"Nie jestem aniołem". Człowiek, który uwolnił Tomasza Komendę

Źródło:
TVN24
"Superwizjer". Fragment reportażu o człowieku, który uratował Tomasza Komendę
"Superwizjer". Fragment reportażu o człowieku, który uratował Tomasza KomendęTVN24
wideo 2/5
"Superwizjer". Fragment reportażu o Remigiuszu KorejwoTVN24

Sprawę Tomasza Komendy od niemal dwóch lat śledzi cała Polska. Został skazany na 25 lat więzienia za zbrodnię, z którą nie miał nic wspólnego. Choć nie jest celebrytą, to ludzie rozpoznają go, gratulują i życzą szybkiego zakończenia procesu o zadośćuczynienie za 18 lat niesłusznie spędzonych za kratami. Mało kto jednak zna człowieka, dzięki któremu Tomasz jest dziś na wolności. Remigiusz Korejwo dotąd pozostawał w cieniu i tylko raz udzielił wywiadu telewizyjnego.

Remigiusz Korejwo to funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego Policji, który mimo licznych przeciwności losu zdecydował się podjąć sprawę, która dla wielu mogła być niewygodna. Pracował nad niewyjaśnionymi do końca gwałtem i brutalnym morderstwem nastoletniej dziewczyny. To między innymi dzięki niemu po 18 latach pobytu w zakładzie karnym niewinny człowiek opuścił więzienie. Za kraty trafiły natomiast osoby, które mogą stać za jedną z najbardziej okrutnych zbrodni lat dziewięćdziesiątych.

15 marca 2018 roku Tomasz Komenda stanął przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu w sprawie przerwy w odbywaniu kary 25 lat pozbawienia wolności. – Czekaliśmy wszyscy w napięciu. Nie zapomnę, jak w pierwszych słowach sędzia powiedział, że nie dostanie przerwy w odbywaniu kary – wspomina Remigiusz Korejwo. Ale kilkanaście sekund później oznajmił, że postanawia z urzędu warunkowo zwolnić Tomasza z więzienia.

Człowiek, który uwolnił Tomasza Komendę. Zobacz materiał "Superwizjera" w internecie

Po 18 latach niesłusznego pobytu w zakładzie karnym skazany za brutalny gwałt i morderstwo 15-letniej dziewczyny Tomasz Komenda usłyszał, że wychodzi na wolność. Matka skazanego w pierwszych słowach do przedstawicieli mediów dziękuje Remigiuszowi Korejwie i prokuratorom Dariuszowi Sobieskiemu i Robertowi Tomankiewiczowi. – Są naszymi bohaterami – podkreśla.

– Nie wierzę w Boga. Modliłem się do papieża, bo go widziałem na własne oczy: "Jeżeli jesteś święty, proszę cię, jeśli mam iść do góry już teraz, to weź mnie teraz. A jeśli mam wyjść na wolność, to pozwól mi wyjść na wolność" – opowiada Tomasz Komenda. – Pół roku później zapukał do bram więzienia pan Remik. Takich rzeczy się nie zapomina. One są do końca życia w głowie. Wkręcili mi żarówkę, która się nie paliła przez 17 lat – dodaje.

Tomasz Komenda po 18 latach spędzonych w więzieniu zostaje wypuszczony na wolnośćTVN24

Po trzeciej nieudanej próbie samobójczej Tomek stwierdził, że istnieje jakiś powód, dla którego musi żyć. Rok po wizycie Remigiusza Korejwy w zakładzie karnym, sąd zdecydował, że Tomasz Komenda może skorzystać z warunkowego przedterminowego zwolnienia i poza murami więzienia czekać na całkowite oczyszczenie go z zarzutów. Stało się to za sprawą na nowo podjętego śledztwa, które zainicjował Remigiusz Korejwo. I po wniosku prokuratorów do sądu, że w więziennej celi siedzi niewinny człowiek.

Funkcjonariusz przyznaje, że chciał się wziąć za tę sprawę. – Policjant jest człowiekiem i jeśli ma jakieś przeczucie, to powinien również działać zgodnie ze swoimi przekonaniami, sumieniem – uważa.

Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak tajemnicą zbrodni w Miłoszycach zajmował się w 2006 roku. Odwiedził wówczas w zakładzie karnym Tomasza Komendę. Nie zakładał, że jest niewinny. Chciał dowiedzieć się, z kim zamordował dziewczynę. Tomasz Komenda nie zdradził, bo i też nie mógł. Remigiusza Korejwę reporter poznał dziesięć lat później, gdy dowiedział się, że wrócił do sprawy, by odnaleźć dwóch pozostałych morderców i zamknąć raz na zawsze do dziś niezamknięte śledztwo. Efekt śledztwa nawet dla niego był zaskakujący. Wspólnie z prokuratorami doprowadził do zatrzymania dwóch osób podejrzanych o dokonanie zbrodni, ale wykrył coś, co przeraziło nawet jego samego. Z dnia na dzień był coraz bardziej pewny, że w więzieniu za tę zbrodnię siedzi niewinny człowiek.

Remigiusz Korejwo opowiada, że kiedy wprowadzał się do Miłoszyc i chciał znaleźć w internecie jakiekolwiek informacje na temat miejscowości, pojawiały się informacje na temat zbrodni. – Każda tragedia, która dotyczy dziecka i do tego w tak okrutny sposób zamordowanego, zgwałconego, we mnie budzi najgorsze emocje – przyznaje.

"Superwizjer". Pierwsza część dyskusji w studiu
"Superwizjer". Pierwsza część dyskusji w studiu

Sprawa wydawała się banalnie prosta

– 1 stycznia 1997 roku przed południem pojawia się telefon, że odnaleziono zwłoki 15-letniej dziewczyny. Przyjeżdżamy na miejsce, czekamy na ekipę śledczą – opowiada emerytowany policjant Wiesław Wiśniewski. – To mogło dotknąć każdego z nas. Ja też miałem prawie w tym samym wieku córkę – mówi.

15-letnia Małgosia 31 grudnia 1996 roku wyszła wraz z dwiema koleżankami na zabawę sylwestrową. Dziewczyny wsiadły do pociągu w Jelczu-Laskowicach, miejscowości oddalonej zaledwie kilka kilometrów od Miłoszyc. To było pierwsze wyjście Małgosi na nocną zabawę, na które zgodzili się jej rodzice. Po północy młody mężczyzna wyprowadził ją z klubu, bo dziewczyna źle się poczuła. Świadkowie twierdzą, że wtedy podszedł do nich chłopak podający się za jej brata o imieniu Irek. Powiedział, że zabiera siostrę do domu. Kilkadziesiąt metrów od lokalu, w którym się bawiła, sprawcy pozostawili ją nagą na kilkunastostopniowym mrozie. Dziewczyna zmarła z wyziębienia i wykrwawienia spowodowanego brutalnym gwałtem.

