- Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów - mówi Grzegorz W., który jednak nie trafi do aresztu. Białostocki sąd orzekł, że były prezes PZU Życie mógł popełnić zarzucane mu czyny, ale nie uważa, aby istniała realna obawa matactwa. Prokuratura wnioskowała o trzymiesięczny areszt dla byłego prezesa PZU Życie.
Według prokuratury, Grzegorz W. miał w 2004 roku zlecić zakup i podrzucenie znacznej ilości narkotyków do samochodu osoby, którą chciał zdyskredytować. Zarzuty obejmują więc też handel narkotykami.
Prokuratura wnosiła o 3-miesięczny areszt, gdyż uznała, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że na wolności Grzegorz W. będzie wpływał na świadków. Argumentowała to także tym, że grozi mu wysoka kara - do 10 lat pozbawienia wolności.
Sąd: Nie ma obawy matactwa
Wczoraj Grzegorz W. był przesłuchiwany przez ponad trzy godziny. Nie wiadomo jednak, czy przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Jednak po przesłuchaniu podejrzanego i zapoznaniu się z aktami sprawy, białostocki sąd rejonowy wniosek prokuratury oddalił. To samo zrobił też z wnioskiem o areszt Michała W., ojca byłego prezesa PZU Życie, któremu postawiono zarzut pomocnictwa w przestępstwie, o które jest podejrzany Grzegorz W.
W uzasadnieniu swego postanowienia sąd ocenił, że zebrane dotąd dowody wskazują na duże prawdopodobieństwo, że Grzegorz W. mógł popełnić zarzucane mu czyny, ale nie uważa, aby istniała realna obawa matactwa. Postanowienie jest nieprawomocne, prokuratura zapowiada złożenie zażalenia do Sądu Okręgowego w Białymstoku.
Zarzut: udział w obrocie narkotykami
Białostocka prokuratura zdecydowała, że biznesman odpowie za wzięcie udziału w obrocie znacznych ilości narkotyków. - Zarzucamy mu, że zlecił innym osobom skierowanie postępowania karnego przeciwko Piotrowi A. poprzez podstępne zabiegi, polegające na podrzuceniu znacznej ilości narkotyków do samochodu pokrzywdzonego - tłumaczył Marek Zajkowski z białostockiego wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
Prokuratura potwierdziła informacje, że sprawa jest związana w wydarzeniami sprzed czterech lat i podrzuceniem narkotyków prezesowi VII NFI. W kwietniu 2005 r. media pisały, że Wieczerzak w czasie śledztwa w sprawie o działanie na szkodę PZU Życie, werbował w aresztach "żołnierzy" i zlecał im egzekucję długów i dyscyplinowanie swych ludzi, którzy, zaczęli działać na własną rękę.
To nie pierwsze kłopoty z prawem Grzegorza W.
Były prezes PZU Życie ma problemy z prawem już od kilku lat. Jego sprawę karną za działanie na szkodę PZU Życie stołeczny sąd zwrócił w 2004 r. prokuraturze. Trwa śledztwo, w którym ma on zarzuty. Za działanie na szkodę tej spółki, co miało spowodować w niej wielomilionowe straty, W. grozi do 10 lat więzienia.
Według prokuratury, udzielał on milionowych pożyczek różnym spółkom, nieraz powiązanym z nim samym. Wierzytelności te miały być umarzane lub ich spłata nie była egzekwowana.
Prokuratura badała też sprawę domniemanych tajnych kont byłych szefów PZU Życie i PZU - W. i Władysława Jamrożego, którymi zarządzała w ich imieniu niewielka firma Warren Trustee Group.
Były prezes PZU Życie jest też oskarżony o groźby karalne wobec Janusza Lazarowicza, prezesa XIV NFI, od którego miał też żądać przekazania kontroli nad tym NFI oraz miliona dolarów.
Grozi mu do 3 lat więzienia.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fot. PAP; video: TVN24