„Mury Gostynina nie pomieszczą tego zła”. Ilu Henryków Z. jest na wolności?

Do ośrodka w Gostyninie trafiają najgroźniejsi przestępcytvn24

Przed sądem mówił, że chce poddać się kastracji i że lepszy taki „wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. Gdy wracał do celi, brał długopis i pisał do znajomych: „Życzę wam, żeby wam zdechło to, co najbardziej kochacie”. O Henryku Z. i błędach, które popełniono w jego sprawie Polska usłyszała kilkanaście dni temu. Ale dowodem na bezradność sądownictwa i więziennictwa stał się już przed wieloma laty. Specjaliści od resocjalizacji twierdzą, że takich jak on seksualnych morderców jest dziś na wolności znacznie więcej. – Nie mury Gostynina są dla nich rozwiązaniem, ale chemiczna kastracja – uważa część z nich.

Czytając akta spraw Henryka Z. i patrząc na to, jak przebiegał jego pobyt za murami więzienia, ktoś mógłby zapytać: „co nie zagrało, że w ogóle o nim mówimy?”. Wszystko wydaje się jasne: mamy do czynienia z seryjnym, sadystycznym – jak określą to później lekarze – pedofilem o zaburzeniach tak silnych, że bez kolejnych gwałtów wytrzymywał na wolności czasami miesiąc, czasami tydzień, a czasami tylko jeden dzień.

Dzisiaj Henryk Z. znów jest na wolności, bo seksuolog przez pół roku nie mógł spisać opinii w jego sprawie. Sąd niespecjalnie go do tego zmuszał. Nie robił tego ponoć dlatego, że – jak tłumaczy jeden z gdańskich sędziów – „zdawał sobie sprawę z odpowiedzialności spoczywającej na biegłym i psich pieniędzy, jakie mu płaci”.

Żeby lepiej zrozumieć, jak doszło do tego, że Z. stał się jednym z największych wyrzutów sumienia polskiego sądownictwa, trzeba cofnąć się o kilkadziesiąt lat.

Może miesiąc, może dzień

Chłopak z kompleksami, najniższy w klasie, raczej nielubiany. Żaden orzeł – nawet w sporcie, który lubił. Po upadku z drzewa w wieku 12 lat lekarze stwierdzają u niego uszkodzenie mózgu skutkujące zaburzeniami charakteru i ociężałością umysłową. Wtedy po raz pierwszy zauważają nieprawidłowości w sferze emocjonalnej i popędowej. Zauważają i na tym stawiają kropkę.

Gdy Henryk Z. zaczyna ósmą klasę chęć zaspokojenia „nieprawidłowego popędu” bierze górę po raz pierwszy. Za dokonanie „czynu lubieżnego” na ośmiolatce Z. trafia do schroniska dla nieletnich. Wychodzi po ośmiu miesiącach a gdy trzy lata później chcą go wsadzić do poprawczaka pokazuje zaświadczenie lekarskie z trzecią grupą inwalidzką.

W 1973 r. łapią go po raz kolejny. Za wykorzystanie seksualnie 10-latki, rozpijanie nieletnich i pobicie trafia za więzienne kraty. Wychodzi szybko – w sierpniu 1975 r. I szybko wraca do więzienia. Kilka miesięcy później, jeszcze przed końcem roku, Z. poznaje swoją trzecią i czwartą ofiarę.

Za kolejne „lubieżne czyny” wobec 9-latka i 11-latki słyszy wyrok dwóch lat pozbawienia wolności, mimo że to recydywa.

Z więzienia ma wyjść w sierpniu 1977 r., ale wypuszczają go kilka miesięcy wcześniej, bo dobrze się sprawuje. W czerwcu, miesiąc po przedterminowym zwolnieniu, zmusza do stosunku 15-letniego chłopca i próbuje zgwałcić 18-letnią dziewczynę (swoją znajomą). Zapada wyrok – znów bardziej niż łagodny: za oba czyny łącznie trzy lata więzienia. Tym razem sąd i tak robi jednak w sprawie Henryka Z. więcej niż poprzednie, bo wysyła go na badania do szpitala dla nerwowo i psychicznie chorych w Bolesławcu.

Błąd na błędzie

Między sierpniem 1978 a kwietniem 1979 roku Z. ze szpitala ucieka trzy razy. Za każdym razem po to, żeby „zaspokoić wewnętrzne podniecenie”. Raz ukrywa się przez półtora miesiąca. W końcu znów ląduje w więzieniu. Wychodzi 11 listopada 1980 roku za „wzorowe zachowanie”. Argument: „krytyczna ocena poprzedniego zachowania”.

