Wiceminister w żadnym urzędzie nie sprawuje samodzielnej pozycji. Działa w obszarze wyznaczonym przez ministra i jest przez tego ministra kontrolowany - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier Leszek Miller. - Minister ponosi polityczną i prawną odpowiedzialność za funkcjonowanie swojego urzędnika - dodał. Jego zdaniem, nieprawdopodobne jest, "aby minister Ziobro nie był informowany o wydarzeniach" związanych z publikacjami dotyczącymi akcji hejtowania wymierzonej w sędziów.
- Tuż przed zakończeniem II wojny światowej Ugo Betti napisał znaną sztukę "Trąd w pałacu sprawiedliwości". Tam jest wiele ciekawych opisów, że ten gmach składa się z wielu korytarzy, ale utrzymuje się takich zapach jakby zdechłej myszy. Myślę, że w polskim Ministerstwie Sprawiedliwości zapach jest jeszcze bardziej intensywny - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 były premier Leszek Miller.
Odniósł się w ten sposób do doniesień portalu Onet. Portal ustalił, że wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak ma stać za zorganizowanym hejtem wobec sędziów krytykujących zmiany w wymiarze sprawiedliwości wprowadzane przez Zjednoczoną Prawicę. Jedna z takich akcji miała skompromitować szefa Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" Krystiana Markiewicza, a inna - sędziego Iustitii Piotra Gąciarka. Onet napisał, że co najmniej 20 osób było wytypowanych do oczerniania.
Według portalu za rozsyłanie kompromitujących materiałów odpowiedzialna była współpracująca z Piebiakiem kobieta o imieniu Emilia (redakcja Onetu zna jej nazwisko, jednak go nie publikuje).
"Minister ponosi polityczną i prawną odpowiedzialność za swojego urzędnika"
Miller pytany w TVN24, dlaczego minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie zwołał jeszcze w tej sprawie konferencji prasowej, stwierdził, że prawdopodobnie dlatego, że "nie ustalono jeszcze tak zwanego przekazu dnia, czyli nie ustalono sposobu interpretowania tych faktów".
- Trudno sobie wyobrazić, że w polskim Ministerstwie Sprawiedliwości istniała, czy może nadal istnieje grupa, która zajmowała się hejtowaniem wybranych sędziów, którzy bronili wymiaru sprawiedliwości - skomentował. - Skandal jest niesłychany. Wielkie media światowe zaczęły się sprawą zajmować - dodał.
Na pytanie, czy według niego Zbigniew Ziobro wiedział o tej sprawie, czy nie wiedział, odpowiedział: - Jak ja pamiętam przepisy konstytucyjne i przepisy ustawowe to wiceminister w żadnym urzędzie nie sprawuje samodzielnej pozycji. Działa w obszarze wyznaczonych przez ministra i jest przez tego ministra kontrolowany.
- Minister ponosi polityczną i prawną odpowiedzialność za funkcjonowanie swojego urzędnika - dodał.
Jego zdaniem, nieprawdopodobne jest, "aby minister Ziobry nie był informowany o tych wydarzeniach".
Zdymisjonowałby Ziobrę? "Natychmiast"
Przyznał, że gdyby był teraz premierem, to "natychmiast" zdymisjonowałby w tej sytuacji ministra sprawiedliwości. - Dlatego, że jeżeli ma być wszczęte postępowanie przez organy prokuratorskie, to przecież minister sprawiedliwości jest jednocześnie Prokuratorem Generalnym, a więc zwierzchnikiem wszystkich prokuratorów. To jak ma być? Ma być prowadzone śledztwo przeciwko być może przestępstwu, które miało miejsce w Ministerstwie Sprawiedliwości? To śledztwo będzie nadzorowane przez ministra sprawiedliwości - tłumaczył były premier.
- W tej sprawie minister Ziobro jest całkowicie zbędny, dlatego dla przejrzystości sprawy pan premier Morawiecki powinien zawiesić albo zdymisjonować ministra sprawiedliwości - zaznaczył.
Autor: KB/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24