– To były przede wszystkim informacje o tym, że to jest niespotykana zbrodnia o nieprawdopodobnym nagromadzeniu przemocy i bardzo silne przekonanie, że dość szybko uda się znaleźć sprawców – wspomina Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej". – Pani prokurator mówiła, że to jest tak, jakby sprawcy zostawili nam swój podpis – dodaje.

Marcin Rybak opisywał sprawę zabójstwa 15-latkiTVN24

Wiesław Wiśniewski podkreśla, że sprawa "z pozoru wydawała się banalnie prosta". Dużo śladów, zabezpieczone miejsce zdarzenia i dowody. Były policjant przyznaje, że trudno jest powiedzieć, dlaczego tak się stało, że przez trzy lata nie udało się znaleźć sprawcy.

Wkrótce po zabójstwie zostaje powołana specjalna grupa, w skład której wchodzą policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Nieudolne śledztwo przez trzy lata nie przynosi efektów. W 2000 roku nastąpił przełom. Policjanci i prokuratura obwieszczają swój sukces. Zostaje zatrzymany 23-letni wówczas Tomasz Komenda. Mężczyzna mówi, że nigdy nie zapomni momentu, gdy zamykały się za nim drzwi do zakładu karnego. – Wtedy nie dochodziło do mnie, gdzie ja idę – przyznaje.

– Szedłem jak na egzekucję. Byłem zamroczony. Trzy miesiące do mnie nie docierało, gdzie ja jestem w ogóle – wspomina. Zwraca uwagę, że podczas pierwszego widzenia z matką nie mógł się do niej przytulić. Oddzielała ich gruba szyba z pleksi. – Nie mogłem jej dotknąć, czego wówczas bardzo potrzebowałem – dodaje. Wtedy Tomasz Komenda pierwszy raz targnął się na swoje życie.

Dowody nie wskazują na winę Komendy

Tomasz Komenda konsekwentnie podczas trwania procesów we wszystkich instancjach nie przyznaje się do winy. Mimo iż sprawców mogło być dwóch, a nawet trzech, śledztwo zostaje zamknięte a sprawa na długie lata trafia do szuflady. 20 lat po zbrodni wraca do niej Remigiusz Korejwo. Chce znaleźć dwóch pozostałych morderców. Swoje ustalenia przekazuje prokuratorom: Dariuszowi Sobieskiemu i Robertowi Tomankiewiczowi. Sprawa przybiera nieoczekiwany obrót.

– Od samego początku, gdy zaczęliśmy analizować ten materiał dowodowy, to mówiąc kolokwialnie, coś tu nie grało – mówi prokurator Robert Tomankiewicz. – Układaliśmy z tych puzzli obraz zbrodni, ale ciężko było włożyć w ten obraz gdziekolwiek puzzel z nazwiskiem Tomasz Komenda – dodaje.

– Prokurator Robert Tomankiewicz po tym, jak powiedziałem mu, co wiem i co ludzie mówią, powiedział mi: "Wiesz o tym, że jeśli my tkniemy tę sprawę i nam to nie wypali, to ty będziesz miał ciężko" – wspomina Remigiusz Korejwo.

Ponowna analiza akt po 20 latach dość szybko przynosi nowe odkrycia. Remigiusz Korejwo z prokuratorami postanawiają sprawdzić wszystkich mężczyzn, którzy byli feralnej nocy w dyskotece, a w późniejszym czasie dopuścili się przestępstw na tle seksualnym. Był wśród nich Ireneusz M. To on typowany jest jako kolejny sprawca. Ireneusz M. był nie tylko w dyskotece, ale i na posesji, gdzie odnaleziono zwłoki dziewczyny.

- Nie wiem, dlaczego wtedy nikt nie zwrócił uwagi na to, że on mówił, że trzymał tam rower, że będą tam jego ślady, bo trzymał tam alkohol. Ireneusz M. się wyślizgnął pomiędzy palcami wtedy – zwraca uwagę Korejwo.

Okazało się, że Ireneusza M. nie trzeba było nawet szukać. Przebywa w zakładzie karnym we Wrocławiu, gdzie odsiaduje wyroki za gwałty. Był przesłuchiwany cztery dni po zbrodni w Miłoszycach, ale wówczas nikt nie zwrócił na niego uwagę. Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak, pod pewnymi warunkami stawianymi przez Remigiusza Korejwę i prokuratorów, dostał zgodę na spotkanie z mężczyzną na terenie aresztu śledczego we Wrocławiu.

– Według mnie tego morderstwem nie można nazwać, bo ta dziewczyna zamarzła. Obrażeń też nie miała, nie została tam pobita. Odbyła stosunek, została na mrozie i zamarzła – tłumaczy Ireneusz M.

Ireneusz M. chociaż wielokrotnie skazany, zarzeka się, że nigdy nikogo nie zgwałciłTVN24

Jeżeli Ireneusz M. jest kolejnym sprawcą, to znać musiał go Tomek, który został skazany za współudział w gwałcie i morderstwie. – Najważniejszą rzeczą było pogadanie z Tomkiem. Mamy sprawcę, tym Irkiem miał być Tomek, a tutaj jest nagle Irek prawdziwy i jest Tomek, który nie jest Irkiem – opowiada Remigiusz Korejwo. – Kiedy przewieźliśmy Tomka na przesłuchanie, on nas widząc, powiedział: "Panowie, 18 lat na was czekałem". Przewieźliśmy go do prokuratury samochodem, w którym były szyby. Tomek patrzył na te wszystkie nowe budowle, jakby był na innej planecie – wspomina policjant.

- Na mnie zrobiło wrażenie oczywistości, że mam sprawcę. Pamiętam moje zastanawianie się, rozmowy z obrońcą na temat dowodów, wynikające z mojej ciekawości, dociekliwości, ale nie pamiętam u siebie jakichkolwiek wątpliwości, co do winy – przyznaje dziennikarz Marcin Rybak.