48 godzin później Henryk Z. próbuje zgwałcić 9-latkę. Dziewczynka wyrywa się i ucieka, a przeciwko Z. nawet nie zostaje wszczęte postępowanie. Nowy tydzień zaczyna więc od uprowadzenia 10-latki. Milicjanci wchodzą przez okno do mieszkania, gdy Z. jeszcze na niej leży. Pojawiają się kilkanaście minut za późno. Wyrok: cztery i pół roku więzienia.

W trakcie odbywania kary Z. znów trafia do szpitala psychiatrycznego. Nie zatrzymywany przez nikogo urywa się stamtąd po dwóch miesiącach. Później, w czasie przesłuchań, opowie, że ucieka „celem zgwałcenia 8-letniej dziewczynki”. Cel udaje mu się zrealizować jeszcze tego samego dnia. W szpitalu pojawia się 31 maja, a już 17 czerwca znów go ścigają. Kolejna sprawa, kolejny wyrok. Tym razem sześć lat.

I znów ma szczęście. W 1989 roku w zakładach karnych wybuchają pierwsze bunty. Napięcie staje się coraz większe, bo wszyscy czekają na amnestię. Ciągle nie wiadomo jednak, kto zostanie nią objęty. W Łodzi do protestujących więźniów dołączają strażnicy. Władza nie do końca wie, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Nad ustawą amnestyjną posłowie i senatorowie pracują w wielkim pośpiechu, pod presją. Popełniają błędy, czasami chcąc dobrze. – Sytuacja w więzieniach staje się coraz poważniejsza. Nie można oczywiście działać pod presją więźniów, ale też nie można jej całkowicie ignorować – alarmuje wówczas senator Edward Wende.

Ostatecznie przechodzi ta wersja ustawy, która nie ma zbyt wielu wyłączeń. Oznacza to, że za chwilę zakłady karne opuszczą także sprawcy wyjątkowo ciężkich przestępstw i recydywiści. Henryk Z. jest wśród nich.

– Każdy, kto poznaje tę długą historię musi zobaczyć bezkres bezradności systemu sądowniczego i penitencjarnego wobec Z. Ten człowiek nigdy nie powinien był trafić do zakładu karnego, bo wiadomo było, że w jego przypadku resocjalizacja nie ma najmniejszego sensu – mówi prof. Marek Konopczyński, pedagog resocjalizacyjny przez lata pracujący z osobami zaburzonymi i niedostosowanymi społecznie.

Wolny jak biegły
Wolny jak biegłytvn24

Tam, nad rzeką

Ale przykład największego błędu systemu wobec Henryka Z. ma dopiero nadejść. 17 stycznia 1990 roku, kilka tygodni po zakończeniu odsiadki, mężczyzna pojawia się w towarzystwie Jerzego R. z wizytą u Krzysztofa B. i Małgorzaty P. W domu jest ich pięciomiesięczny syn Mirek.

Gośka i Krzysztof znają Henryka od niedawna i z doskoku. Ona wcześniej widzi go pięć, może sześć razy. Nikt nie wie, że Z. był karany za gwałty na nieletnich. Ale w mieszkaniu jest wesoło. Heniek przynosi ze sobą litr spirytusu, jakąś kiełbasę i kurczaka. Biesiadują. Chociaż on akurat pije nie za dużo, jest czujny. P. zeznaje później, że nawet przez chwilę „nie przejawiał chęci zainteresowania dzieckiem”.

Wieczorem do mieszkania wpadają jeszcze dwie koleżanki Gośki. Obiecują zająć się małym Mirkiem i zabrać go na zastrzyk. Pozostali ok. godz. 22 wychodzą na dyskotekę do restauracji "Piast". Tam dochodzi do jakiejś awantury. Henryk, Krzysztof i Gośka rozdzielają się.

Z. postanawia wrócić do mieszkania. Niby tylko po dokumenty. Ale w głowie powoli rysuje mu się już inny plan. Podczas przesłuchań przyznaje, że chciał zrobić coś, by wystraszyć jedną z dziewczyn, a z drugą „odbyć stosunek, czy coś w tym stylu”. – Siadł na chwilę z nami w pokoju, ale zaraz poszedł do kuchni. Wrócił z nożem, przyłożył go mojej koleżance do gardła. Ona się tak przestraszyła, złapała za ostrze, on wtedy wyrwał jej ten nóż i ją pokaleczył – zeznawała później jedna z opiekunek pięciomiesięcznego Mirka.

