„Mury Gostynina nie pomieszczą tego zła”. Ilu Henryków Z. jest na wolności?

Do ośrodka w Gostyninie trafiają najgroźniejsi przestępcytvn24

Przed sądem mówił, że chce poddać się kastracji i że lepszy taki „wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. Gdy wracał do celi, brał długopis i pisał do znajomych: „Życzę wam, żeby wam zdechło to, co najbardziej kochacie”. O Henryku Z. i błędach, które popełniono w jego sprawie Polska usłyszała kilkanaście dni temu. Ale dowodem na bezradność sądownictwa i więziennictwa stał się już przed wieloma laty. Specjaliści od resocjalizacji twierdzą, że takich jak on seksualnych morderców jest dziś na wolności znacznie więcej. – Nie mury Gostynina są dla nich rozwiązaniem, ale chemiczna kastracja – uważa część z nich.

Czytając akta spraw Henryka Z. i patrząc na to, jak przebiegał jego pobyt za murami więzienia, ktoś mógłby zapytać: „co nie zagrało, że w ogóle o nim mówimy?”. Wszystko wydaje się jasne: mamy do czynienia z seryjnym, sadystycznym – jak określą to później lekarze – pedofilem o zaburzeniach tak silnych, że bez kolejnych gwałtów wytrzymywał na wolności czasami miesiąc, czasami tydzień, a czasami tylko jeden dzień.

Dzisiaj Henryk Z. znów jest na wolności, bo seksuolog przez pół roku nie mógł spisać opinii w jego sprawie. Sąd niespecjalnie go do tego zmuszał. Nie robił tego ponoć dlatego, że – jak tłumaczy jeden z gdańskich sędziów – „zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności spoczywającej na biegłym i psich pieniędzy, jakie mu płaci”.

Żeby lepiej zrozumieć, jak doszło do tego, że Z. stał się jednym z największych wyrzutów sumienia polskiego sądownictwa, trzeba cofnąć się o kilkadziesiąt lat.

Może miesiąc, może dzień

Chłopak z kompleksami, najniższy w klasie, raczej nielubiany. Żaden orzeł – nawet w sporcie, który lubił. Po upadku z drzewa w wieku 12 lat lekarze stwierdzają u niego uszkodzenie mózgu skutkujące zaburzeniami charakteru i ociężałością umysłową. Wtedy po raz pierwszy zauważają nieprawidłowości w sferze emocjonalnej i popędowej. Zauważają i na tym stawiają kropkę.

Gdy Henryk Z. zaczyna ósmą klasę chęć zaspokojenia „nieprawidłowego popędu” bierze górę po raz pierwszy. Za dokonanie „czynu lubieżnego” na ośmiolatce Z. trafia do schroniska dla nieletnich. Wychodzi po ośmiu miesiącach a gdy trzy lata później chcą go wsadzić do poprawczaka pokazuje zaświadczenie lekarskie z trzecią grupą inwalidzką.

W 1973 r. łapią go po raz kolejny. Za wykorzystanie seksualnie 10-latki, rozpijanie nieletnich i pobicie trafia za więzienne kraty. Wychodzi szybko – w sierpniu 1975 r. I szybko wraca do więzienia. Kilka miesięcy później, jeszcze przed końcem roku, Z. poznaje swoją trzecią i czwartą ofiarę.

Za kolejne „lubieżne czyny” wobec 9-latka i 11-latki słyszy wyrok dwóch lat pozbawienia wolności, mimo że to recydywa.

Z więzienia ma wyjść w sierpniu 1977 r., ale wypuszczają go kilka miesięcy wcześniej, bo dobrze się sprawuje. W czerwcu, miesiąc po przedterminowym zwolnieniu, zmusza do stosunku 15-letniego chłopca i próbuje zgwałcić 18-letnią dziewczynę (swoją znajomą). Zapada wyrok – znów bardziej niż łagodny: za oba czyny łącznie trzy lata więzienia. Tym razem sąd i tak robi jednak w sprawie Henryka Z. więcej niż poprzednie, bo wysyła go na badania do szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych w Bolesławcu.

Błąd na błędzie

Między sierpniem 1978 a kwietniem 1979 roku Z. ze szpitala ucieka trzy razy. Za każdym razem po to, żeby „zaspokoić wewnętrzne podniecenie”. Raz ukrywa się przez półtora miesiąca. W końcu znów ląduje w więzieniu. Wychodzi 11 listopada 1980 roku za „wzorowe zachowanie”. Argument: „krytyczna ocena poprzedniego zachowania”.

