Syn profesora Zbigniewa Religi i syn profesora Mariana Zembali, obaj kardiochirurdzy, po raz pierwszy wspólnie przeprowadzili operację. Opowiedzieli o niej w "Faktach po Faktach". - Za każdym razem, gdy serce po zatrzymaniu rusza na nowo, to jest rodzaj cudu - podkreślił doktor nauk medycznych Grzegorz Religa. Doktor habilitowany Michał Zembala przyznał, że dopiero po zakończonym zabiegu dostrzegli "wagę tego wydarzenia".
17 lipca w łódzkim szpitalu im. Wł. Biegańskiego na oddziale kardiochirugii przeprowadzono operację bezcewnikowej implantacji zastawki aortalnej. Przy stole operacyjnym stanęli po raz pierwszy wspólnie dr n. med. Grzegorz Religa i asystujący mu dr hab. n. med. Michał Zembala - synowie legend polskiej kardiochirugii. Ich ojcowie, profesor Zbigniew Religa i profesor Marian Zembala, jako pierwsi w Polsce przeprowadzili udany zabieg transplantacji serca. Później udało im się przeszczepić jednocześnie serce i płuca.
Grzegorz Religa jest ordynatorem oddziału kardiochirurgii w Łodzi. Michał Zembala to kierownik oddziału kardiochirurgii i transplantologii w Śląskim Centrum Chorób Serca. Po wspólnym zabiegu zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie.
"Trzymając serce człowieka w ręku, trzyma się jego życie"
- Dopiero po zabiegu do nas dotarło, że w tej historycznej chwili pracujemy razem - powiedział w "Faktach po Faktach" TVN24 Zembala. - Tak jak zabieg przebiegł bardzo dobrze, sprawnie, przy fantastycznej pracy łódzkiego zespołu, tak dopiero po zabiegu, gdy pokazano nam zdjęcia, zaczęliśmy rozmawiać o tym, że to pierwszy raz, kiedy jesteśmy razem - podobnie jak nasi ojcowie - przy stole operacyjnym. Wtedy też dostrzegliśmy wagę tego wydarzenia - dodał.
Dr Religa zapytany został, co czuje, gdy trzyma serce pacjenta w dłoni. - Czuję, że jestem w pracy - odpowiedział. - Czuję ogromną odpowiedzialność. Trzymając serce człowieka w ręku, trzyma się jego życie. Dosłownie. Ale specjalnie mistycznych wzruszeń z tym nie wiążę - zaznaczył.
- Poczucie cudu jest i te cuda na szczęście czesto się zdarzają. Pomagają nam też w tym nowe technologie. Właśnie wprowadzając jedną z takich technologii w moim ośrodku, mieliśmy okazję spotkać się z Michałem przy jednym stole operacyjnym. Za każdym razem, gdy serce po zatrzymaniu rusza na nowo, to jest rodzaj cudu - przyznał Religa.
"Każdy specjalista, każda specjalność jest ważna w medycynie"
Zembala wyznał, że chciał być internistą, kardiologiem, ale wrócił do kardiochirurgii, gdy zdał sobie sprawę, że "jednak uczucie sprawstwa, pewnego tworzenia jest może trochę większe w chirurgii niż w internie".
- Ale każdy specjalista, każda specjalność jest ważna w medycynie wziętej jako całość. Nie byłoby kardiochirurgii bez nowoczesnej kardiologii, bez nowoczesnej interny, bez nowoczesnej geriatrii, anestezjologii - całości, która jest niezbędna, żeby móc wykonać ten zabieg dobrze, bezpiecznie dla pacjenta. Sami jesteśmy tylko cząstką dużego systemu, dużej machiny, która pracuje dla potrzeby pacjenta - wyjaśnił.
Religa stwierdził, że jest przekonany, iż jest jeszcze wiele rzeczy do odkrycia w medycynie. - Natomiast jest równie wiele rzeczy, które można ciągle poprawiać. Historia kardiochirurgii, którą znam, to jest ciągły, nieprawdopodobny postęp. Rzeczywiście, nasi ojcowie mieli to szczęście, że zrobili krok milowy. Z niczego nagle zaczęła powstawać nowoczesna kardiochirurgia - zauważył.
"Pandemia wpłynęła na wszystkie aspekty naszego życia"
Dr hab. Zembala opowiadał, jak pandemia COVID-19 wpłynęła na pracę kardiochirurgów. - Dobrze wiemy, że ta pandemia wpłynęła na wszystkie aspekty naszego życia. Na wszystkie elementy naszej pracy - podkreślił. - Jako przykład podam aspekt transplantacji serca czy płuc. Dziś zmuszeni jesteśmy do testowania zarówno dawców, jak i biorców, do wykonywania testów, czy dawca bądź biorca jest wolny od koronawirusa. To zabiera nam trochę czasu. To sprawia, że nasze koordynacje są nieco dłuższe. To wszystko sprawia, że chcemy zabieg bezpiecznie wykonać, ale też, że patrzymy na problem pandemii - relacjonował.
Zauważył, że w szpitalach "nie ma oddziału, który nie miałby wydzielonych łóżek 'przedcovidowych', które służą do testowania pacjentów". - Wciąż brakuje tych szybkich testów, bo wciąż bazujemy na tym teście genetycznym, który trochę czasu zabiera - przyznał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24