Uciekły obie. Z. nie gonił – obszedł tylko dom dookoła i wrócił do mieszkania. Dziecko wziął na ręce podobno tylko po to, żeby było spokojniejsze. – Gdy je podniosłem, to jednak poczułem nagle takie podniecenie. (…) Chciałem je zaspokoić. Wziąłem więc dziecko i wyniosłem je z mieszkania – zeznawał później.

Czy to był gwałt?

Mówił też, że ten raz nie różnił się niczym od poprzednich, „podniecenie było takie same” a „w danej chwili nie wiedział co robi”. I jeszcze na koniec: „Tak się stało, jak się stało”. Biegły psychiatra pisał, że Z. kierował sytuacją w taki sposób, "by ewentualnie zaspokojenie popędu seksualnego nie stanowiło dla niego zagrożenia”. I że potraktował niemowlę „instrumentalnie”. Ale to chyba niewłaściwe słowo.

Gdy funkcjonariusze zbierali relacje Z. dotyczące tego, co robił z dzieckiem, zarządzali krótkie przerwy. Suche wyliczenie zakresu obrażeń zajęło sądowi kilka minut. Kończyło je stwierdzenie, że wszystkie powstały jeszcze za życia dziecka.

Gdy Z. skończył, pomyślał: „a niech się dzieje, co chce”. I wyciągnął nogi na długiej trawie nad brzegiem Bystrzycy, gdzie – jak mu się wydawało – żaden z 300 milicjantów, szukających dziecka, nie mógł go wypatrzyć.

Pierwszy jego sylwetkę zauważył ojciec Mirka. Chwilę później na oślep okładał Henryka Z. pięściami, a funkcjonariusz próbował pomóc dziecku. Na rozprawie oskarżony oświadczał: „Zarzuty zrozumiałem, nie przyznaje się do zabójstwa, a co do gwałtu na tym dziecku, to uważam, że nie można uznać, że to był gwałt”.

Ogłaszając wyrok 25 lat więzienia sędzia uzasadniał, że czyn, jakiego Z. się dopuścił miał charakter wyjątkowy i „z uwagi na to, że działanie oskarżonego zostało skierowane na bezbronne, chore niemowlę i nacechowane było szczególnym okrucieństwem, a wręcz sadyzmem – ta kara zdaniem sądu jest współmierna do zawinienia”. Sąd drugiej instancji podtrzymał wcześniejsze orzeczenie w całości: „Jest to niewątpliwie surowa kara, ale jedynie właściwa i odpowiednia do czynu oskarżonego”.

Jest taki żart: resocjalizacja

Ale w orzeczeniu Sądu Apelacyjnego widać być może największy absurd działań wymiaru sprawiedliwości wobec Z. Bo chociaż w czasie pierwszego procesu wszyscy lekarze zgodnie powtarzali, że oskarżony będzie w przyszłości stanowił „poważne zagrożenie” dla innych i „nie ma szans na to, by jakakolwiek metoda leczenia lub wychowawcza mogła zmienić jego zboczony popęd płciowy lub na stałe go stępić”, to sąd dodawał od siebie, że kara 25 lat więzienia daje Henrykowi Z. „możliwości pełnej resocjalizacji”.

– Na jakiej podstawie? Jakiej resocjalizacji? – pyta dzisiaj Paweł Moczydłowski, były szef polskiego więziennictwa, socjolog, kryminolog i psycholog. – W latach 80. i na początku 90. w polskich sądach myślano tak: po co takiego sukinsyna żywić w szpitalu psychiatrycznym do końca życia i płacić za jego leczenie? Trzeba uczynić go poczytalnym, wskazać, że resocjalizacja ma w jego przypadku sens i zamknąć na długie lata w celi. Ale historia nas przechytrzyła – dodaje.

Według Moczydłowskiego przypadek Henryka Z. skupia problemy polskiego wymiaru sprawiedliwości z przełomu lat 80. i 90. jak w soczewce. – Absurd polegał na tym, że z jednej strony tego człowieka uznano za w pełni poczytalnego, a z drugiej - stwierdzono u niego zaburzenia tak silne, że aż niemożliwe do wyleczenia w zakładzie psychiatrycznym, ale za to dające szanse na „zaleczenie ich słowem” przez psychologów więziennych. To idiotyzm – tłumaczy.

