokonanie czterech zabójstw.

Trynkiewicz siedzi w tzw. "sztywnej celi": z zabójcą, robotnikiem i aferzystą gospodarczym. Ale siedzi krótko, bo już po miesiącu od wydania wyroku sąd zgadza się na czteromiesięczną przerwę w odbywaniu kary.

To w jej trakcie - 4 lipca i 29 lipca - Trynkiewicz zabije w swoim mieszkaniu najpierw Wojciecha P. a później Krzysztofa K., Artura K. i Tomasza Ł., za co sąd skaże go na karę śmierci.

"My home is my castle"

Nad drzwiami wejściowymi mieszkania umieści napis: "my home is my castle" ("mój dom jest moją twierdzą").

I jeszcze jeden, dłuższy: "Jeżeli dane ci jest chodzić po cienkim lodzie współczesnego życia, ciągnąc za sobą milczące wyrzuty miliona załzawionych oczów, nie bądź zdziwiony, gdy szczelina w lodzie pojawi się pod Twoimi nogami".

Zamontuje dodatkowy wizjer i zaklei go folią z rysunkiem imitującym więzienne kraty. Od zewnątrz ozdobi drzwi wizerunkiem końskiego łba, który zaniepokoi sąsiadów.

Ale, kiedy jeden z chłopców będzie krzyczał "ludzie, ratunku!", nikt nie zareaguje. Każdy pomyśli, że to tylko rodzinna awantura. A dzielnicowy napisze: "W miejscu zamieszkania posiadał dobrą opinię, gdyż prowadził spokojny i ustabilizowany tryb życia".

Po tym jak Piotrków obiegła informacja o zabójstwie chłopców, Mariusza odwiedził ojciec. Kazał mu wyrzucić wszystkie noże, dla spokoju. "Po co ci one?" - pytał.

Iloraz inteligencji: wysoki. Poziom agresji: przeciętny

Czwartego dnia Trynkiewicz przyszedł wieczorem do mieszkania rodziców. Prosił żeby zrobić mu herbaty, "takiej mocniejszej, przestudzonej, jak lubi". - (...) Że napijemy się wspólnie, bo dla niego to jest bardzo ważny dzień (...) - zeznawała matka.

Z koleżankami poszła na pogrzeb zamordowanych dzieci. - Od pogrzebu z synem już się nie widziałam.

Dzień później Trynkiewicza zatrzymała MO.

A lekarze po obserwacji napisali: "iloraz inteligencji 121", "zdolność planowania", "jednostka o sporych ambicjach i potrzebie prestiżu", "uczuciowość silnie egocentryczna", "nastawiony wyłącznie na zaspakajanie swoich potrzeb", "kompleks jedynaka", "przeciętny poziom agresji".

Tekst powstał na podstawie akt z procesu Mariusza Trynkiewicza, udostępnionych przez Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim.

11 lutego Trynkiewicz będzie mógł wyjść na wolność. Dziś sąd będzie decydował, czy zamknąć go w ośrodku terapeutycznym.

ZOBACZ JAK W 1989 ROKU UCHWALANO USTAWĘ, KTÓRA POZWOLIŁA TRYNKIEWICZOWI WYJŚĆ NA WOLNOŚĆ.

Autor: Łukasz Orłowski//mat / Źródło: tvn24.pl

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Wrocław przygotowuje się na nadejście kulminacyjnej fali, która spodziewana jest około godziny 2 w nocy. Kulminacja ma wynieść 610 centymetrów - poinformowała o północy Izabela Adrian z IMGW. Wcześniej, około godziny 21 Wody Polskie informowały, że czoło fali wezbraniowej minęło Opole, nie wyrządzając szkód w mieście.

Umacniają wały, przerzucają worki. "Pełne zaangażowanie" przed nadejściem fali

Umacniają wały, przerzucają worki. "Pełne zaangażowanie" przed nadejściem fali

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl, TVN24., PAP

Na nagraniach ze śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej widać, jak volkswagen z impetem wjeżdża w forda, widać ludzi stojących przy rozbitych autach, porozrzucane przedmioty. Aresztowanych zostało trzech mężczyzn. Ostatni z podejrzanych, który miał spowodować wypadek - Łukasz Żak - jest poszukiwany, wystawiono za nim list gończy. Jak informowała prokuratura, w sprawie wypadku śledczy spotkali się z bezwzględnym mataczeniem i poplecznictwem.