48 godzin później Henryk Z. próbuje zgwałcić 9-latkę. Dziewczynka wyrywa się i ucieka, a przeciwko Z. nawet nie zostaje wszczęte postępowanie. Nowy tydzień zaczyna więc od uprowadzenia 10-latki. Milicjanci wchodzą przez okno do mieszkania, gdy Z. jeszcze na niej leży. Pojawiają się kilkanaście minut za późno. Wyrok: cztery i pół roku więzienia.

W trakcie odbywania kary Z. znów trafia do szpitala psychiatrycznego. Nie zatrzymywany przez nikogo urywa się stamtąd po dwóch miesiącach. Później, w czasie przesłuchań, opowie, że ucieka „celem zgwałcenia 8-letniej dziewczynki”. Cel udaje mu się zrealizować jeszcze tego samego dnia. W szpitalu pojawia się 31 maja, a już 17 czerwca znów go ścigają. Kolejna sprawa, kolejny wyrok. Tym razem sześć lat.

I znów ma szczęście. W 1989 roku w zakładach karnych wybuchają pierwsze bunty. Napięcie staje się coraz większe, bo wszyscy czekają na amnestię. Ciągle nie wiadomo jednak, kto zostanie nią objęty. W Łodzi do protestujących więźniów dołączają strażnicy. Władza nie do końca wie, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Nad ustawą amnestyjną posłowie i senatorowie pracują w wielkim pośpiechu, pod presją. Popełniają błędy, czasami chcąc dobrze. – Sytuacja w więzieniach staje się coraz poważniejsza. Nie można oczywiście działać pod presją więźniów, ale też nie można jej całkowicie ignorować – alarmuje wówczas senator Edward Wende.

Ostatecznie przechodzi ta wersja ustawy, która nie ma zbyt wielu wyłączeń. Oznacza to, że za chwilę zakłady karne opuszczą także sprawcy wyjątkowo ciężkich przestępstw i recydywiści. Henryk Z. jest wśród nich.

– Każdy, kto poznaje tę długą historię musi zobaczyć bezkres bezradności systemu sądowniczego i penitencjarnego wobec Z. Ten człowiek nigdy nie powinien był trafić do zakładu karnego, bo wiadomo było, że w jego przypadku resocjalizacja nie ma najmniejszego sensu – mówi prof. Marek Konopczyński, pedagog resocjalizacyjny przez lata pracujący z osobami zaburzonymi i niedostosowanymi społecznie.

Wolny jak biegły
Wolny jak biegłytvn24

Tam, nad rzeką

Ale przykład największego błędu systemu wobec Henryka Z. ma dopiero nadejść. 17 stycznia 1990 roku, kilka tygodni po zakończeniu odsiadki, mężczyzna pojawia się w towarzystwie Jerzego R. z wizytą u Krzysztofa B. i Małgorzaty P. W domu jest ich pięciomiesięczny syn Mirek.

Gośka i Krzysztof znają Henryka od niedawna i z doskoku. Ona wcześniej widzi go pięć, może sześć razy. Nikt nie wie, że Z. był karany za gwałty na nieletnich. Ale w mieszkaniu jest wesoło. Heniek przynosi ze sobą litr spirytusu, jakąś kiełbasę i kurczaka. Biesiadują. Chociaż on akurat pije nie za dużo, jest czujny. P. zeznaje później, że nawet przez chwilę „nie przejawiał chęci zainteresowania dzieckiem”.

Wieczorem do mieszkania wpadają jeszcze dwie koleżanki Gośki. Obiecują zająć się małym Mirkiem i zabrać go na zastrzyk. Pozostali ok. godz. 22 wychodzą na dyskotekę do restauracji "Piast". Tam dochodzi do jakiejś awantury. Henryk, Krzysztof i Gośka rozdzielają się.

Z. postanawia wrócić do mieszkania. Niby tylko po dokumenty. Ale w głowie powoli rysuje mu się już inny plan. Podczas przesłuchań przyznaje, że chciał zrobić coś, by wystraszyć jedną z dziewczyn, a z drugą „odbyć stosunek, czy coś w tym stylu”. – Siadł na chwilę z nami w pokoju, ale zaraz poszedł do kuchni. Wrócił z nożem, przyłożył go mojej koleżance do gardła. Ona się tak przestraszyła, złapała za ostrze, on wtedy wyrwał jej ten nóż i ją pokaleczył – zeznawała później jedna z opiekunek pięciomiesięcznego Mirka.