Jak w latach 90. pracowano z więźniami takimi jak Henryk Z.? – Na wyczucie – odpowiada krótko doktor Jerzy Kahlan, psycholog penitencjarny. – Nie było planu działania, nie było pomysłów i instrukcji. Działaliśmy intuicyjnie.

03.02.2015 | Pedofil-gwałciciel i zabójca Henryk Z. przebadany. Ma trafić na obserwację
03.02.2015 | Pedofil-gwałciciel i zabójca Henryk Z. przebadany. Ma trafić na obserwacjęFakty TVN

Grzech lat minionych

Zdaniem Moczydłowskiego myślenie o resocjalizacji i próby pracy z osadzonymi takimi, jak Henryk Z., leżały w tamtym czasie „obok prawdziwych problemów”. – Całe leczenie, czy raczej „leczonko”, odbywało się pół roku przed wyjściem osadzonego z więzienia i polegało na krótkotrwałym obniżeniu jego seksualnych napięć. Dzięki temu więziennictwo dostawało alibi, że coś próbowało zrobić – opisuje były szef polskiego więziennictwa.

A co robiono przez resztę czasu? Psychologowie i wychowawcy wskazują, że skupiano się przede wszystkim na „pracy bieżącej, która pomagała funkcjonować osadzonym w zakładzie”. – A nie po wyjściu na wolność – dodaje psycholog.

Opowiada też, że kilkanaście lat temu jego współpracowniczka drżała o to, co się stanie po wyjściu jednego ze sprawców potrójnego morderstwa na przepustkę. – To „drżenie” w latach 90. nie było niczym nadzwyczajnym. Wielu z nas tak miało. Ja za „swoim” pedofilem jeździłem własnym samochodem. Wziąłem urlop. Pracowałem z nim prawie codziennie, zdążyliśmy się poznać. Wiedziałem, co może zrobić – opowiada inny były psycholog jednego z największych więziennych oddziałów terapeutycznych.

Niemal dokładnie rok temu prof. Zbigniew Lew Starowicz (zwolennik ustawy o izolacji niebezpiecznych przestępców - red.), komentując sprawę skazanego za poczwórne morderstwo Mariusza T., przyznawał w Sejmie, że „w miarę nowoczesny system terapeutyczny”, który daje szansę na realną pomoc sprawcom tego typu przestępstw, powstał w Polsce dopiero niedawno. I nie obejmował osób skazywanych kilkanaście lat temu.

"Henryk Z. siedział 25 lat w więzieniu, a teraz chcą go leczyć, to absurd"
"Henryk Z. siedział 25 lat w więzieniu, a teraz chcą go leczyć, to absurd" tvn24

Ilu jest Henryków Z.?

Zarówno Kahlan, jak i Moczydłowski pytani, czy przypadków takich jak ten Z. było w latach 90. więcej, odpowiadają: „Z pewnością”. A w tej chwili na rozstrzygnięcia sądów w sprawie wniosków o przymusową izolację po odbyciu kary czeka już kilkadziesiąt osób. Henryk Z. nie jest jedynym, który zdążył w tym czasie wyjść na wolność.

– I to jest dla społeczeństwa większy problem niż pojedynczy przypadek pedofila, którym przez chwilę pożyją media i który za chwilę i tak zostanie pewnie odizolowany w ośrodku w Gostyninie. Tamte mury nie pomieszczą jednak całego zła, jakie kilkanaście lat temu kwitło bez przeszkód w polskich zakładach karnych. Zresztą Gostynin to też żadne wyjście – wskazuje Moczydłowski.

A co nim jest?

Z ust więziennych pedagogów i psychologów najczęściej pada w tym miejscu odpowiedź: „chemiczna, dobrowolna kastracja”.

Kastracja chemiczna, to nic innego jak wyłączenie produkcji testosteronu, który jest odpowiedzialny za popęd seksualny. Polega na zażywaniu dostosowanej do potrzeb liczby tabletek. Ale i tu pojawia się problem, bo po pierwsze tabletki trzeba brać, a po drugie nawet one nie wyłączą psychicznych aspektów pedofilii.

– Mimo wszystko uważam, że to radykalne podejście jest najlepsze. I jestem pewien, że wielu osadzonych za podobne czyny co Z. na pytanie „czy zgodzi się pan poddać chemicznej kastracji w zamian za obniżenie kary?” odpowiedziałoby twierdząco – uważa prof. Konopczyński.