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Nagrania z wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Sprawca się ukrywa, prokuratura zszokowana skalą mataczenia

Źródło:
tvnwarszawa.pl, "Fakty" TVN

- Dochodzą do mnie sygnały, że w niektórych urzędach te procedury znowu stają się barierą dla ludzi. Niektórzy urzędnicy wymagają danych, które nie są potrzebne - powiedział Donald Tusk na zakończenie posiedzenia sztabu kryzysowego. Premier zwrócił się do urzędników z "uwagą, która może niektórym zepsuć humor". Podkreślił, że na szczegółową weryfikację przyjdzie jeszcze czas.

Tusk do urzędników z "uwagą, która może niektórym zepsuć humor"

Tusk do urzędników z "uwagą, która może niektórym zepsuć humor"

Źródło:
tvn24.pl

- Zapowiada się pracowita noc dla naszego lotnictwa - mówił w środę w "Kropce nad i" szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego generał Wiesław Kukuła. Dodał, że od poniedziałku rusza akcja "Feniks" - "największa operacja w historii Polski", w ramach której wojsko zaangażuje się w odbudowę terenów dotkniętych powodzią.

Wielka akcja polskiego wojska. "Pięć linii wysiłku"

Wielka akcja polskiego wojska. "Pięć linii wysiłku"

Źródło:
TVN24

- W ciągu 48 godzin w większości miejsc powinno być po kulminacji - ocenił podczas środowych obrad powodziowego sztabu kryzysowego we Wrocławiu premier Donald Tusk. - Pytanie jednak, czy wały wytrzymają. Najważniejsze jest, by dbać o wały - stwierdził szef rządu.

Tusk: to jest teraz najważniejsze

Tusk: to jest teraz najważniejsze

Źródło:
PAP

Zmarł Felicjan Andrzejczak, były wokalista Budki Suflera - potwierdził w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Zeliszewski, perkusista zespołu. Andrzejczak śpiewał przeboje takie jak "Jolka, Jolka pamiętasz", "Czas ołowiu" czy "Noc komety". Miał 76 lat.

Nie żyje Felicjan Andrzejczak

Nie żyje Felicjan Andrzejczak

Źródło:
tvn24.pl, PAP

- Przetrwaliśmy. Były chwile trudne, były chwile grozy, ale na szczęście niewiele złego się stało - mówiła w "Tak jest" prezydentka Świdnicy (województwo dolnośląskie) Beata Moskal-Słaniewska. Jak opowiadała, podczas przygotowań zabrakło regularnej dostawy worków. - Wszystkie procedury trzeba zweryfikować, bo taka sytuacja może się powtórzyć - oceniła gościni TVN24.

"Czekanie trwało kilka godzin. Mieszkańcy się niecierpliwili, my także"

"Czekanie trwało kilka godzin. Mieszkańcy się niecierpliwili, my także"

Źródło:
TVN24

Zapora zbudowana na drodze z Nowogrodu Bobrzańskiego do Krzystkowic w woj. lubuskim zdała egzamin - przekazał wieczorem mł. bryg. Arkadiusz Kaniak, rzecznik lubuskiej straży pożarnej. Jak mówił strażak, sytuacja w Nowogrodzie Bobrzańskim się ustabilizowała. Sytuacja poprawiła się także na Odrze w Cigacicach koło Zielonej Góry i w regionie lubuskim. - Na obecną chwilę nie ma zagrożenia ze strony rzeki Odra - ocenił strażak.

"Zapora zdała egzamin"

"Zapora zdała egzamin"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24

Fala wezbraniowa na Odrze zmierza w kierunku Wrocławia. Jak obecnie wygląda stan rzeki w stolicy Dolnego Śląska - można to śledzić na żywo, dzięki kamerze internetowej z widokiem na rzekę oraz panoramę centrum miasta. Obraz live można oglądać w TVN24 GO.

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Wrocław. Fala powodziowa na Odrze - kamera na żywo

Źródło:
tvn24.pl

- To miasto nie jest gotowe na zarządzanie kryzysowe. Służbami nikt nie zarządza - mówiła na antenie TVN24 mieszkanka Stronia Śląskiego. Zareagował premier Donald Tusk i poinformował o przejęciu zarządzania kryzysowego od burmistrzów Lądka-Zdroju i Stronia Śląskiego. - Robiliśmy, co mogliśmy, żeby dramat małych miejscowości był słyszalny. Jeśli poskutkowało, to znaczy, że te apele były skuteczne - powiedział w rozmowie w "Faktach po Faktach" Tomasz Nowicki, burmistrz Lądka-Zdroju.

