Nocna akcja ratowników na Babiej Górze odsłoniła braki lotniczego pogotowia w Krakowie. Helikopter lata tam tylko do godz. 20, bo na więcej nie było pieniędzy - te jednak mają się znaleźć, po tym jak wychłodzony turysta walczy o życie przez zbyt długi transport. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Mimo, że śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego mogą, to raczej w nocy nie latają. A jeśli nawet, to w określonych godzinach. Po Warszawie Kraków ma zostać drugą całodobową bazą w Polsce. - Musimy ściągnąć pilotów, lekarzy lotniczych, którzy zapewnią możliwość funkcjonowania 24-godzinnego w Krakowie - mówi Robert Gałązkowski, dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Ograniczona widoczność
Nocne loty oraz całodobowa baza mają być w stolicy Małopolski normą i to już za dwa tygodnie. Pieniądze ponoć dawno zaplanowano, ale znalazły się szybciej, po tej nocnej akcji na Babiej Górze. Skrajnie wychłodzony turysta długo jechał do Krakowa, bo śmigłowiec już nie latał. Teraz w nocy doleci, ale tylko do lądowiska. Akcja w samych górach będzie wciąż niemożliwa.
- Sprawa rozbija się o ograniczoną widoczność, szczególnie przy wysokim zawisie - zauważa Tomasz Jano z beskidzkiej grupy GOPR.
Ratownicy to ćwiczą, ale wyobraźmy sobie takie ewolucje w nocy, blisko wierzchołków drzew i gór. Niemożliwe zwłaszcza, że pilotów LPR ograniczają przepisy lotnictwa cywilnego. Nawet policyjni piloci takich nocnych akcji nie wykonują.
- Na świecie tego typu loty się wykonuje, ale tylko za pomocą gogli noktowizyjnych. Nasz śmigłowiec nie jest przystosowany, więc latamy od świtu do zmierzchu - podkreśla nadkom. Marcin Marcinkowski z zarządu lotnictwa policji.
"Nie będzie tak dużo"
Takie gogle noktowizyjne mają piloci pogotowia w Anglii, ale tylko w trzech ze 30 śmigłowców i tylko po to, by ominąć słupy, wysokie budynki i lądować bliżej dróg, na płaskim terenie. Polskie pogotowie lotnicze noktowizje planuje kupić, ale wtedy może być problem z pilotami.
- Sytuacja jest coraz gorsza, bo nasze szeregi od lat zasilali piloci wojskowi - stwierdza Gałązkowski.
Wojskowi czekają na nowe śmigłowce, więc pracy w pogotowiu już nie szukają, co może utrudnić plany LPR. Na razie większość baz działa do zmierzchu, sześć działa do 20-stej, dwie do 23-ciej, tylko jedna jest całodobowa - tymczasem miało ich być sześć. Większa inwestycja nie ma sensu i nie ma na nią pieniędzy. - Nigdy tych zdarzeń nie będzie tak dużo - zaznacza Przemysław Guła, ekspert ds. ratownictwa z Wojskowego Instytutu Medycznego.
Dyżur dzienny obsłuży dwóch pilotów, do całodobowego potrzeba już pięciu. Do tego ratownicy i lekarze. Najtrudniejszym tematem nie jest więc sam lot, ale utrzymanie do niego gotowości.
Autor: kris//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Lotnicze Pogotowie Ratunkowe