„Lepszy wróbel w garści…”

Takie deklaracje składał między innymi Mariusz T. Podczas jego procesu z 1989 r. sąd pytał prof. Lwa-Starowicza, czy zaburzenia oskarżonego da się leczyć. – Jest pewien lek likwidujący popęd – odpowiadał seksuolog. Ale, jak tłumaczył, jedno opakowanie kosztuje 40 dolarów, a T. musiałby brać lek do końca życia. Temat upadł.

Henryk Z. też prosił o poddanie go kastracji – jakiejkolwiek. Jeszcze przed końcem procesu mówił i pisał do sądu, że „usilnie o nią prosi” i że będzie lepiej dla wszystkich jeśli on „będzie niepłodny”.

Prośby z czasem stawały się coraz bardziej absurdalne: „ – (…) lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Najlepszym wyjściem byłoby usunięcie narządów całkowicie i zastąpienie ich żeńskimi . (…)Taka operacja jest droga, mnie na nią nie stać. I tak mam życie zmarnowane”.

W innym miejscu sądowych akt kolejny zapis na ten temat: „ – (…) cel uświęca środki. (...) To jest poważna sprawa proszę wysokiego sądu. Nie chcę. żeby ta rozprawa zakończyła się wyłącznie tylko wyrokiem pozbawienia iluś tam lat wolności i umieszczeniem w zakładzie karnym. (…) Nie chcę już więcej przeżywać podobnych scen i tragedii rodzin poszkodowanych przeze mnie istot”. * Kilka dni temu biegli zdecydowali, że Henryk Z. musi przejść kilkutygodniową obserwację w ośrodku zamkniętym w Gostyninie. Sędziowie wyrazili na to zgodę, ale decyzja musi się uprawomocnić. Później Z. czeka posiedzenie sądu ws. ewentualnego objęcia go „ustawą o izolacji niebezpiecznych przestępców”. Zaplanowano je na 16 marca.

Autor: Tamara Barriga, Łukasz Orłowski / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvn24

Raporty:
Pozostałe wiadomości

Sąd w Kijowie podjął decyzję w sprawie aresztowania trzech ukraińskich dowódców zatrzymanych przez służby i oskarżonych o "podejmowanie niewłaściwych decyzji", które miały doprowadzić do zajęcia części obwodu charkowskiego przez rosyjską armię w maju 2024 roku. Żołnierze i eksperci apelują o sprawiedliwy proces. Według znanego analityka Jurija Butusowa, wydarzenia wokół tej sprawy, to "popis" i chęć "upokorzenia" wojskowych.

"Poniżanie jest hańbą". Gorąco w Kijowie, generałowie i pułkownik w areszcie

"Poniżanie jest hańbą". Gorąco w Kijowie, generałowie i pułkownik w areszcie

Źródło:
RBK-Ukraina, NV, Glavred, PAP, tvn24.pl

Premier Donald Tusk przedstawił w środę w Parlamencie Europejskim priorytety polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. - Dzisiaj być może najważniejsze słowa, jakie powinny paść tu, w Parlamencie Europejskim, to słowa skierowane wprost do Europejek i Europejczyków: podnieście wysoko swoje głowy. Europa była, jest i będzie wielka - powiedział. Mówił, że jeśli prezydent USA Donald Trump mówi o konieczności wzięcia większej odpowiedzialności przez Europę za własne bezpieczeństwo, "traktujmy to jako pozytywne wyzwanie".

Tusk: Europa nie ma żadnych powodów do kompleksów

Tusk: Europa nie ma żadnych powodów do kompleksów

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvn24.pl

Donald Trump ułaskawił Rossa Ulbrichta, twórcę serwisu Silk Road (Jedwabny Szlak), którego użytkownicy mogli anonimowo handlować nielegalnymi produktami, w tym narkotykami czy pirackim oprogramowaniem. Skazanie Ulbrichta przez amerykański sąd na dożywocie prezydent USA nazwał "niedorzecznością".

Trump ułaskawia skazanego na dożywocie. Pisze o "szumowinach"

Trump ułaskawia skazanego na dożywocie. Pisze o "szumowinach"

Źródło:
CNN, "Guardian", CBS News TVN24

Czołgi, które dotarły do Polski w styczniu, rzekomo są stare i mają pochodzić z amerykańskiego demobilu - twierdzą użytkownicy mediów społecznościowych. Wyjaśniamy, jakie abramsy trafiły do Wojska Polskiego.

Abramsy dostarczone do Polski "są z demobilu, mają po 35 lat". Wyjaśniamy

Abramsy dostarczone do Polski "są z demobilu, mają po 35 lat". Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

W szkole podstawowej w Żyrardowie doszło do rozpylenia nieznanej substancji. Ewakuowano łącznie 368 osób. Jedno dziecko trafiło do szpitala. Na miejscu pracują służby.