Uciekły obie. Z. nie gonił – obszedł tylko dom dookoła i wrócił do mieszkania. Dziecko wziął na ręce podobno tylko po to, żeby było spokojniejsze. – Gdy je podniosłem, to jednak poczułem nagle takie podniecenie. (…) Chciałem je zaspokoić. Wziąłem więc dziecko i wyniosłem je z mieszkania – zeznawał później.

Czy to był gwałt?

Mówił też, że ten raz nie różnił się niczym od poprzednich, „podniecenie było takie same” a „w danej chwili nie wiedział co robi”. I jeszcze na koniec: „Tak się stało, jak się stało”. Biegły psychiatra pisał, że Z. kierował sytuacją w taki sposób, "by ewentualnie zaspokojenie popędu seksualnego nie stanowiło dla niego zagrożenia”. I że potraktował niemowlę „instrumentalnie”. Ale to chyba niewłaściwe słowo.

Gdy funkcjonariusze zbierali relacje Z. dotyczące tego, co robił z dzieckiem, zarządzali krótkie przerwy. Suche wyliczenie zakresu obrażeń zajęło sądowi kilka minut. Kończyło je stwierdzenie, że wszystkie powstały jeszcze za życia dziecka.

Gdy Z. skończył, pomyślał: „a niech się dzieje, co chce”. I wyciągnął nogi na długiej trawie nad brzegiem Bystrzycy, gdzie – jak mu się wydawało – żaden z 300 milicjantów, szukających dziecka, nie mógł go wypatrzyć.

Pierwszy jego sylwetkę zauważył ojciec Mirka. Chwilę później na oślep okładał Henryka Z. pięściami, a funkcjonariusz próbował pomóc dziecku. Na rozprawie oskarżony oświadczał: „Zarzuty zrozumiałem, nie przyznaje się do zabójstwa, a co do gwałtu na tym dziecku, to uważam, że nie można uznać, że to był gwałt”.

Ogłaszając wyrok 25 lat więzienia sędzia uzasadniał, że czyn, jakiego Z. się dopuścił miał charakter wyjątkowy i „z uwagi na to, że działanie oskarżonego zostało skierowane na bezbronne, chore niemowlę i nacechowane było szczególnym okrucieństwem, a wręcz sadyzmem – ta kara zdaniem sądu jest współmierna do zawinienia”. Sąd drugiej instancji podtrzymał wcześniejsze orzeczenie w całości: „Jest to niewątpliwie surowa kara, ale jedynie właściwa i odpowiednia do czynu oskarżonego”.

Jest taki żart: resocjalizacja

Ale w orzeczeniu Sądu Apelacyjnego widać być może największy absurd działań wymiaru sprawiedliwości wobec Z. Bo chociaż w czasie pierwszego procesu wszyscy lekarze zgodnie powtarzali, że oskarżony będzie w przyszłości stanowił „poważne zagrożenie” dla innych i „nie ma szans na to, by jakakolwiek metoda leczenia lub wychowawcza mogła zmienić jego zboczony popęd płciowy lub na stałe go stępić”, to sąd dodawał od siebie, że kara 25 lat więzienia daje Henrykowi Z. „możliwości pełnej resocjalizacji”.

– Na jakiej podstawie? Jakiej resocjalizacji? – pyta dzisiaj Paweł Moczydłowski, były szef polskiego więziennictwa, socjolog, kryminolog i psycholog. – W latach 80. i na początku 90. w polskich sądach myślano tak: po co takiego sukinsyna żywić w szpitalu psychiatrycznym do końca życia i płacić za jego leczenie? Trzeba uczynić go poczytalnym, wskazać, że resocjalizacja ma w jego przypadku sens i zamknąć na długie lata w celi. Ale historia nas przechytrzyła – dodaje.

Według Moczydłowskiego przypadek Henryka Z. skupia problemy polskiego wymiaru sprawiedliwości z przełomu lat 80. i 90. jak w soczewce. – Absurd polegał na tym, że z jednej strony tego człowieka uznano za w pełni poczytalnego, a z drugiej - stwierdzono u niego zaburzenia tak silne, że aż niemożliwe do wyleczenia w zakładzie psychiatrycznym, ale za to dające szanse na „zaleczenie ich słowem” przez psychologów więziennych. To idiotyzm – tłumaczy.

Jak w latach 90. pracowano z więźniami takimi jak Henryk Z.? – Na wyczucie – odpowiada krótko doktor Jerzy Kahlan, psycholog penitencjarny. – Nie było planu działania, nie było pomysłów i instrukcji. Działaliśmy intuicyjnie.