"Superwizjer". Druga część dyskusji w studiu
"Superwizjer". Druga część dyskusji w studiu

Bity i torturowany Tomasz Komenda, pomimo tego że miał mocne alibi od rodziny i przyjaciół, z którymi spędzał sylwestra, ostatecznie przyznał się do tego, że feralnej nocy był w Miłoszycach. – Brnąć w lata 90., patrząc się na organy ścigania, na wymiar sprawiedliwości, to były etapy, że ja się bałem – podkreśla Remigiusz Korejwo. Policjant wspomina, jak bał się, gdy pierwszy raz pojechał do Teresy Klemańskiej, matki Tomasza Komendy. – Rozmawiała ze mną. Spodziewałem się zupełnie innych osób. Byłem skierowany bardziej na opinię z akt śledztwa, na te wszystkie opisy, jacy to źli ludzie są – zwraca uwagę. – Zobaczyłem normalną rodzinę. To w ogóle nie pasowało, nie było zbieżne – dodaje.

- Miał próby samobójcze. Dostałam od niego list, w którym się żegnał, że to nie ma sensu, że on nie wytrzyma. Więc biegusiem przybyłam w tę stronę i krzyczałam do okien, że rodzina nie straci jednej osoby, ale dwie, bo ja pójdę za tobą. Będą dwie trumny stały, nie jedna – mówi Teresa Klemańska.

Przez 18 lat pani Teresa, matka Tomka, ani razu nie opuściła widzenia z synem. Wiedziała, że Tomek jest niewinny. Przez wszystkie te lata, kiedy jej syn siedział w więzieniu, robiła co w jej mocy, żeby pomóc mu, ale nikt nie chciał jej wysłuchać. Nikt nie chciał rozmawiać z matką pedofila i mordercy, za jakiego uchodził Tomek.

- Pamiętam fragment sceny, gdzie przychodzi do redakcji. Siadamy i ona mówi, że jest matką Tomasza Komendy. Z jej punktu widzenia to była ta jedna rozmowa, w której ja jej nie pomogłem, bo nie umiałem albo nie chciałem przedstawić punktu widzenia matki – mówi dziennikarz Marcin Rybak. – Mogłem zrobić znacznie więcej i o to mam do siebie pretensje, że nie potraktowałem jej poważnie, jako partnera do rozmowy z innego punktu widzenia – przyznaje. Przez wiele lat Pani Teresa nie miała w sobie dość odwagi i siły, by zmierzyć się z wizytą na grobie ofiary zbrodni z Miłoszyc.

Matka Tomasza Komendy Teresa Klemańska nie opuściła żadnego widzenia z synemTVN24

- Tu nie jest za ciekawie i w zakładach karnych dzieją się naprawdę sceny z takimi osobami, z takimi artykułami – mówi Tomasz Komenda podczas przesłuchania. Choć tego nie powiedział, można domyślać się, co miał wtedy na myśli. Powszechnie wiadomo, jak traktuje się w zakładach karnych pedofilów i morderców dzieci.

Remigiusz Korejwo był synem opozycjonisty, uczniem seminarium duchownego, strażnikiem granicznym i ostatecznie funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego Policji. – Każdy etap w życiu powoduje, że człowiek zaczyna nabywać doświadczenia i kieruje tak swoim życiem, żeby się nie zmarnować, żeby się nie nudzić tym życiem – mówi Remigiusz Korejwo. Opowiada, że chciał być misjonarzem, wyjechać na Madagaskar i pomagać ludziom. – To było moje marzenie – przyznaje. – Poszedłem tam po ósmej klasie podstawówki. Ja wtedy wszedłem z dziecka w dorosłość, ale życie tak mnie pokierowało, że doszedłem do wniosku, że nie jestem w stanie przebaczać bardzo złym ludziom – dodaje.

Wyjątkowo wspomina czasy pracy w Straży Granicznej. – Tam przeżyłem najlepsze chwile, nawet pod takim względem, że skoki spadochronowe, jakieś ćwiczenia, działania, są emocje i strach. Wiadomo, że każdy z nas się bał. Robiliśmy wspaniałe rzeczy, na krawędzi. Momentami naprawdę niebezpieczne – podkreśla.

- Akurat trafił mi się Remik, młody chłopak, nieopierzony. Próbowałem go uczyć wszystkiego, co ja umiem. Zawsze był na miejscu, zawsze był pierwszy, bo chciał – mówi instruktor wspinaczki Piotr Myśliwiec, który współpracował z Remigiuszem Korejwą w Straży Granicznej.

Remigiusz Korejwo przed podjęciem pracy w policji był uczniem seminarium duchownego i strażnikiem granicznymTVN24

Nieudolne śledztwo

Po rozwiązaniu jednostki straży granicznej, w której służył kilkanaście lat, postanowił przenieść się do policji. Zasilił szeregi Centralnego Biura Śledczego Policji. Kilka ostatnich lat zajmował się głównie przestępczością narkotykową, jednak morderstwo nastoletniej dziewczyny nie dawało mu spokoju. Poprosił swoich przełożonych o zgodę na zajęcie się tą sprawą.

- Dość szybko, nawet bez dowodów, dało się odczuć, że chłopak jest ofiarą tego. W noc sylwestrową wsiąść do pociągu, autobusu i się udać do Miłoszyc? To jest niemożliwe wręcz, a tym bardziej w tamtym czasie – mówi Remigiusz Korejwo. – Na tej dyskotece było dużo mieszkańców z Miłoszyc i okolicznych wsi. Nie znalazł się żaden świadek, który stwierdził: tak, tam był ten pan, Tomasz Komenda – zwraca uwagę.

Przez trzy lata nieudolnego śledztwa zmieniło się kilku prokuratorów. Człowiekiem, który w 2000 roku stawiał Tomaszowi Komendzie zarzuty i wnioskował o areszt tymczasowy, był czwarty z kolei prokurator Stanisław Ozimina. – Ja go pierwszy raz w życiu widziałem i raz przesłuchiwałem. Zrobił na mnie wrażenie małomównego człowieka. To było jednorazowe spotkanie. Dopiero przesłuchanie daje jakąś wiedzę, a z tego co pamiętam, to ono było bardzo krótkie – wspomina Stanisław Ozimina.

Przed prokuratorem Tomasz Komenda zeznał, że w noc sylwestrową do godziny 2 przebywał w swoim domu we Wrocławiu, gdzie odbywała się impreza sylwestrowa, w której brał udział ze swoimi braćmi, kolegami, koleżankami oraz rodzicami. Zeznał, że około godziny 2 w nocy opuścił mieszkanie i sam pojechał autobusem do miejscowości Gajków.

Tomek zeznał, że z Gajkowa do Miłoszyc udał się już na piechotę. Reporter "Superwizjera" z Remigiuszem Korejwą odtworzyli drogę, jaką musiałby pokonać Komenda feralnej nocy, gdy doszło do zbrodni w Miłoszycach. – To było sprawdzane. Nie było takiego autobusu. Nie mógł jechać autobusem – mówi policjant.