Nieznana substancja rozpylona w podstawówce, ponad 300 osób ewakuowanych

Nieznana substancja rozpylona w podstawówce, ponad 300 osób ewakuowanych

Źródło:
tvnwarszawa.pl, Kontakt24

Donald Trump odpowiedział na pytanie, czy dalej - tak jak Joe Biden - zamierza wysyłać broń Ukrainie walczącej z rosyjską agresją. Stwierdził, że to "Unia Europejska powinna płacić znacznie więcej niż dotychczas". W tym kontekście wspomniał o Polsce. Powiedział, że była ona wśród kilku państw, które w czasie jego pierwszej prezydentury wydawały na obronność odpowiednią ilość pieniędzy.

Donald Trump pytany o Ukrainę. Mówi o Polsce, Unii Europejskiej i wydatkach na obronność

Donald Trump pytany o Ukrainę. Mówi o Polsce, Unii Europejskiej i wydatkach na obronność

Źródło:
Reuters, TVN24, tvn24.pl

Włoski Sąd Najwyższy przyznał rację zdradzonemu mężczyźnie, który zażądał zwrotu luksusowego mieszkania, jakie podarował swojej ówczesnej narzeczonej. To była nie tylko zdrada, ale także niewdzięczność osoby obdarowanej - orzekł sąd w uzasadnieniu.

Zdradziła i nie okazała wdzięczności. Musi oddać mieszkanie

Zdradziła i nie okazała wdzięczności. Musi oddać mieszkanie

Źródło:
PAP

W środę strażacy z Konina w Wielkopolsce otrzymali zgłoszenie o osobie przymarzniętej do tafli wody w miejscowości Drążno-Holendry. Zdaniem strażaków kobieta musiała już tam leżeć od dłuższego czasu. Stwierdzono zgon. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.

Znaleźli kobietę przymarzniętą do tafli wody. Nie żyje

Znaleźli kobietę przymarzniętą do tafli wody. Nie żyje

Źródło:
tvn24.pl

1063 dni temu rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę. Prezydent USA Donald Trump, pytany, czy nałoży nowe sankcje na Rosję, jeśli Putin odmówi negocjacji, odparł w dwóch słowach, że to "brzmi prawdopodobnie". O rosyjskiej inwazji, na co zwracały uwagę ukraińskie media, nie wspomniał jednak ani razu podczas inaugurującego przemówienia. Reporter "Faktów" TVN Andrzej Zaucha relacjonował z Kijowa, że Ukraińcy nadal nie wiedzą, co się będzie działo w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. Oto co wydarzyło się w Ukrainie i wokół niej w ciągu ostatniej doby.

Czy będą nowe sankcje na Rosję? Krótka odpowiedź Trumpa

Czy będą nowe sankcje na Rosję? Krótka odpowiedź Trumpa

Źródło:
PAP

Jednoczesne utrzymanie prawidłowego obwodu talii i regularne ćwiczenia są bardziej skuteczne w zmniejszaniu ryzyka zachorowania na raka niż każdy z tych czynników z osobna - wynika z badania opublikowanego w "British Journal of Sports Medicine". Udział wzięło w nim ponad 300 tys. osób. Badacze są "podekscytowani" ustaleniami.

To zmniejsza ryzyko zachorowania na raka. Dwa połączone czynniki

To zmniejsza ryzyko zachorowania na raka. Dwa połączone czynniki

Źródło:
World Cancer Research Fund, The Independent, tvn24.pl

W środę rano w kopalni Szczygłowice doszło do zapalenia metanu. W rejonie zagrożenia było 44 górników. Nie ma ofiar śmiertelnych, 16 osób jest rannych, mają z rozległe poparzenia oraz urazy nóg i rąk.

Pożar w kopalni. Rannych 16 górników

Pożar w kopalni. Rannych 16 górników

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Sąd Okręgowy w Warszawie ponownie nie przychylił się do wniosku o przyznanie listu żelaznego Michałowi K. Były prezes Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych jest podejrzany w śledztwie w sprawie nieprawidłowości w tej instytucji. - Będziemy tę decyzję skarżyć - zapowiedział obrońca Michała K. mecenas Luka Szaranowicz.