03.02.2015 | Pedofil-gwałciciel i zabójca Henryk Z. przebadany. Ma trafić na obserwację
03.02.2015 | Pedofil-gwałciciel i zabójca Henryk Z. przebadany. Ma trafić na obserwacjęFakty TVN

Grzech lat minionych

Zdaniem Moczydłowskiego myślenie o resocjalizacji i próby pracy z osadzonymi takimi, jak Henryk Z., leżały w tamtym czasie „obok prawdziwych problemów”. – Całe leczenie, czy raczej „leczonko”, odbywało się pół roku przed wyjściem osadzonego z więzienia i polegało na krótkotrwałym obniżeniu jego seksualnych napięć. Dzięki temu więziennictwo dostawało alibi, że coś próbowało zrobić – opisuje były szef polskiego więziennictwa.

A co robiono przez resztę czasu? Psychologowie i wychowawcy wskazują, że skupiano się przede wszystkim na „pracy bieżącej, która pomagała funkcjonować osadzonym w zakładzie”. – A nie po wyjściu na wolność – dodaje psycholog.

Opowiada też, że kilkanaście lat temu jego współpracowniczka drżała o to, co się stanie po wyjściu jednego ze sprawców potrójnego morderstwa na przepustkę. – To „drżenie” w latach 90. nie było niczym nadzwyczajnym. Wielu z nas tak miało. Ja za „swoim” pedofilem jeździłem własnym samochodem. Wziąłem urlop. Pracowałem z nim prawie codziennie, zdążyliśmy się poznać. Wiedziałem, co może zrobić – opowiada inny były psycholog jednego z największych więziennych oddziałów terapeutycznych.

Niemal dokładnie rok temu prof. Zbigniew Lew Starowicz (zwolennik ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców - red.), komentując sprawę skazanego za poczwórne morderstwo Mariusza T., przyznawał w Sejmie, że „w miarę nowoczesny system terapeutyczny”, który daje szansę na realną pomoc sprawcom tego typu przestępstw, powstał w Polsce dopiero niedawno. I nie obejmował osób skazywanych kilkanaście lat temu.

"Henryk Z. siedział 25 lat w więzieniu, a teraz chcą go leczyć, to absurd"
"Henryk Z. siedział 25 lat w więzieniu, a teraz chcą go leczyć, to absurd" tvn24

Ilu jest Henryków Z.?

Zarówno Kahlan, jak i Moczydłowski pytani, czy przypadków takich jak ten Z. było w latach 90. więcej, odpowiadają: „Z pewnością”. A w tej chwili na rozstrzygnięcia sądów w sprawie wniosków o przymusową izolację po odbyciu kary czeka już kilkadziesiąt osób. Henryk Z. nie jest jedynym, który zdążył w tym czasie wyjść na wolność.

– I to jest dla społeczeństwa większy problem niż pojedynczy przypadek pedofila, którym przez chwilę pożyją media i który za chwilę i tak zostanie pewnie odizolowany w ośrodku w Gostyninie. Tamte mury nie pomieszczą jednak całego zła, jakie kilkanaście lat temu kwitło bez przeszkód w polskich zakładach karnych. Zresztą Gostynin to też żadne wyjście – wskazuje Moczydłowski.

A co nim jest?

Z ust więziennych pedagogów i psychologów najczęściej pada w tym miejscu odpowiedź: „chemiczna, dobrowolna kastracja”.

Kastracja chemiczna, to nic innego jak wyłączenie produkcji testosteronu, który jest odpowiedzialny za popęd seksualny. Polega na zażywaniu dostosowanej do potrzeb liczby tabletek. Ale i tu pojawia się problem, bo po pierwsze tabletki trzeba brać, a po drugie nawet one nie wyłączą psychicznych aspektów pedofilii.

– Mimo wszystko uważam, że to radykalne podejście jest najlepsze. I jestem pewien, że wielu osadzonych za podobne czyny co Z. na pytanie „czy zgodzi się pan poddać chemicznej kastracji w zamian za obniżenie kary?” odpowiedziałoby twierdząco – uważa prof. Konopczyński.

„Lepszy wróbel w garści…”

Takie deklaracje składał między innymi Mariusz T. Podczas jego procesu z 1989 r. sąd pytał prof. Lwa-Starowicza, czy zaburzenia oskarżonego da się leczyć. – Jest pewien lek likwidujący popęd – odpowiadał seksuolog. Ale, jak tłumaczył, jedno opakowanie kosztuje 40 dolarów, a T. musiałby brać lek do końca życia. Temat upadł.

