Powrót do Polski, która nagle mnie rozpoznaje, jest bardzo wymagający i jest to dla mnie coś nowego, rzecz, do której muszę się przyzwyczaić - mówiła w "Kropce nad i" Iga Świątek, zwyciężczyni wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Jak dodała, mimo zwycięstwa "nadal czuje się Igą".
19-letnia Iga Świątek w sobotę została mistrzynią French Open, pokonując w finale Amerykankę Sofię Kenin 6:4, 6:1. W całym turnieju Polka nie straciła ani jednego seta - jako pierwsza od niemal 30 lat tenisistka.
Jak mówiła zwyciężczyni Roland Garros, mimo wygranej w turnieju "nadal czuje się Igą". - U mnie w środku się nic nie zmienia. Czuję się oszołomiona, bo powrót do Polski, która nagle mnie rozpoznaje, jest bardzo wymagający i jest to dla mnie coś nowego, rzecz, do której muszę się przyzwyczaić - powiedziała w "Kropce nad i".
Pytana o to, co powiedziałaby młodym, którzy chcieliby "zostać Igą Świątek", odpowiedziała, że życzyłaby im, "żeby nie byli Igą Świątek, ale żeby byli sobą". - Żeby spróbowali gry w tenisa, bo moim marzeniem byłoby inspirowanie młodych ludzi, żeby więcej z nich grało w tenisa, żeby wybierali tę ścieżkę i żeby wybierali ten sport - mówiła.
Świątek przyznała, że tenis był dla niej czymś ważnym. Jak jednak dodała, "miałam wrażenie, że chciałabym mieć normalne, 'nastolatkowe' życie".
- Z roku na rok byłam coraz bardziej świadoma i przełomowym momentem był wyjazd na pierwszego, juniorskiego Wielkiego Szlema w 2016 - powiedziała, mówiąc o swojej krótkiej karierze i dodała, że to właśnie wtedy uznała, że "fajnie byłoby być częścią tego wielkiego tenisowego świata".
"Mimo tego, że jestem sportowcem, to jestem też człowiekiem"
Zapytana o to, jak radziła sobie z emocjami podczas turnieju, Iga Świątek mówiła: "mimo tego, że jestem sportowcem, to jestem tez człowiekiem". - Są chwile, że buzuję, na tym turnieju kilka razy, choć nie za dużo, poniosła mnie wodza emocji - przyznała.
- Nad tym wszystkim też pracujemy. Bardzo pomogło mi to podczas turnieju, bo wydawałam się pewna siebie, co odczuwały moje przeciwniczki. Przed meczami rozmawialiśmy o tym, że kluczem będzie to, żebym dominowała na korcie. Grając z doświadczoną zawodniczką, trzeba dominować przez cały mecz - tłumaczyła.
Przyznała, że "poczucie skuteczności rosło z dnia na dzień". - Ale za każdym razem, jak dochodziła do mnie taka myśl, że mogłabym faktycznie wygrać turniej i gram na tyle dobrze, że mogłabym pokonać każdą zawodniczkę, to starałam się zejść na ziemię i opanować, bo mimo wszystko takie myśli też mogą zestresować - powiedziała.
- Często mam tak, że śni mi się, że odbijam piłkę i nagle się ruszam w łóżku. Mam psychologa w teamie i też stosujemy takie metody relaksacji, że jestem w stanie się dobrze zregenerować po meczach - dodała.
"Przełomowy moment"
Zapytana, w którym momencie wiedziała, że już jest bardzo blisko wygranej, odpowiedziała, że "przełomowym momentem" było, jak Sofia Kenin "wzięła przerwę, żeby skorzystać z pomocy fizjoterapeutki". - Zostałam sama na korcie. Wtedy usłyszałam, jak bardzo dobrze kibice się bawią. Zaczęli krzyczeć, ja zaczęłam serwować tak treningowo. Pomyślałam wtedy, że ja sama mogę też mieć przyjemność z tego meczu i że bardzo się cieszę, że oni tam są i doceniają moje wysiłki i ta interakcja z publicznością bardzo mi pomogła z tym, żeby mieć fun na korcie - mówiła Iga Świątek.
- Od tamtej pory miałam takie poczucie, że jestem bardzo stabilna i już nic nie zachwieje moją grą. I faktycznie do końca seta już nie przegrałam żadnego gema bodajże - dodała.
Iga Świątek o swojej ekipie: spędzamy razem tyle czasu, że właściwie to jest moja druga rodzina
Przyznała też, że po wygranej "była w szoku". - Bo kiedy jechałam na French Open, jakby ktoś mi powiedział, że go wygram, to nie uwierzyłabym i pomyślałabym, że ten człowiek gada bzdury - powiedziała. - Próbowałam bardzo zebrać swoje myśli, bo miałam dużo przemówień po meczu, które nie wyszły zbyt dobrze. To też było dla mnie dość stresujące - mówiła.
Jak powiedziała, ze swoją ekipą spędza "tyle czasu, że właściwie to jest jej druga rodzina". - Ja spędzam z nimi więcej czasu, niż w domu. Jakbym ja nie czuła się z nimi komfortowo i nie miała tyle funu na wyjazdach, ile mam, to myślę, że nie grałabym tak dobrze i to życie tenisowe nie podobałoby mi się tak bardzo - skomentowała.