Michał K. bez listu żelaznego. Sąd ponownie odmówił

Michał K. bez listu żelaznego. Sąd ponownie odmówił

Źródło:
PAP

Donald Trump odnalazł w poniedziałek na oczach dziennikarzy list w swoim prezydenckim biurku. Nadawcą był były prezydent Joe Biden. We wtorek nowy prezydent USA ujawnił nieco szczegółów dotyczących tej korespondencji.

Donald Trump zdradził, co jest w liście, który odnalazł w prezydenckim biurku

Donald Trump zdradził, co jest w liście, który odnalazł w prezydenckim biurku

Źródło:
Reuters

Dwukrotnie odbyłem 10-dniową kwarantannę w jednym z pokoi i przez moment w apartamencie. Nie naraziłem Skarbu Państwa ani Muzeum II Wojny Światowej na żadne koszty - mówił w środę Karol Nawrocki, kandydat PiS na prezydenta. Dodał też, że prowadził "bardzo dynamiczną politykę międzynarodową" i apartamenty były do tego przez niego wykorzystywane. Odniósł się w ten sposób do ustaleń "Gazety Wyborczej", która napisała, że jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej przez ponad pół roku miał zarezerwowany luksusowy apartament w muzealnym kompleksie hotelowym.

Karol Nawrocki o luksusowym apartamencie: wykorzystywałem go do prowadzenia dynamicznej polityki międzynarodowej

Karol Nawrocki o luksusowym apartamencie: wykorzystywałem go do prowadzenia dynamicznej polityki międzynarodowej

Źródło:
TVN24, Gazeta Wyborcza

Biskup Kościoła episkopalnego Mariann Edgar Budde w czasie nabożeństwa w Katedrze Narodowej w Waszyngtonie zwróciła się do prezydenta Donalda Trumpa o miłosierdzie dla imigrantów i mniejszości seksualnych. Apelowała także, by "znalazł współczucie" dla uchodźców uciekających z krajów objętych wojnami i przekonywała go, że większość imigrantów nie jest przestępcami. - Nie sądzę, że to było dobre nabożeństwo - stwierdził Trump tuż po nim, a w środę nad ranem w mediach społecznościowych ocenił biskup jako "lewicową", "nudną" i zawyrokował, że powinna przeprosić Amerykanów za to, że "nie jest zbyt dobra w swojej pracy".

Duchowna poprosiła go o miłosierdzie. Trump: Msza nudna, biskup słaba. Powinna przeprosić

Duchowna poprosiła go o miłosierdzie. Trump: Msza nudna, biskup słaba. Powinna przeprosić

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters, tvn24.pl

Czy polskie babcie korzystają z "babciowego"? Według danych na dodatek dla opiekunek i opiekunów małych dzieci, zostających z nimi w domu, wydano z budżetu już ponad 200 mln zł. Ale eksperci ostrzegają, że nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Nie każda babcia będzie chciała zostać z wnukiem. - Kobieta ma prawo do swojej aktywności, wolnego czasu, że już nie wspomnę, jak takie wcześniejsze przejście na emeryturę wpłynie na wysokość świadczeń - podkreśla psycholożka Aleksandra Piotrowska. O ocenę programu pytamy też wiceministrę Aleksandrę Gajewską.

Babcie na umowie. "Przekonało ją dopiero, że to pieniądze od państwa"

Babcie na umowie. "Przekonało ją dopiero, że to pieniądze od państwa"

Źródło:
tvn24.pl

Podmorskie kable łączące Tajwan z należącymi do niego Wyspami Matsu, które zamieszkuje około 14 tysięcy ludzi, zostały rozłączone - poinformowały władze Tajwanu. Została uruchomiona komunikacja zastępcza.

Kable uszkodzone, wyspy odcięte od świata

Kable uszkodzone, wyspy odcięte od świata

Źródło:
PAP, Reuters

Media publikują dramatyczne relacje osób, które przetrwały tragiczny pożar w hotelu w ośrodku narciarskim Kartalkaya w Turcji. Świadkowie twierdzą, że w budynku nie włączył się żaden alarm przeciwogniowy - podaje agencja Reutera, pisząc o nasilającej się krytyce pod adresem miejscowych władz. W wyniku pożaru zginęło 76 osób.

"Pomocy, płoniemy". Dramatyczne relacje z hotelu w Turcji, zginęło 76 osób

"Pomocy, płoniemy". Dramatyczne relacje z hotelu w Turcji, zginęło 76 osób

Źródło:
Reuters, Hürriyet, tvn24.pl

Śmiertelny wypadek na Pomorzu. Kierowca uderzył w drzewo, zginął na miejscu. Mężczyzna miał dwa dożywotnie zakazy prowadzenia pojazdów.