Henryk Z. też prosił o poddanie go kastracji – jakiejkolwiek. Jeszcze przed końcem procesu mówił i pisał do sądu, że „usilnie o nią prosi” i że będzie lepiej dla wszystkich jeśli on „będzie niepłodny”.

Prośby z czasem stawały się coraz bardziej absurdalne: „ – (…) lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Najlepszym wyjściem byłoby usunięcie narządów całkowicie i zastąpienie ich żeńskimi . (…)Taka operacja jest droga, mnie na nią nie stać. I tak mam życie zmarnowane”.

W innym miejscu sądowych akt kolejny zapis na ten temat: „ – (…) cel uświęca środki. (...) To jest poważna sprawa proszę wysokiego sądu. Nie chcę. żeby ta rozprawa zakończyła się wyłącznie tylko wyrokiem pozbawienia iluś tam lat wolności i umieszczeniem w zakładzie karnym. (…) Nie chcę już więcej przeżywać podobnych scen i tragedii rodzin poszkodowanych przeze mnie istot”. * Kilka dni temu biegli zdecydowali, że Henryk Z. musi przejść kilkutygodniową obserwację w ośrodku zamkniętym w Gostyninie. Sędziowie wyrazili na to zgodę, ale decyzja musi się uprawomocnić. Później Z. czeka posiedzenie sądu ws. ewentualnego objęcia go „ustawą o izolacji niebezpiecznych przestępców”. Zaplanowano je na 16 marca.

Autor: Tamara Barriga, Łukasz Orłowski / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do premiera z prośbą o przekazanie danych dotyczących zawiadomień skierowanych do prokuratury po przeprowadzonych audytach instytucji publicznych - pisze serwis Money.pl. "Chodzi jej o naruszenia Kodeksu wyborczego, które mogą skutkować odrzuceniem sprawozdania finansowego komitetu wyborczego" - czytamy. Serwis dotarł do odpowiedzi Kancelarii Prezesa Ministrów w tej sprawie.

PKW chce dowodów na złamanie prawa wyborczego. Jest odpowiedź Kancelarii Premiera

PKW chce dowodów na złamanie prawa wyborczego. Jest odpowiedź Kancelarii Premiera

Źródło:
Money.pl, "Dziennik Gazeta Prawna"

Aktywista skrajnej lewicy został zatrzymany w niedzielę na północy Francji przy jednym z obiektów kolejowych - podała w poniedziałek AFP powołując się na źródło w policji. W aucie mężczyzny znaleziono klucze dostępu do obiektów technicznych kolei. Wcześniej szef MSW Francji Gerald Darmanin informował, że zidentyfikowano potencjalnych sprawców i że sabotaż przypominał, jeśli chodzi o sposób działania, akcje skrajnej lewicy.

AFP: aktywista skrajnej lewicy zatrzymany przy jednym z obiektów kolejowych     

AFP: aktywista skrajnej lewicy zatrzymany przy jednym z obiektów kolejowych     

Źródło:
PAP

Największym zaufaniem wśród Polaków cieszy się Rafał Trzaskowski, Donald Tusk i Andrzej Duda - wynika z sondażu IBRiS dla Onetu. Na czele rankingu nieufności znaleźli się Zbigniew Ziobro, Jarosław Kaczyński oraz Roman Giertych.

Zmiany na podium, na czele dwóch polityków KO. Ranking zaufania 

Zmiany na podium, na czele dwóch polityków KO. Ranking zaufania 

Źródło:
PAP

Co najmniej dwie osoby zginęły w niedzielę na jeziorze Niegocin na Mazurach, gdy prędkość wiatru sięgała 12 w skali Beauforta. W poniedziałek na wodzie nadal panuje niebezpieczna sytuacja. MOPR apeluje o pozostanie w porcie - wiatr może być niebezpiecznie porywisty.

Z jeziora wyłowiono kolejne ciało. "Prosimy nie wychodzić z portów"

Z jeziora wyłowiono kolejne ciało. "Prosimy nie wychodzić z portów"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, IMGW, tvnmeteo.pl, TVN24

Trzy kolizje na autostradzie A4, w których zderzyło się dziewięć samochodów. Ruch pomiędzy węzłami Brzezimierz i Brzeg (Dolnośląskie) na jezdni w kierunku Wrocławia odbywa się pasem awaryjnym. Jak informuje policja, nikt nie ucierpiał.