Według ich wyliczeń jazda autobusem w obie strony zajęłaby mu około godziny. Z kolei pokonanie 24 kilometrów pieszo zajęłoby przynajmniej pięć godzin. Miał jeszcze wejść na dyskotekę, napić się piwa, poznać dziewczynę o imieniu Kasia i odbyć z nią stosunek. Według wyliczeń potrzebowałby na to przynajmniej siedmiu godzin. Co więcej, przesłuchani w charakterze świadków rodzina i znajomi, którzy byli w domu na zabawie sylwestrowej, zeznali, że Tomek nigdzie nie wychodził tej nocy, bo zaraz po północy, pijany poszedł spać. Prokurator nie dał wiary zeznaniom kilku osób, które dawały Tomkowi bardzo mocne alibi.

Tomasz Komenda podczas zeznania wyjaśnił, że szczegóły jego podróży przekazał policjant, który prowadził przeciwko niemu postępowanie. Przyznał, że to policjant mu mówił, co ma wyjaśniać.

Zanim Tomasz Komenda trafił do prokuratury, przesłuchiwany był przez Zbigniewa P., funkcjonariusza ze specjalnej grupy powołanej do rozwikłania sprawy zabójstwa z Miłoszyc. Tomasz twierdzi, że to właśnie on miał go bić i katować. Reporter pół roku szukał emerytowanego już policjanta. Mężczyzna zapadł się pod ziemię. W końcu udało się ustalić numer jego telefonu. Mężczyzna jednak nie chciał rozmawiać.

Remigiusz Korejwo to funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego PolicjiTVN24

Fałszywe zeznania

Skoro jak twierdzi Tomasz Komenda, jego zeznania zostały wymuszone biciem i zastraszaniem, to rodzi się pytanie, co z dowodami, które go pogrążyły? Śledczy przyjmują więc jedną z wersji, że Komenda może być niewinny. Rozpoczyna się nowy, trudny etap śledztwa i weryfikacja dowodów obciążających Tomasza zebranych 18 lat temu przez policję i prokuraturę.

- Ja sam bym nic nie zrobił. Ja też miałem fajnych kolegów i koleżanki, którzy mi pomagali, byli biegli, którzy musieli się zaangażować w przebadanie tych wszystkich rzeczy, dowodów – opowiada Remigiusz Korejwo.

- Tomasz Komenda został skazany na podstawie trzech dowodów. Opinii z zakresu badań DNA, opinii z zakresu badania ugryzień i opinii z zakresu osmologii – informuje prokurator Robert Tomankiewicz. Biegli stwierdzili, że to ślady zębów Tomasza Komendy znajdują się na ciele ofiary. Inny biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że włos zabezpieczony na czapce znalezionej na miejscu zbrodni jest włosem Tomasza Komendy, na co miały wskazywać badania DNA. Ostatnim, kluczowym dowodem miał być ślad osmologiczny. Eksperyment procesowy, do którego wykorzystano dwa policyjne psy miał ostatecznie zdecydować o winie Tomasza. Dwa wilczury wskazały, że czapka znaleziona na miejscu zbrodni, była czapką Tomasza Komendy. Tyle, że Tomek w czapce nigdy nie chodził.

- Przebadaliśmy jeszcze raz te wszystkie rzeczy, nie ma tam Tomka Komendy. Nie ma go nigdzie. Na żadnym z ubrań, na żadnej rzeczy, która została przebadana najnowszymi metodami przez nasze laboratorium Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu – zwraca uwagę Remigiusz Korejwo. Były prokurator Stanisław Ozimina przyznaje, że Tomasz Komenda sam mówił, że pies go skazał na 25 lat pozbawienia wolności.

Skąd zatem w ogóle Tomasz Komenda znalazł się w śledztwie w sprawie zbrodni z Miłoszyc? Odpowiedź znajduje się w zeznaniach byłej znajomej rodziny państwa Komendów. Śledczym, którzy od trzech lat prowadzili śledztwo, zeznania kobiety wystarczyły, by zatrzymać mężczyznę i przedstawić mu zarzuty.

- Przecież ja wiem, co oni jej zrobili. Prokurator mi powiedział. Podobno odciski zębów Tomka zgadzają się i DNA się zgadza, i że czapka się zgadza. Że jeden pies doszedł do tej czapki – mówi kobieta. Na informację, że nic się nie zgadza, reaguje zdziwieniem. – To oszukali, gnoje – dodaje.

- Akta przyjmą wszystko. Jak się przeczyta akta w sprawie miłoszyckiej, to się widzi obraz tragedii w sposób subiektywny – wskazuje Remigiusz Korejwo. – Powinien być tam przedstawiony obraz obiektywny, wynikający z dowodów, zeznań świadków – dodaje.

Najwyraźniej nikt wówczas nie zadał sobie trudu, by zweryfikować, jakimi motywami kierowała się Dorota P., wskazując właśnie Tomasza. Jego matka przez wiele tygodni opiekowała się dzieckiem Doroty P. Kobieta jednak coraz częściej zostawiała swoje dziecko o wiele dłużej niż się na to umawiały. Na tym tle dochodziło do coraz częstszych konfliktów między nimi.

Dziś już bez wątpienia można stwierdzić, że śledczy preparowali dowody przeciwko Tomaszowi, bo presja opinii publicznej i przełożonych funkcjonariuszy była tak duża, że gotowi byli poświęcić kogokolwiek, byleby tylko zamknąć sprawę zbrodni w Miłoszycach. Drogą do ostatecznego uniewinnienia Tomasza Komendy było ustalenie faktycznych sprawców morderstwa. Analizując akta sprawy, Remigiusz wpadł na trop drugiego z podejrzanych.

Według śledczych drugim podejrzanym jest Norbert Basiura, chłopak, który w 1997 roku był na dyskotece. Pracował tam jako ochroniarz. Początkowo, co być może uśpiło czujność śledczych, sam sprawiał wrażenie osoby, która chce pomóc w wyjaśnieniu zbrodni. Podawał nazwiska potencjalnych sprawców – w końcu sam usiadł na ławie oskarżonych, podejrzany o gwałt i morderstwo dziewczyny.

Mężczyzna nie przyznaje się do winy. – Z ręką na sercu nie mam nic wspólnego z tą zbrodnią. Ja jej nie popełniłem – zapewnia. Mężczyzna na jednym z pierwszych przesłuchań przyznał się do tego, że odbył stosunek z dziewczyną. Potem jednak swoje zeznania odwołał, twierdząc że na ich treść miał wpłynąć przesłuchujący go funkcjonariusz. Ślady biologiczne zabezpieczone na odzieży dziewczyny świadczą jednak o jego udziale w zbrodni.

