Pochodzący z Podhala senator PiS Tadeusz Skorupa zwrócił się do ministra sprawiedliwości o rozważenie wszczęcia śledztwa "pod kątem publicznego znieważenia polskich górali przez media lokalne i ogólnopolskie". Sprawa ma związek ze śmiercią konia na drodze do Morskiego Oka. Apel senatora nie spodobał się hakerom, którzy w czwartek wieczorem zaatakowali stronę internetową polityka.
Senator PiS zdenerwował się na - jak twierdzi - rozpętaną przez media histerię i nagonkę na górali. Sprawa ma związek z głośnym przypadkiem śmierci konia, który 14 lipca wiózł turystów do Morskiego Oka. Prokuratura już bada, czy jej przyczyną było przemęczanie, czy też choroba zwierzęcia. Stosowne doniesienie złożyło Tatrzańskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.
Tadeusz Skorupa z PiS chce jeszcze jednego śledztwa. "Tygodnik Podhalański" otrzymał w czwartek oświadczenie senatora, w którym informuje, że "zwrócił się do Ministra Sprawiedliwości o rozważenie wszczęcia postępowania karnego pod kątem publicznego znieważenia polskich górali przez media lokalne i ogólnopolskie (art.257 k.k.)". Według senatora, media "pisanymi tekstami bądź wypowiedziami prowokują, a udostępniając swoje forum dyskusyjne, pomimo nałożonego ustawami obowiązku nie kontrolują zamieszczanych tam tekstów, znieważających polskich górali, naruszających ich godność i prawa, które konstytucja każe szanować".
Hakerzy zaatakowali penisem
Skorupa argumentuje też, że "na niemal wszystkich forach internetowych prowadzonych również przez poczytne ogólnopolskie media prasowe, nazywa się nas górali osobami bezdusznymi, pazernymi...".
Kilka godzin po ujawnieniu skargi, na stronie polityka pojawił się obrazek, na którym przedstawiony jest... penis w góralskiej czapce. Na grafice znalazł się też napis obrażający senatora a nad obrazkiem "odezwa" do senatora. Nadawca, obrzucając Skorupę inwektywami ("ignorant" to najlżejsze określenie), pisze do niego m.in., że "zwierze nie jest rzeczą". - Ale czy ty jesteś człowiekiem? - pyta.
"Nie mogłem tego nie nagrać"
14 lipca b.r. na przystanku końcowym na Polanie Włosienica przed Morskim Okiem padł jeden z dwóch koni ciągnących wóz z turystami. Na miejsce dotarł wezwany przez właściciela weterynarz. Niestety, w chwilę po podaniu kroplówki koń zdechł. Wszystkiemu przypatrywały się dziesiątki turystów, w tym także pasażerów pechowego wozu. Nikt jednak nie zechciał złożyć oficjalnych wyjaśnień.
Jeden z turystów nagrał całe zdarzenie i opublikował w internecie. - To był stan wyższej konieczności. Nie mogłem tego nie nagrać - tłumaczył w programie "24 Godziny" turysta, który zarejestrował śmierć konia. Jak mówił, po opublikowaniu filmu w internecie, "dostawał pogróżki i zdecydował się usunąć film z serwisu YouTube".
Dlaczego koń zdechł?
Trwają spekulacje na temat przyczyn śmierci zwierzęcia. Tych jednak nie poznamy - koń został wywieziony i spalony. Wydarzenie to oburzyło obrońców praw zwierząt. - Dopuszczalna liczba osób na wozie to 14. Z relacji osób, które widziały tę sytuację wiemy, że na wozie było ponad 20 osób - powiedziała w rozmowie z tvn24.pl Beata Czerska z Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Sam góral zaprzeczył tym informacjom. - Na wozie było regulaminowe 13 osób dorosłych plus jedno dziecko - powiedział w rozmowie z TVN24. Dodał też, że koń był dobrze traktowany i regularnie zmieniany.
Sprawą zainteresowała się także kancelaria prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Porozmawiamy z Tatrzańskim Parkiem Narodowym – zapowiadał w TVN24 szef kancelarii, Władysław Stasiak. CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: tygodnikpodhalanski.pl, TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: skorupatadeusz.pl, anonimowy internauta