Trzy kolizje z udziałem dziewięciu aut. Kilkukilometrowy korek na autostradzie

Trzy kolizje z udziałem dziewięciu aut. Kilkukilometrowy korek na autostradzie

Źródło:
tvn24.pl

Telewizja Polska przeprosiła Donalda Tuska za uderzające w niego materiały, które były publikowane w latach 2021-2023. Stało się to w związku "z wytoczonymi przez pana Donalda Tuska w 2022 roku postępowaniami sądowymi".

TVP przeprasza Tuska. Za czerwoną poświatę, celownik i "für Deutschland"

TVP przeprasza Tuska. Za czerwoną poświatę, celownik i "für Deutschland"

Źródło:
tvn24.pl, TVP

To była akcja podzielona na etapu. Podczas ostatniego, największego policjanci weszli jednocześnie do 15 mieszkań i zatrzymali osiem osób. W sumie do aresztu trafiło 11 podejrzanych.

Weszli do 15 mieszkań, zatrzymali osiem osób. W sprawie narkotyków o wartości ponad czterech milionów

Weszli do 15 mieszkań, zatrzymali osiem osób. W sprawie narkotyków o wartości ponad czterech milionów

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan spoliczkował kilkuletniego chłopca, bo ten nie ucałował go w dłoń, wchodząc na scenę. W Turcji całowanie rąk starszych osób przyjęte jest jako oznaka szacunku.

Erdogan spoliczkował dziecko, bo nie pocałowało go w dłoń

Erdogan spoliczkował dziecko, bo nie pocałowało go w dłoń

Źródło:
PAP

Po ataku premiera Viktora Orbana na Polskę list przewodniczących Komisji do spraw Unii Europejskiej, wyrażający zaniepokojenie pierwszymi tygodniami węgierskiej prezydencji, nabiera dodatkowego znaczenia - napisał senator KO Bogdan Klich, odnosząc się do wypowiedzi węgierskiego szefa rządu. 

"Atak premiera Orbana na Polskę". Klich o liście, który "nabiera dodatkowego znaczenia"

"Atak premiera Orbana na Polskę". Klich o liście, który "nabiera dodatkowego znaczenia"

Źródło:
PAP

Policjanci przedstawili zarzuty 48-latkowi podejrzanemu o włamanie do domu w Środzie Wielkopolskiej. W wyniku tego zdarzenia do szpitala trafiły dwie ciężko ranne osoby. Kobiety nie udało się uratować, jej syn jest hospitalizowany. Niewykluczone, że jeszcze dzisiaj obywatel Mołdawii zostanie doprowadzony do prokuratury.

Po włamaniu matka nie żyje, syn ciężko ranny. 48-latek z zarzutami

Po włamaniu matka nie żyje, syn ciężko ranny. 48-latek z zarzutami

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

13,3 procent Polaków rozważa emigrację zarobkową w najbliższym roku - dowiadujemy się z badania GI Group. W porównaniu z ubiegłym rokiem odsetek spadł o 3,6 punktu procentowego. Głównym motywatorem emigracji Polaków nadal pozostają czynniki finansowe. Nowością w czołówce wybieranych kierunków jest Hiszpania, liderem pozostają Niemcy.

Tylu Polaków rozważa emigrację zarobkową w tym roku

Tylu Polaków rozważa emigrację zarobkową w tym roku

Źródło:
PAP

Na pokładach samolotów amerykańskiej linii Southwest Airlines coraz częściej wybuchają puszki z gazowanymi napojami. Zdarzenia te liczone są już w setkach, a w niektórych ranni zostali członkowie personelu pokładowego - informuje CNN. Rzecznik przewoźnika potwierdził, że jest on świadomy tego problemu i podejmuje działania, aby mu zapobiec.

W samolotach tych linii wybuchają puszki z napojami. Ekspert: są niczym małe bomby

W samolotach tych linii wybuchają puszki z napojami. Ekspert: są niczym małe bomby

Źródło:
CNN

Kolejny tankowiec zatonął w Zatoce Manilskiej na Filipinach. Jednostka MTKR Jason Bradley poszła na dno w sobotę. Na morzu trwa akcja zabezpieczania wraku, tym trudniejsza, że zaledwie kilka kilometrów dalej straż przybrzeżna stara się zażegnać skutki zatonięcia innego tankowca.