Norbert Basiura został skazany przez sąd pierwszej instancji na karę 25 lat pozbawienia wolnościTVN24

Pierwszym z podejrzanych w sprawie zbrodni z Miłoszyc był Ireneusz M. Przed sądem zeznaje, że był na dyskotece. – Przyjechałem tam około godziny 9. Faktycznie byłem tam na podwórku wcześniej i zostawiłem tam rower za gankiem i poszedłem na dyskotekę – opowiada.

Ireneusz M. kilkukrotnie skazywany był za gwałty. Jego sposób działania był bardzo podobny. Po alkoholu stawał się agresywny. Swoje ofiary miał odurzać substancją chemiczną - w przypadku Małgosi, co wykazała ekshumacja, była to karbamazepina, substancja obecna w dostępnych na rynku lekach. Ireneusz M. pozostawił również ślady biologiczne na bieliźnie dziewczyny, a jeszcze raz wykonana opinia jednoznacznie wskazuje, że to nie Tomasz Komenda podczas gwałtu gryzł dziewczynę po ciele, a Ireneusz M.

- Dla mnie to jest totalna głupota – mówi w rozmowie z reporterem "Superwizjera" Ireneusz M. – W życiu nigdy nikogo nie zgwałciłem – zapewnia. Ireneusza M. poza twardymi dowodami, zdaniem śledczych, pogrążyły też jego własne zeznania sprzed dwudziestu lat. – Był na dyskotece, w której uczestniczyło około 200-300 osób. Natomiast w zeznaniach tych mówił tylko o jednej dziewczynie – wskazuje prokurator Robert Tomankiewicz. – Na pewno miała skarpety do kolan. Były paski: zielony, czerwony i biały. Ja tam też nie siedziałem nie wiadomo ile, tylko odpocząłem chwilę i poszedłem dalej – mówi przed sądem Ireneusz M.

- Ireneusz M. opisywał sposób zachowania tej dziewczyny i opisywał drobiazgowo, precyzyjnie, jak była ona ubrana. To było nienaturalne. Tylko sprawca mógł wiedzieć, że miała białe skarpetki pod getrami i pod butami – stwierdza prokurator Robert Tomankiewicz. – To była dla nas pewność, że ma on związek z tą zbrodnią – dodaje.

Często mówi się, że mordercy są w pierwszym tomie akt. Zarówno Ireneusz M. jak i Norbert Basiura byli w pierwszym tomie.

Prokurator Robert TomankiewiczTVN24

Uniewinnienie i skazanie sprawców morderstwa

Podczas przesłuchania Tomasz Komenda został pouczony, że gdyby się przyznał do winy, po 17 latach mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z więzienia. – Nigdy nie przyznam się do czegoś, w czym nie miałem ani jednego procenta udziału. Nie będę się przyznawał do czegoś, czego nie zrobiłem – deklaruje. Niecały rok po tym przesłuchaniu, Tomasz stał się wolnym człowiekiem, chociaż jeszcze nie uniewinnionym, bo czekał na posiedzenie Sądu Najwyższego w swojej sprawie. Świat przez te osiemnaście lat zmienił się zupełnie. Tomasz musiał uczyć się go zupełnie od nowa.

Na ten dzień Tomasz czekał 18 lat. Po trzech miesiącach od warunkowego, przedterminowego zwolnienia z zakładu karnego usłyszał, czy Sąd Najwyższy oczyści go z zarzutów i uniewinni, czy skieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu.

16 maja 2019 roku paradoksalnie, tak jak kiedyś wszyscy dziennikarze, publiczność zgromadzona na sali sądowej życzyła Tomaszowi najsurowszego z możliwych wyroków, tak w tym dniu nie było chyba nikogo, kto nie trzymałby za niego kciuków i liczył na jego całkowite uniewinnienie przez Sąd Najwyższy. Na sali sądowej w ostatnim rzędzie siedział Remigiusz Korejwo.

Największym pragnieniem Tomasza Komendy po tym, gdy usłyszał, że jest niewinny, był wyjazd do Rzymu. Jak sam mówił, w Boga nie wierzy, ale modlił się do zdjęcia zawieszonego koło jego pryczy na ścianie więziennej celi. Był na nim wizerunek Jana Pawła II.

- Papież mnie wysłuchał i powiedział, że wyjdę na wolność. Dlatego obiecałem sobie, że pojadę do Rzymu na grób papieża i podziękuję mu osobiście – mówi Tomasz Komenda.

Reporter "Superwizjera" Grzegorz Głuszak przyznaje, że w 2006 roku, kiedy pierwszy raz spotkał się z Tomaszem Komendą w zakładzie karnym, miał wątpliwości, czy aby na pewno słusznie znajduje się w miejscu, w którym był. Niewiele mógł wtedy jednak dla niego zrobić. - Teraz czułem satysfakcję, że jego uwolnienie choć w niewielkim stopniu, ale stało się moim udziałem, choć o wiele lat za późno. Teraz mogłem spełnić marzenie Tomka i zabrać go do Rzymu – mówi dziennikarz.

Wielkim marzeniem Tomasza Komendy był wyjazd do RzymuTVN24

- Mam przekonanie, że nie zachowałem się w tej sprawie profesjonalnie i po ludzku uczciwie. Pisałem artykuły z przekonaniem. Co więcej, pisałem z głębokim przekonaniem, że są obiektywne i bezstronne – przyznaje Marcin Rybak z "Gazety Wrocławskiej". – Mam pretensje, że nie przejrzałem akt sprawy, że nie wysłuchałem pani Teresy. Ta sprawa pokazuje, że z wielką pokorą należy podchodzić do punktu widzenia różnych osób i pokazuje, że nie ma rzeczy oczywistych – dodaje.

- Nie jestem aniołem. Jestem normalnym człowiekiem. Tak miało być. Nasze losy zostały tak pokierowane, że nasze ścieżki się gdzieś skrzyżowały – mówi Remigiusz Korejwo z Centralnego Biura Śledczego Policji.

Ireneusz M. i Norbert Basiura zostali skazani przez sąd pierwszej instancji na karę 25 lat pozbawienia wolności. Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów i prokuratorów odpowiedzialnych za śledztwo przeciwko Tomaszowi Komendzie. Dorota P. w wyniku choroby zmarła w 2018 roku. Prokuratura nie zdążyła przesłuchać jej na okoliczność składania fałszywych zeznań. Tomasz Komenda czeka na wyrok sądu w sprawie odszkodowania i zadośćuczynienia za 18 lat pobytu w zakładzie karnym.

