Wojsko zamówiło właśnie 45 Honkerów. Te samochody terenowe od lat służą żołnierzom, ale nie wszystkim następca słynnego Tarpana się podoba.
Za jednego Honkera wojsko płaci 140 tysięcy złotych, co wzbudza wiele emocji. - Ten samochód nie jest tyle wart, za ile jest sprzedawany - mówi Mateusz Multarzyński z "Nowej Techniki Wojskowej".
- Pytanie, czy w ogóle kupowanie Honkera w ramach modernizacji technicznej sił zbrojnych, to jest tak naprawdę modernizacja. Nigdy nie doczekał się pełnego dopracowania, ani też nie został porządnie zmodernizowany - dodaje.
Pojazd ma stare elementy, jak klamki od... malucha, czy kierownicę od poloneza. - To nie zmienia jego walorów użytkowych. Pojazd jest naprawdę najlepszy w tej klasie, jest obszerny, bardzo duży. Wygodny - zapewnia Zbigniew Tadeusz Tymiński, prezes Fabryki Samochodów w Lublinie.
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Żołnierze, którzy przejechali nim tysiące kilometrów o luksusach nie marzą, tylko o niezawodności. Narzekają, że zimą ciężko go odpalić.
Bo wszystkie nie są
- On nie jest tani, bo wszystkie samochody terenowe nie są tanie. Ale biorąc pod uwagę jego parametry trakcyjne, mobilność w terenie, a także gabaryty zewnętrzne, jest to auto za dobrą cenę w bardzo dobrej jakości - twierdzi Kazimierz Rogala, dyrektor handlowy lubelskiej fabryki.
Firma tłumaczy, że przy produkcji masowej cena auta mogłaby spaść nawet o kilkadziesiąt procent. Tej nie ma, ale i tak państwo ponoć tylko zyskuje.
- 140 techników posiada pracę. Przez 30 miesięcy polski rząd zaoszczędził na tak zwanej kuroniówce trzy i pół miliona złotych - wylicza Tymiński.
Źródło: tvn24