Dwa tankowce zatonęły w tym samym miejscu. Plamy ropy rosną

Dwa tankowce zatonęły w tym samym miejscu. Plamy ropy rosną

Źródło:
Manila Bulletin, tvnmeteo.pl

Tak jak interweniowaliśmy w Karabachu i Libii, to samo możemy zrobić im - oświadczył prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan, sugerując, że Ankara może rozważyć użycie siły militarnej przeciwko Izraelowi, jeśli będzie to konieczne. W odpowiedzi izraelski minister spraw zagranicznych Israel Kac stwierdził, że "Erdogan podąża śladami Saddama Husajna". "Powinien po prostu pamiętać, co się wówczas wydarzyło i jak to się skończyło" - dodał.

Prezydent Turcji mówi o interwencji w Izraelu. "Erdogan podąża śladami Saddama Husajna"

Prezydent Turcji mówi o interwencji w Izraelu. "Erdogan podąża śladami Saddama Husajna"

Źródło:
PAP, Reuters

Tuż przed północą na numer 112 zadzwonił anonimowo mężczyzna i poinformował, że na stacjach PKP na terenie powiatu ostrołęckiego i wyszkowskiego zostały podłożone ładunki wybuchowe. Po przekazaniu tej wiadomości rozmówca rozłączył się i nie odbierał już telefonu.

Powiadomił o bombach na dworcach kolejowych. Odwiedzili go o szóstej rano

Powiadomił o bombach na dworcach kolejowych. Odwiedzili go o szóstej rano

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Chcemy uratować PKP Cargo. Ratujemy spółkę przed skutkami nieudolnej władzy poprzedników - powiedział w programie "Jeden na Jeden" na antenie TVN24 pełniący obowiązki prezesa PKP Cargo Marcin Wojewódka. Odnosząc się do dużych zwolnień grupowych, stwierdził, że w spółce był "masakryczny przerost zatrudnienia".

Ponad cztery tysiące osób może stracić pracę. "Efekt kilku lat rabunkowej gospodarki"

Ponad cztery tysiące osób może stracić pracę. "Efekt kilku lat rabunkowej gospodarki"

Źródło:
TVN24

Nie żyje trzydziestoletni Polak, który został porwany przez wodospad podczas kąpieli w rzece Thur w Szwajcarii - poinformowały miejscowe władze. Władze badają okoliczności wypadku.

Porwał go nurt i spadł do wodospadu. Śmierć Polaka w Szwajcarii

Porwał go nurt i spadł do wodospadu. Śmierć Polaka w Szwajcarii

Źródło:
swissinfo.ch, sarganserlaender.ch, tagblatt.ch

Organizatorzy igrzysk olimpijskich w Paryżu wystosowali w niedzielę przeprosiny wobec katolików oraz przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich, którzy poczuli się oburzeni fragmentem ceremonii otwarcia przypominającym obraz "Ostatnia wieczerza" przedstawiający ostatni posiłek Chrystusa. Dyrektor artystyczny ceremonii otwarcia przekazał, że nie nikogo nie wyszydzał, a elementem "wieczerzy" była też pojawiająca się postać Dionizosa mająca nawiązać do greckiego Olimpu, a więc i olimpizmu.

"Ostatnia wieczerza" na otwarcie igrzysk. Organizatorzy przepraszają chrześcijan

"Ostatnia wieczerza" na otwarcie igrzysk. Organizatorzy przepraszają chrześcijan

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP

Opozycja oskarża rząd Donalda Tuska, że "w kilka miesięcy doprowadził do otwarcia procedury nadmiernego deficytu". To fałsz, bo wszczęcie takiej procedury wobec Polski jest skutkiem polityki rządów Zjednoczonej Prawicy. Przypominamy, o czym należy wiedzieć, jeśli chodzi o obecny stan polskiego budżetu i ostatnią decyzję Rady Unii Europejskiej.

Procedura nadmiernego deficytu. PiS: to wina rządu Tuska. Nieprawda

Procedura nadmiernego deficytu. PiS: to wina rządu Tuska. Nieprawda

Źródło:
Konkret24

Ziemia zapadła się w sobotę na osiedlu apartamentowców w Houston w Teksasie. Żaden z budynków nie został uszkodzony, jednak na wszelki wypadek ewakuowano część mieszkańców.

Wielkie zapadlisko na luksusowym osiedlu apartamentowców

Wielkie zapadlisko na luksusowym osiedlu apartamentowców

Źródło:
CBS News

Łazienki Królewskie i ogrody Pałacu Króla Jana III Sobieskiego zamknięte do odwołania. Powodem są silne podmuchy wiatru, które mogły spowodować uszkodzenia drzew. Muzea poinformowały o zamknięciu parków w mediach społecznościowych.