Autorka/Autor:Grzegorz Głuszak, asty, kab

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN

Magazyny:
Raporty:
Pozostałe wiadomości

Zakończyły się wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii. Tuż po zamknięciu lokali poznaliśmy wyniki sondaży exit poll. Wygrała Partia Pracy, uzyskując 410 mandatów w 650-osobowej Izbie Gmin.

Wybory w Wielkiej Brytanii. Wyniki exit poll

Wybory w Wielkiej Brytanii. Wyniki exit poll

Źródło:
PAP

Łukasz Smółka został nowym marszałkiem województwa małopolskiego. Radni sejmiku, w którym większość ma PiS, dopiero za szóstym razem porozumieli się co do poparcia dla kandydata własnej partii. Wcześniej pięciokrotnie odrzucili Łukasza Kmitę. Łukasz Smółka był w ostatniej kadencji wicemarszałkiem województwa, wcześniej znany był jako hojnie nagradzany człowiek ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Działał także w ochotniczych strażach pożarnych.

Strażak, samorządowiec i człowiek Adamczyka. Kim jest Łukasz Smółka, nowy marszałek Małopolski?

Strażak, samorządowiec i człowiek Adamczyka. Kim jest Łukasz Smółka, nowy marszałek Małopolski?

Źródło:
tvn24.pl

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski komentował doniesienia o wywieraniu nacisku przez Mateusza Morawieckiego na włoską premier Giorgię Meloni, aby odmówiła przyjęcia polskiego ambasadora wyznaczonego przez rząd. - Sprawdziłem tę pogłoskę i niestety potwierdza się - powiedział Sikorski w "Kropce nad i".

Morawiecki naciskał na Meloni? Sikorski: sprawdziłem tę pogłoskę i niestety potwierdza się

Morawiecki naciskał na Meloni? Sikorski: sprawdziłem tę pogłoskę i niestety potwierdza się

Źródło:
TVN24

Po wyborze nowego zarządu województwa małopolskiego radna PiS Barbara Nowak złożyła swój mandat. To akt sprzeciwu wobec działania polityków tej partii, którzy wykazali się nieposłuszeństwem względem prezesa Jarosława Kaczyńskiego. - Zdrajcy nie powinni zasiadać na wysokich stanowiskach i dostawać nagrody za to, co zrobili - powiedziała dziennikarzom.

Barbara Nowak złożyła mandat radnej. "Zdrajcy nie powinni dostawać nagród"

Barbara Nowak złożyła mandat radnej. "Zdrajcy nie powinni dostawać nagród"

Źródło:
tvn24.pl

Pół żartem, pół serio lekarze zastanawiają się, czy przeszczep wątroby, który wykonali, będzie refundowany, bo był tylko tymczasowy. Lekarze wszczepili pacjentce wątrobę zmarłego dawcy, ale tylko na czas, aż jej wątroba się zregeneruje. No i udało się.

Po wypadku straciła 80 procent wątroby. Nową dostała na 11 dni. "To jest pierwsza taka operacja na świecie"

Po wypadku straciła 80 procent wątroby. Nową dostała na 11 dni. "To jest pierwsza taka operacja na świecie"

Źródło:
Fakty TVN

W mediach pojawiły się nieoficjalne informacje o planowanym spotkaniu premiera Węgier Viktora Orbana z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Na doniesienia mediów zareagował premier Donald Tusk. "Plotki o pańskiej wizycie w Moskwie nie mogą być prawdziwe" - napisał po angielsku premier i oznaczył Orbana we wpisie na platformie X.

Tusk zaczepia Orbana w sieci. "Plotki nie mogą być prawdziwe. Czy jednak mogą?"

Tusk zaczepia Orbana w sieci. "Plotki nie mogą być prawdziwe. Czy jednak mogą?"

Źródło:
PAP

- Wydatki na obronność w deklaracji ministra obrony narodowej nie ulegną obniżeniu - powiedział w "Faktach po Faktach" Jacek Siewiera. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego był także pytany o to, z jakim celem polska delegacja uda się na szczyt NATO w Waszyngtonie.

Szef BBN: wydatki na obronność nie ulegną obniżeniu

Szef BBN: wydatki na obronność nie ulegną obniżeniu

Źródło:
TVN24

W centrum Krakowa doszło do awarii sieci wodociągowej - pękła jedna z rur. Zalane zostały okolice budynku dawnej Poczty Głównej. Z kolei część ulic Wielopole, Kopernika i Westerplatte jest odcięta od wody. Rozkopano jezdnię - prace naprawcze będą tam trwały przez cały piątek.

Awaria wodociągów w Krakowie. Centrum miasta pod wodą, zamknęli ulicę

Awaria wodociągów w Krakowie. Centrum miasta pod wodą, zamknęli ulicę

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas swojego przesłuchania na komisji do spraw Pegasusa nie złożył pełnego przyrzeczenia przed swoimi zeznaniami. Komisja wnioskowała o nałożenie grzywny na Kaczyńskiego. Wniosek został pozytywnie rozpatrzony przez Sąd Okręgowy, ale od tej decyzji odwołał się prezes PiS. Sąd Apelacyjny utrzymał jednak w mocy postanowienie sądu I instancji.

Kaczyński odwoływał się od grzywny. Jest decyzja sądu

Kaczyński odwoływał się od grzywny. Jest decyzja sądu

Źródło:
PAP

- My nie chcemy od nikogo jałmużny. My chcemy, żeby ci, którzy korzystają z naszych treści, za to płacili - powiedział w programie "Fakty po Faktach" na antenie TVN24 Andrzej Stankiewicz, zastępca redaktora naczelnego Onet.pl, pytany o postulat polskich mediów w sprawie zmian w ustawie o prawie autorskim. - Tak naprawdę chodzi o jakość demokracji. Bo bez wolnych, niezależnych i silnych mediów, które są coraz słabsze przez monopolistyczne zabiegi takich koncernów jak Google, nie ma w ogóle reklam - dodał Roman Imielski, pierwszy zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej".

"Biorą sobie za darmo to, co my miesiącami w pocie i trudzie tworzymy"

"Biorą sobie za darmo to, co my miesiącami w pocie i trudzie tworzymy"

Źródło:
tvn24.pl

Przedstawiamy apel wydawców mediów cyfrowych skierowany do polityków. Ma zwrócić uwagę na regulacje odnośnie relacji gigantów technologicznych z mediami. Platformy takie jak Google i Facebook regularnie korzystają z treści mediów, obracając nimi, monetyzując, ale nie dzieląc się zyskami, co uderza bezpośrednio w redakcje i dziennikarzy.