Burmistrzowie odsunięci od zarządzania kryzysowego: ułatwi nam to podniesienie się z kolan

Burmistrzowie odsunięci od zarządzania kryzysowego: ułatwi nam to podniesienie się z kolan

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24
"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

"Jaka ewakuacja? Ja nic nie wiem. Przydałaby się szczekaczka, żeby ktoś mówił, co robić"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Prawo i Sprawiedliwość kolejny dzień krytykuje rząd za sytuację powodzian. We wtorek poseł Mariusz Błaszczak przekonywał, że brak zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej to wina Niemców i "uleganie religii klimatycznej". Z kolei Anna Zalewska w 2019 roku, jako przedstawicielka koalicji rządzącej, zapewniała, że nie powstanie więcej zbiorników retencyjnych. Teraz oskarża o ich brak Komisję Europejską.

Anna Zalewska w 2019 roku zgadzała się z tym, żeby nie budować więcej zbiorników, dziś oskarża Brukselę

Anna Zalewska w 2019 roku zgadzała się z tym, żeby nie budować więcej zbiorników, dziś oskarża Brukselę

Źródło:
Fakty TVN

W niedzielę Andrzej Duda ma spotkać się w miejscowości zwanej Amerykańską Częstochową z Donaldem Trumpem. Spotkanie polskiego prezydenta z kandydatem na prezydenta USA w szczycie kampanii może być odczytane jako wsparcie.

Andrzej Duda spotka się z Donaldem Trumpem. Wizyta odbędzie się w ważnym miejscu dla Polonii

Andrzej Duda spotka się z Donaldem Trumpem. Wizyta odbędzie się w ważnym miejscu dla Polonii

Źródło:
Fakty TVN

Kiedyś dała tysiącom kobiet szanse na usamodzielnienie się, teraz składa wniosek o bankructwo. Tupperware, działająca od 78 lat amerykańska marka plastikowych pojemników na żywność, która przynosi straty, złożyła wniosek o upadłość i poszukuje nowych właścicieli, próbując przyciągnąć młodszych klientów.

Legendarna marka w tarapatach. Kiedyś pomogła usamodzielnić się kobietom, teraz bankrutuje

Legendarna marka w tarapatach. Kiedyś pomogła usamodzielnić się kobietom, teraz bankrutuje

Źródło:
BBC

Czeska policja poinformowała w środę, że odnaleziono ciało zaginionej 70-letniej kobiety z miejscowości Kobyla nad Vidnavkou w regionie Jesionika. To już czwarta śmiertelna ofiara powodzi. Po raz pierwszy od czterech dni liczba zagrożonych powodzią terenów jest niższa niż sto. W 23 miejscach obowiązuje najwyższy poziom alarmu powodziowego.

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Wróciła do domu z centrum ewakuacyjnego. Jej ciało znaleziono zaplątane w ogrodzenie

Źródło:
PAP, Reuters

Hubert Różyk złożył w środę rano rezygnację z funkcji rzecznika prasowego Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W ostatnim czasie pojawiły się kontrowersje związane z zapowiedziami programów pomocowych resortu klimatu, w którym zatrudniony był Różyk.

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Dymisja w ministerstwie po kontrowersyjnej wypowiedzi

Źródło:
tvn24.pl

Beata Kempa, była europosłanka PiS, ma nowe stanowisko. Będzie doradzać prezydentowi. "Czas trudny, w moim regionie kataklizm powodzi i ogrom cierpienia. Pierwsze sprawy związane z kierunkami działań zostały omówione" - napisała.

Beata Kempa ma nowe stanowisko

Beata Kempa ma nowe stanowisko

Źródło:
tvn24.pl

Tempo przyrostu jest bardzo duże, widać je wręcz gołym. Spodziewamy się, że w weekend będzie około dwóch metrów - mówi Jan Piotrowski, pełnomocnik prezydenta Warszawy do spraw Wisły, pytany o sytuację na stołecznym odcinku rzeki.

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Rośnie poziom Wisły w Warszawie. "Tempo przyrostu jest bardzo duże"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Pacjentów można ewakuować, ale komory hiperbarycznej, tomografu czy rezonansu nie da się przenieść na wyższe piętro. Szpital w Nysie został zniszczony przez wielką wodę, ale Fundacja TVN pomoże go odbudować. Można pomóc, robiąc przelew bankowy, wysyłając SMS lub blika, albo oglądając specjalny blok reklamowy już w piątek po "Faktach". 