37-latek zginął po uderzeniu w drzewo. Miał dwa dożywotnie zakazy prowadzenia pojazdów

37-latek zginął po uderzeniu w drzewo. Miał dwa dożywotnie zakazy prowadzenia pojazdów

Źródło:
tvn24.pl
MON i MEN mogą się pomylić, gdy mowa o religii w szkole. W co gra PSL?

MON i MEN mogą się pomylić, gdy mowa o religii w szkole. W co gra PSL?

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Koalicja 18 stanów rządzonych przez demokratów, Dystrykt Kolumbii i miasto San Francisco złożyły pozwy przeciwko rozporządzeniu podpisanemu przez prezydenta Donalda Trumpa po objęciu urzędu i znoszące prawo niektórych osób urodzonych w kraju do nabywania amerykańskiego obywatelstwa.

18 stanów przeciwko decyzji Trumpa, są pozwy. "Przygotowali się na wypadek takich działań"

18 stanów przeciwko decyzji Trumpa, są pozwy. "Przygotowali się na wypadek takich działań"

Źródło:
PAP

Rozporządzenie Donalda Trumpa dotyczące "obrony kobiet przed ekstremizmem ideologii gender" wprowadza zmiany w paszportach i innych oficjalnych dokumentach. Stanowi ono, że płeć jest "niezmiennym faktem biologicznym".

Zmiany w paszportach po decyzji Donalda Trumpa

Zmiany w paszportach po decyzji Donalda Trumpa

Źródło:
PAP

Na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa pojawili się m.in. najbogatsi ludzie świata. Szczególną uwagę mediów i internautów przykuła partnerka jednego z nich, Jeffa Bezosa. Powodem - odważna stylizacja dziennikarki.

Skupiła na sobie uwagę na zaprzysiężeniu Trumpa. Kim jest Lauren Sanchez?

Skupiła na sobie uwagę na zaprzysiężeniu Trumpa. Kim jest Lauren Sanchez?

Źródło:
Fox News, People, Newsweek

Zarzut kradzieży usłyszał 52-latek, który w trakcie wykonywania remontu mieszkania miał ukraść pierścionek z brylantem o wartości pięciu tysięcy złotych. Mężczyzna nie przyznał się do winy.

Odzyskała skradziony pierścionek z brylantem i dowiedziała się, ile jest wart

Odzyskała skradziony pierścionek z brylantem i dowiedziała się, ile jest wart

Źródło:
tvn24.pl

Chwilę grozy przeżył nastolatek w autobusie miejskim jadącym przez Siedlce (Mazowieckie). Jeden z pasażerów przystawił mu nóż do gardła i zażądał pieniędzy. Zareagowała kierująca autobusem, która powiadomiła dyspozytora i dowiozła napastnika na pętlę. Tam czekała na niego policja.

Nożem groził nastolatkowi w autobusie, żądał pieniędzy. Kierująca postanowiła działać

Nożem groził nastolatkowi w autobusie, żądał pieniędzy. Kierująca postanowiła działać

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W momencie wypowiadania słów przysięgi przez Donalda Trumpa jego dłoń nie leżała na Biblii, którą obok trzymała jego żona, Melania. Wielu internautów zastanawiało się, czy miało to jakikolwiek wpływ na samą przysięgę. Wyjaśniamy.

Trump nie położył dłoni na Biblii podczas zaprzysiężenia. Co to oznacza?

Trump nie położył dłoni na Biblii podczas zaprzysiężenia. Co to oznacza?

Źródło:
ABC, Reuters
Brat ministra Ziobry pozorował pracę? Jest zawiadomienie do prokuratury

Brat ministra Ziobry pozorował pracę? Jest zawiadomienie do prokuratury

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Tegoroczny Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już 26 stycznia. Zgromadzone podczas niego środki wesprą onkologię i hematologię dziecięcą. Do udziału w akcji włączyli się dziennikarze i dziennikarki TVN i TVN24. Monika Olejnik oferuje ręcznie malowaną chustę góralską i śniadanie.

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

"W Hotelu Bristol albo w barze mlecznym". Wyjątkowa aukcja Moniki Olejnik dla WOŚP

Źródło:
TVN24
"Po maleńkie torciki ustawiały się ogromne kolejki". Skąd się wziął Dzień Babci?

"Po maleńkie torciki ustawiały się ogromne kolejki". Skąd się wziął Dzień Babci?

Źródło:
tvn24.pl
Premium