Polskie media apelują do polityków

Polskie media apelują do polityków

Wielu wydawców mediów regionalnych przyłączyło się do protestu dotyczącego nierównych relacji z platformami cyfrowymi. Po opublikowaniu na Facebooku wpisów z wyrazami poparcia akcji, zostały one momentalne zablokowane, a w niektórych przypadkach zawieszano całe profile lokalnych portali. - Odebraliśmy to jako pogrożenie palcem przez Facebooka - siedźcie cicho, bo jak będziecie fikać, to zablokujemy wam Facebooka - mówi w rozmowie z sekcją biznesową portalu tvn24.pl dziennikarz serwisów lokalnych ziemiadebicka.pl, mojepieniny.pl i mojebieszczady.com.pl Krzysztof Czuchra.

Opublikowali post, momentalnie zniknęli z Facebooka. "To pogrożenie palcem"

Opublikowali post, momentalnie zniknęli z Facebooka. "To pogrożenie palcem"

Źródło:
tvn24.pl

Świadkowie wyciągnęli nieprzytomnego starszego mężczyznę z jeziora Tałty na brzeg w okolicy plaży w Skorupkach (woj. warmińsko-mazurskie). Mimo reanimacji około 90-letni mężczyzna zmarł.

Nieprzytomnego 90-latka świadkowie wyciągnęli z wody. Nie żyje

Nieprzytomnego 90-latka świadkowie wyciągnęli z wody. Nie żyje

Źródło:
TVN24

Pierwsza prezes Sądu Najwyższego domagała się blisko 400 tysięcy złotych od państwa za pełnienie funkcji dyrektora Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP). Jak podaje "Rzeczpospolita", Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił jej pozew i uznał jej roszczenia za bezzasadne.

Manowska chciała blisko 400 tysięcy złotych. Jest decyzja sądu

Manowska chciała blisko 400 tysięcy złotych. Jest decyzja sądu

Źródło:
"Rzeczpospolita"

Donald Trump od dawna próbuje przekonać Amerykanów, że Joe Biden z uwagi na stan fizyczny i psychiczny jest niezdolny do sprawowania urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Teraz, kiedy po bardzo słabym występie Bidena w debacie obawy te zaczęła podzielać część demokratów, kandydat republikanów nieco ograniczył swoje ataki. Bo Trump, choć robi wszystko, by politycznie zniszczyć swojego rywala, wcale nie chce, by Biden rezygnował z wyścigu o Biały Dom - pisze "New York Times".

"Trump usiadł wygodnie na tylnym siedzeniu". Nie chce przerywać demokratom 

"Trump usiadł wygodnie na tylnym siedzeniu". Nie chce przerywać demokratom 

Źródło:
tvn24.pl, Reuters, New York Times, PAP

Niektórzy operatorzy telekomunikacyjni, rozpoczęli już proces wyłączania sieci 3G, uznając ją za przestarzałą. Zmiana ta ma jednak dwie strony. Ta pozytywna, to umożliwienie korzystania z szybszego internetu na tych samych częstotliwościach. Ta druga, to konieczność wymiany części aparatów telefonicznych.

Niektóre telefony trafią do szuflady. Trwa wyłączanie sieci 3G

Niektóre telefony trafią do szuflady. Trwa wyłączanie sieci 3G

Źródło:
tvn24.pl

Najpierw wyrwali ze ścian kable i rury. Potem wyprowadzili ludzi z mieszkań poniżej. Teraz zabiorą się za cięcie żelbetonowych konstrukcji, które będą ściągać na dół dźwigiem. Na koniec odbudują dach i kominy. Operacja pochłonie trzy miliony złotych i do rozbiórki zostaną jeszcze dwie części budowli, która zadziwiała kształtem i lokalizacją przez 30 lat. Willa przypominająca statek stoi na bloku w Jastrzębiu-Zdroju ostatnie dni.

"Statek kosmiczny" tną na kawałki. Ruszyła rozbiórka słynnej willi na dachu bloku

"Statek kosmiczny" tną na kawałki. Ruszyła rozbiórka słynnej willi na dachu bloku

Źródło:
tvn24.pl

Lokalna policja otrzymała w środę wieczorem zgłoszenie w sprawie wyjątkowo brutalnego zabójstwa w miejscowości Pannarano we Włoszech. Śledczych zawiadomił sam sprawca, Benito Miarelli. Wcześniej 59-latek zadał swojemu bratu Annibale'owi ciosy nożem i pozbawił go głowy. Trwają czynności mające na celu ustalenie motywu zbrodni - informuje dziennik "La Stampa". Bracia mieli od dłuższego czasu toczyć spór.  

Wyrzucił głowę brata przez balkon. Makabryczna zbrodnia we włoskim miasteczku  

Wyrzucił głowę brata przez balkon. Makabryczna zbrodnia we włoskim miasteczku  

Źródło:
ANSA, La Stampa, Sky TG24

Absolwenci szkół podstawowych poznali wyniki egzaminu ósmoklasisty, do którego podeszli w maju. Jak mówiła na antenie TVN24 dziennikarka Karolina Słowik z "Gazety Wyborczej", wyniki pokazują, że z językiem angielskim i matematyką poradzili sobie lepiej uczniowie z dużych miast. Według Słowik może być to spowodowane korepetycjami, naciskiem rodziców, a także trudniejszą rekrutacją do szkół ponadpodstawowych.

Ósmoklasiści poznali wyniki egzaminu. "Wielkie miasta nam odjechały"

Ósmoklasiści poznali wyniki egzaminu. "Wielkie miasta nam odjechały"

Źródło:
TVN24, "Gazeta Wyborcza"

Proboszcz parafii w Rzejowicach pod Radomskiem był pijany podczas pogrzebu i usnął w jego trakcie - donosi "Gazeta Radomszczańska". Duchowny mszę rozpoczął od kazania, a potem zasnął w trakcie jej odprawiania. - Pogrzeb musiał dokończyć inny duchowny - przekazuje ks. Mariusz Bakalarz, rzecznik częstochowskiej kurii.

Pijany ksiądz usnął na pogrzebie. Ceremonię musiał dokończyć inny duchowny

Pijany ksiądz usnął na pogrzebie. Ceremonię musiał dokończyć inny duchowny

Źródło:
tvn24.pl, Gazeta Radomszczańska

Posłowie nie posłuchali apelu mediów, teraz czas na senatorów. Chodzi o nowelizację ustawy o prawie autorskim, która jest wdrożeniem przepisów unijnej dyrektywy, regulującej kwestie wynagrodzenia za wykorzystywanie utworów. Jak przestrzegają najwięksi polscy wydawcy, przepisy w kształcie, który przyjął Sejm, są bardzo niekorzystne dla mediów i mogą doprowadzić do zamknięcia wielu z nich. Zapytaliśmy największe koncerny o komentarz do nowych regulacji. Na naszą prośbę odpowiedział Google.