Fundacja TVN pomoże odbudować szpital w Nysie. Wesprzeć tę akcję mogą też widzowie

Fundacja TVN pomoże odbudować szpital w Nysie. Wesprzeć tę akcję mogą też widzowie

Źródło:
Fakty TVN

Podczas gdy południowo-zachodnia Polska zmaga się z katastrofalnymi powodziami, wschodnio-centralna część kraju odnotowuje susze. Jednak wątpiących w ocieplenie klimatu nawet to nie przekonuje, że właśnie doświadczamy jego skutków. Eksperci tłumaczą, dlaczego przeciwne zjawiska występują jednocześnie. I przestrzegają, że tak już będzie.

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Powódź i susza jednocześnie? "Nienormalność staje się nową normalnością"

Źródło:
Konkret24

Południowo-zachodnia Polska mierzy się z powodzią. Na wielu terenach trwa walka z żywiołem, w innych miejscach mieszkańcy przygotowują się do nadejścia wielkiej wody lub usuwają skutki kataklizmu. Są miejscowości niemal doszczętnie zniszczone. Jak o tej dramatycznej sytuacji rozmawiać z dziećmi? O czym pamiętać, by nie wzmagać w nich lęku? Na te pytania odpowiada w rozmowie z tvn24.pl Marta Wojtas, psycholożka z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Jak rozmawiać z dziećmi o powodzi? Psycholog wskazuje "kluczowy element"

Źródło:
tvn24.pl

Nowy podwariant wirusa SARS-CoV-2 o nazwie XEC rozprzestrzenia się na świecie i za kilka tygodni może być dominujący - ostrzega BBC News. Stwierdzono go już między innymi w Norwegii, Ukrainie i Niemczech, w Polsce eksperci na razie nie potwierdzają wykrycia podwariantu. - Pojawienie się XEC być może da się odczuć jeszcze tej zimy - przewiduje w rozmowie z tvn24.pl wirusolog prof. dr hab. Agnieszka Szuster-Ciesielska.

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Rozprzestrzenia się nowy podwariant koronawirusa. "Być może da się to odczuć jeszcze tej zimy"

Źródło:
PAP, The Independent, tvn24.pl

W ostatnią sobotę policja zatrzymała dowód rejestracyjny pojazdu, którym podróżował Jarosław Kaczyński. Kierowca samochodu został dodatkowo ukarany mandatem. Powodem interwencji były zbyt ciemne szyby auta. Co przepisy mówią o takich modyfikacjach?  

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Modyfikacja, która unieruchomiła samochód wożący Jarosława Kaczyńskiego. Kiedy jest niedozwolona?

Źródło:
tvn24.pl

Co najmniej 14 osób zginęło, a ponad 450 jest rannych w wyniku kolejnych eksplozji w Libanie - podał w środę Reuters. Podobnie jak dzień wcześniej, doszło do wybuchów urządzeń elektronicznych.

Krótkofalówki, smartfony i panele. Seria eksplozji

Krótkofalówki, smartfony i panele. Seria eksplozji

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

W oscarowym wyścigu w najbliższych miesiącach Polskę reprezentować będzie "Pod wulkanem" Damiana Kocura. - Ta bardzo autorska wypowiedź jest niezwykle inkluzywna i uniwersalna - powiedział w rozmowie z tvn24.pl Mikołaj Lizut, producent filmu. Dodał, że jest "przeszczęśliwy" w związku z werdyktem komisji oscarowej. Dyrektorka PISF-u Karolina Rozwód zapewniła, że w budżecie instytutu "są zabezpieczone pieniądze" na kampanię oscarową filmu. Kwoty jednak nie zdradziła.

Film "szalenie delikatny", dotyka "najtrudniejszych tematów"

Film "szalenie delikatny", dotyka "najtrudniejszych tematów"

Źródło:
tvn24.pl

Salon sukien ślubnych z Kłodzka został kompletnie zniszczony. Anna Gdowik prowadziła go w tym miejscu od ośmiu lat. Udało się uratować tylko kilka sukien i maszyny do szycia. - Nie mogę patrzeć na to, co tam się stało - mówi właścicielka. Ale nie przestaje pracować.

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

"Była kryzysowa narzeczona, są powodziowe panny młode"

Źródło:
tvn24.pl