Łazienki Królewskie i park w Wilanowie zamknięte do odwołania

Łazienki Królewskie i park w Wilanowie zamknięte do odwołania

Źródło:
PAP/tvnwarszawa.pl

IMGW wydał ostrzeżenia meteorologiczne. W części kraju niebezpieczeństwo nadal stanowić będzie silny wiatr, w porywach rozwijający prędkość do 75 kilometrów na godzinę. Sprawdź, gdzie będzie niebezpiecznie.

Silny wiatr nad Polską. Gdzie będzie niebezpiecznie?

Silny wiatr nad Polską. Gdzie będzie niebezpiecznie?

Źródło:
tvnmeteo.pl

Temperatura znowu przekroczy 30 stopni, ale nie w całej Polsce. Jaka pogoda czeka nas na końcu lipca i na początku sierpnia? Sprawdź długoterminową prognozę na 16 dni.

Pogoda na 16 dni: nie wszędzie gorący półmetek wakacji

Pogoda na 16 dni: nie wszędzie gorący półmetek wakacji

Źródło:
tvnmeteo.pl

Warszawskie zoo ma kolejnego nowego mieszkańca. Tym razem to mała ośliczka somalijska o imieniu Zuzia. Niebawem będzie można zobaczyć ją na wybiegu.

Zuzię porzuciła matka, ale ma dziewięciu ludzkich "tatusiów"

Zuzię porzuciła matka, ale ma dziewięciu ludzkich "tatusiów"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Śnieżkę zaczęła porastać roślinność, której do tej pory nie można było tam spotkać. To efekt dużego wzrostu średniorocznej temperatury na najwyższym szczycie Karkonoszy. - Pojawiły się pierwsze rośliny drzewiaste. Wcześniej występowały jedynie niskopienne trawy - powiedział kierownik Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego IMGW na Śnieżce Piotr Krzaczkowski.

Wcześniej nie było ich na Śnieżce. Teraz "jest coraz więcej"

Wcześniej nie było ich na Śnieżce. Teraz "jest coraz więcej"

Źródło:
PAP

Muzeum Powstania Warszawskiego dusi się w zbyt małym budynku. Koncepcję rozbudowy kompleksu wybrano w konkursie architektonicznym sześć lat temu, ale prace budowlane nawet się nie rozpoczęły. Brakuje pieniędzy. Miasto postawiło na inne inwestycje kulturalne, a rządowy program dofinansowania zawiera przeszkody, które - w ocenie stołecznych urzędników - są nie do obejścia.

Nie ma pieniędzy na rozbudowę Muzeum Powstania Warszawskiego

Nie ma pieniędzy na rozbudowę Muzeum Powstania Warszawskiego

Źródło:
tvnwarszawa.pl

1 sierpnia byłem jeszcze dzieckiem, miałem niecałe 12 lat - mówi Jan Witkowski, pseudonim "Jaś". Wspomina, że dla niego i wielu mieszkańców miasta powstanie było zaskoczeniem, które zamieniło się w radość.

Powstanie Warszawskie oczami Powstańca, który miał wówczas 12 lat. "Była wielka radość, że się zaczęło"

Powstanie Warszawskie oczami Powstańca, który miał wówczas 12 lat. "Była wielka radość, że się zaczęło"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Festiwal Filmu i Sztuki BNP Paribas Dwa Brzegi osiągnął symboliczną pełnoletność i rozpoczął się po raz 18. O tym, czego w tym przełomowym momencie fani kina mogą się spodziewać w Kazimierzu Dolnym, mówiła na antenie TVN24 dyrektorka artystyczna festiwalu Grażyna Torbicka.

"Obcowanie z dobrym kinem pokazuje mi, czym żyje świat"

"Obcowanie z dobrym kinem pokazuje mi, czym żyje świat"

Źródło:
tvn24.pl

Tej zabawy będzie na maksa - mówił w rozmowie z TVN24 aktor Bartosz Gelner, zapowiadając ostatni sezon serialu "Szadź", który pojawi się jesienią na platformie Max. Artysta uczestniczy w Festiwalu Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, który - jak zaznaczał - "ma bardzo fajną tradycję".

"Szadź" po raz ostatni i "żart, który popełnił jeszcze na studiach"

"Szadź" po raz ostatni i "żart, który popełnił jeszcze na studiach"

Źródło:
TVN24