- Te relacje czasami są takie, że potrafimy śmiać się z głupich rzeczy i oni mnie naprawdę dobrze znają, ale kiedy trzeba wyjść na kort i zrobić pracę, to momentalnie się przełączamy i wszystko jest profesjonalne - dodała.
Świątek: nie czuję się samotna
Iga Świątek powiedziała, iż "to prawda, że tenis jest grą ludzi, którzy często są samotni". - Ale dzięki temu, że mam taki świetny team i dzięki temu, że są dla mnie takim wsparciem, ja tego nie czuję i czerpię z tego naprawdę ogromną przyjemność - mówiła.
- Udało mi się zdobyć kilka fajnych znajomości za czasów jeszcze gimnazjum, gdzie więcej czasu spędzałam w Polsce. Te najbardziej zaufane osoby zdają sobie sprawę z tego, jaki wykonuję zawód, i że często mnie nie ma przez dwa miesiące. Jeśli ktoś to rozumie, to to jest taka osoba, której ja zaufam, która jest dla mnie najbliższa - zaznaczyła.
"Jestem wdzięczna tacie, że potrafił zaufać innym osobom, żeby się mną zaopiekowali"
Świątek przyznała, że to był pomysł taty, żeby grać w tenisa. - Najpierw zaczynała moja siostra, która jest o trzy lata starsza. Ja biegałam raczej po korcie i podawałam jej piłki, albo jej raczej przeszkadzałam - mówiła.
- Tata jest zasługą tego, że zaczęłam grać w tenisa. On motywował mnie w takich chwilach, gdzie nie chciało mi się grać. Był dla mnie ogromnym wsparciem. On sam ze swojego życia poświęcił bardzo dużo - powiedziała.
- Tata na tyle dobrze poprowadził moją karierę, że potrafił w pewnym momencie znaleźć dystans, żeby oddać mnie w ręce trenerów, którzy bardzo dobrze mnie poprowadzili. Jestem mu wdzięczna, że potrafił zaufać innym osobom, żeby się mną zaopiekowali - mówiła.
"Mimo tego, że ja dobrze radzę sobie ze stresem, to na maturze stresowałam się i był to wyjątkowy stres"
Pytana, co było bardziej stresujące - matura czy Wielki Szlem, odpowiedziała, że "matura była bardzo stresująca". - Mimo wszystko Wielkie Szlemy są cztery w roku i umówmy się, mam wiele szans na osiągnięcie sukcesów w tenisie nie tylko w Wielkich Szlemach, a matura jest jedna - powiedziała.
- Mimo tego, że ja dobrze radzę sobie ze stresem, co było widać na ekranach, to na maturze stresowałam się i był to wyjątkowy stres, taki, że po matematyce rozszerzonej wyszłam i praktycznie od razu się rozpłakałam - dodała.
Zaznaczyła, że "przerwa spowodowana koronawirusem pomogła jej się przygotować". - Gdyby nie to, miałabym o wiele większy chaos przed samą maturą - mówiła.
Co dalej z wykształceniem? "Sytuacja zmieniła się po ostatnim turnieju"
Na pytanie, co dalej z wykształceniem, odparła, że "sytuacja zmieniła się po ostatnim turnieju". - Wcześniej myślałam, że zrobię sobie rok-dwa lata przerwy, żeby zobaczyć, jak mój tenis będzie się rozwijał, jak nie mam szkoły. Ale teraz, patrząc na to, ile też mam obowiązków pozakortowych i to, że jest taka szansa, że mogę być celebrytką, to nie wiem, czy znajdę na to czas - powiedziała.
- WTA, organizacja tenisowa, ma taką możliwość zaproponowania nam studiów online, co jest fajnym pomysłem, tylko problem jest taki, że jakbym chciała studiować psychologię, która trwa trzy lata, to musiałabym to rozłożyć na osiem lat i nie wiem, czy nie jest fajniejszym pomysłem zaczekać do końca kariery i się tym zająć, kiedy będę miała wolną głowę - oceniła.
Przyznała też, że straciła rachubę, ile rakiet w życiu złamała. - Miałam taki okres w swoim życiu, gdy miałam tak 15-16 lat, że dużo łamałam. Od dwóch lat to jest rzadkość, zwłaszcza na samym korcie. Często zdarza się, że na przykład po przegranym meczu schodzę i niestety, łamię rakietę, ale też jestem człowiekiem - powiedziała.
"Na razie praca jest moją miłością"
Pytana, czy ma czas na miłość, odpowiedziała: - Na razie praca jest moją miłością.
- Cieszę się, że jestem w stanie grać w tenisa i mi to wychodzi, że znalazłam pasję, której nastolatkowie w moim wieku często szukają i nie mogą znaleźć, że mam do czegoś predyspozycje i mogę je wykorzystać - mówiła.
Jak powiedziała, chciałaby zagrać z Sereną Williams. - Ona jest w takim wieku, że nie wiadomo, kiedy skończy karierę. Chciałabym z nią zagrać niezależnie od tego, czy wygram, czy przegram - dodała.
Iga Świątek podkreśliła, że jest wciąż "tą samą osobą", ale "trochę bardziej zagubioną".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24