Dlaczego uchwalana ustawa o prawie autorskim może oznaczać likwidację wielu mediów

Dlaczego uchwalana ustawa o prawie autorskim może oznaczać likwidację wielu mediów

Źródło:
tvn24.pl

Amerykańskie służby zamierzają zabić 450 tysięcy puszczyków kreskowanych, by uratować przed wyginięciem inny gatunek sowy, puszczyka plamistego. Plan budzi kontrowersje. Niektórzy twierdzą, że urzędnicy postępują jak "prześladowcy dzikiej przyrody".

Zabiją 450 tysięcy sów jednego gatunku, by ratować drugi

Zabiją 450 tysięcy sów jednego gatunku, by ratować drugi

Źródło:
ABC News, NBC News

Rodzice byli na zakupach. Z dziećmi została babcia. Przewijała niemowlę. Wtedy, za jej plecami, 2,5 letni wnuk wszedł na wersalkę pod oknem, które było otwarte. Gdy spadał na ziemię z trzeciego piętra, rodzice wchodzili po schodach do mieszkania. Usłyszeli płacz syna.

Wchodzili do domu, usłyszeli płacz. 2,5-letni syn leżał za oknem trzy piętra niżej

Wchodzili do domu, usłyszeli płacz. 2,5-letni syn leżał za oknem trzy piętra niżej

Źródło:
tvn24.pl

Szacowana stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 4,9 procent i była niższa o 0,1 procent w porównaniu do ubiegłego miesiąca - przekazało w czwartek Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. To najniższy poziom bezrobocia od sierpnia 1990 roku.

Takiego poziomu bezrobocia nie było od 34 lat

Takiego poziomu bezrobocia nie było od 34 lat

Źródło:
PAP

Przyjaciele i współpracownicy żegnają Emilię Rennhack, z domu Kowalczyk - pochodzącą z Polski amerykańską policjantkę. Zginęła po tym, jak kierowca SUV-a wjechał w salon kosmetyczny niedaleko Nowego Jorku. "Serca nam pękają" - przekazał w mediach społecznościowych związek zawodowy nowojorskich policjantów.

Wyjechała z Polski w wieku 12 lat. Nowojorska policja żegna Emilię, ofiarę głośnego wypadku

Wyjechała z Polski w wieku 12 lat. Nowojorska policja żegna Emilię, ofiarę głośnego wypadku

Źródło:
fox5ny.com, tvn24.pl

Apel brzmi dramatycznie, ale sprawa jest wyjątkowej powagi. "Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!" - nagłówki tej treści są dziś w gazetach, na portalach, można je usłyszeć i zobaczyć w radiu i telewizji. Problem polega na tym, że globalni giganci technologiczni bezkarnie i nieodpłatnie przejmują treści tworzone przez dziennikarzy. Zarabiają krocie, a zyski transferują za granicę.  

Media we wspólnym proteście. "Jest kolejny przeciwnik, z którym musimy się zmierzyć"

Media we wspólnym proteście. "Jest kolejny przeciwnik, z którym musimy się zmierzyć"

Źródło:
Fakty TVN

Polskie media protestują przeciwko nowelizacji ustawy o prawie autorskim. Wydawcy ostrzegają, że obecnie proponowane przepisy są bardzo niekorzystne dla mediów i mogą doprowadzić do zamknięcia wielu z nich. Z tym samym problemem mierzą się media także w innych państwach - jakie tam znaleziono rozwiązania?   

Apel o zmianę ustawy o prawach autorskich. Jakie rozwiązania przyjęto w innych państwach?

Apel o zmianę ustawy o prawach autorskich. Jakie rozwiązania przyjęto w innych państwach?

Źródło:
BBC, France24, Le Figaro,  Le Monde, Reuters Institute, The Guardian, tvn24.pl

To bardzo ważny apel mediów i resort kultury powinien jak najszybciej się do niego odnieść - powiedział wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Podkreślił, że MKiDN jest odpowiedzialne za nowelizację ustawy o prawie autorskim. Posłanka Anna Maria Żukowska przekazała, że Lewica w Senacie "ponowi poprawki w obronie mediów, które składała w Sejmie". - W związku z tym, że polskie państwo jest zagrożone ogromnymi karami, bo zaniedbania poprzedników są wieloletnie, musimy tę ustawę przyjąć - oświadczyła wiceszefowa komisji kultury Urszula Augustyn (KO). Dodała, że na 10 września zwołane zostanie Forum Prawa Autorskiego, "na którym chcemy rozmawiać o kształcie tej ustawy".

Kosiniak-Kamysz oczekuje stanowiska minister kultury, Lewica zapowiada ponowienie poprawek

Kosiniak-Kamysz oczekuje stanowiska minister kultury, Lewica zapowiada ponowienie poprawek

Źródło:
PAP, tvn24.pl

"Godzilla i Kong: Nowe imperium" debiutuje dzisiaj na platformie Max. Film z tytułowymi tytanami okazał się jedną z najchętniej oglądanych produkcji tego roku. Wszedł na ekrany kin pod koniec marca, zarabiając 194 mln dolarów w sam weekend otwarcia.

"Godzilla i Kong: Nowe imperium" do zobaczenia online

"Godzilla i Kong: Nowe imperium" do zobaczenia online

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

David i Victoria Beckham obchodzą okrągłą, 25. rocznicę ślubu. Z tej okazji para zamieściła w mediach społecznościowych serię archiwalnych zdjęć. Małżonkowie podzielili się też z fanami efektami okolicznościowej sesji fotograficznej.  

Beckhamowie świętują 25. rocznicę ślubu. Wyjątkowa sesja pary  

Beckhamowie świętują 25. rocznicę ślubu. Wyjątkowa sesja pary  

Źródło:
OK! Magazine, People, tvn24.pl

Stacja TVN24 w czerwcu była ponownie najchętniej oglądanym kanałem informacyjnym w kraju, osiągając 5,47 procent udziału w widowni w grupie ogólnej (widzowie powyżej 4. roku życia) - wynika z danych Nielsen TV Audience Measurement. "Fakty" TVN także pozostawiły konkurencję w tyle. Z kolei portal tvn24.pl po raz kolejny jest najczęściej czytanym serwisem internetowym stacji telewizyjnej.

Rewelacyjne wyniki TVN24, "Faktów" TVN i tvn24.pl. Dziękujemy Widzom i Czytelnikom!

Rewelacyjne wyniki TVN24, "Faktów" TVN i tvn24.pl. Dziękujemy Widzom i Czytelnikom!

Źródło:
tvn24.pl