"W sąsiedztwie Polski istnieje ryzyko konfliktów o charakterze regionalnym i lokalnym, które mogą nas angażować pośrednio lub bezpośrednio" - głosi bodaj najważniejsze zdanie nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego. Pokazuje ona jak bardzo na niekorzyść zmieniła się ocena bezpieczeństwa Polski, głównie z powodu działań Rosji.
Nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego Polski dokumentuje najpoważniejszą dotąd zmianę w narodowej polityce bezpieczeństwa - polegającej na przyjęciu do wiadomości przez najwyższe władze kraju i zapisanie w strategicznym dokumencie, że po raz pierwszy od odzyskania niepodległości w 1989 roku może nam grozić wojna.
Konsekwencje tego zapisu mają znaczenie nie tylko formalne: wszak od ponad pół roku żyjemy w warunkach wojny toczącej się na wschodnich peryferiach jednego z naszych wschodnich sąsiadów – i angażującej jako agresora innego z nich. Będą stanowić podstawę dla wielu innych dokumentów jawnych i utajnionych, w tym doktryny obronnej, która będzie musiała "odpowiedzieć" na tak wyraźnie podkreślone zagrożenie.
Kiedy ponad 7 lat temu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, wtedy pod kierownictwem Władysława Stasiaka, podlegającego bezpośrednio prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu opracowywano poprzednią Strategię Bezpieczeństwa Narodowego, mało kto przewidywał co wkrótce się stanie. Na pewno zaś żadne z nielicznych obaw do tego dokumentu nie trafiły.
Gdy chodzi o zagrożenia, czytamy w nim bowiem, że obecne "wyzwania wykraczają poza tradycyjnie rozumiane zagrożenia bezpieczeństwa", a “w dającej się przewidzieć perspektywie istnieje małe prawdopodobieństwo wybuchu konfliktu zbrojnego na dużą skalę".
Strategia z 2007 roku co prawda dopuszczała możliwość wybuchu konfliktów o charakterze lokalnym, ale stwierdzała, że "Polska nie będzie bezpośrednio zaangażowana". Te słowa straciły na aktualności mniej więcej rok po ich zapisaniu: w sierpniu 2008 po rosyjskich prowokacjach wybuchła wojna gruzińsko-rosyjska, zakończona klęską politycznego sojusznika Polski. Był to pierwszy dowód na to, że Władimir Putin, przemawiający na szczycie NATO kilka miesięcy wcześniej, nie żartował. Konflikt wybuchł, a Polska zaangażowała się w niego – choć tylko politycznie – to jednak bezpośrednio.
Walka o strategię
O potrzebie stworzenia nowej strategii w reakcji na coraz bardziej agresywną politykę Rosji wielokrotnie mówił obecny szef BBN gen. prof. Stanisław Koziej. Zanim jednak zaczął powstawać nowy dokument narodowy, gen. Koziej próbował walczyć na forum Unii Europejskiej o stworzenie strategii unijnej – bez powodzenia.
Rozpętanie przez Rosję w 2014 roku wojny na wschodnich kresach Ukrainy i uświadomione w związku z tym fundamentalne zmiany w postrzeganiu polskiego bezpieczeństwa narodowego przesądziły o zapisaniu w nowej polskiej strategii słów, które nigdy po 1989 roku się w niej nie pojawiły: że wojna z udziałem Polski jest możliwa, a cały kraj – nie tylko jego siły zbrojne – powinien się na taką ewentualność dobrze przygotować.
Trudno o większy kontrast z zapisami poprzedniego dokumentu.
Ujawnione dotąd fragmenty nowej Strategii – całość czeka bowiem na podpis prezydenta Bronisława Komorowskiego – nie pozostawiają wątpliwości: głównym zagrożeniem dla polskiego bezpieczeństwa jest Rosja. Dokument, choć nie nazywa jej wprost wrogiem, to zarzuca: "odbudowywanie mocarstwowej pozycji przez Rosję kosztem jej otoczenia oraz nasilenie się polityki konfrontacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej".
Oczywiście najważniejszym tego dowodem ma być konflikt na wschodzie Ukrainy. Agresywna polityka Moskwy ma dla naszego kraju rodzić szereg rozmaitych militarnych i nie-militarnych zagrożeń: „Zagrożenia dla naszego kraju, w niesprzyjających okolicznościach, mogą przyjąć charakter niemilitarny i militarny. W przypadku tych ostatnich mogą one przybrać postać zagrożeń kryzysowych i wojennych, tj. konfliktów zbrojnych o różnej skali – od działań zbrojnych (poniżej progu klasycznej wojny) do mniej prawdopodobnego konfliktu na dużą skalę”. Wojna jest więc zdaniem autorów Strategii mało prawdopodobna, ale – możliwa.
Trzy priorytety
W związku z tym Strategia formułuje trzy priorytety polskiej polityki bezpieczeństwa, mające przede wszystkim przygotować kraj na ewentualny konflikt, a dopiero na drugim i trzecim miejscu uchronić przed nim poprzez udział w sojuszu obronnym i zapobiec przez działania na arenie międzynarodowej.
Tak więc pierwszy priorytet działań państwa w sferze bezpieczeństwa ma polegać na “zapewnieniu bezpieczeństwa własnym obywatelom oraz terytorium państwa, wsparciu obrony państw sojuszniczych, a następnie na udziale w reagowaniu na zagrożenia poza terytorium sojuszniczym”.
Takie sformułowania jasno pokazują, że Polska mniej będzie się angażować w dalekie operacje wojskowe, a główny wysiłek obronny skupi na własnym terytorium oraz tych działaniach sojuszniczych, które wprost służą obronie kolektywnej. Zresztą kolejny priorytet formułuje to już dosłownie, bo ma nim być: “wspieranie konsolidacji NATO wokół funkcji obronnej, w tym strategicznego wzmocnienia jego wschodniej flanki”.
Dla realizacji tego, ale nie tylko tego postulatu „priorytetowe znaczenie ma współpraca z USA”. Sygnalizuje to nie tylko gotowość do wspólnych ćwiczeń, jak najczęstszego i jak największego przyjmowania na terytorium Polski żołnierzy i instalacji obronnych Stanów Zjednoczonych, ale także współpracy przemysłowej przy czekających polską armię zakupach zbrojeniowych.
W relacjach z Rosją natomiast istotne ma być: „rozwiązywanie trudnych spraw z uwzględnieniem standardów prawa międzynarodowego”. To najbardziej ogólnikowy zapis, jaki tylko można sobie wyobrazić, zwłaszcza że poprzednia Strategia widziała we współpracy z Rosją metodę zwiększenia stabilności regionu i skuteczności samego NATO!
Dopiero na trzecim miejscu wśród polskich priorytetów bezpieczeństwa znalazły się działania na rzecz: „wzmocnienia ONZ, kontynuacja starań o dokonanie przeglądu norm prawa międzynarodowego oraz wzmacniania skuteczności regulacji w obszarze kontroli zbrojeń i rozbrojenia, odbudowa znaczenia OBWE”.
To najwyraźniej dowód na brak wiary ze strony autorów Strategii w instytucje porządku międzynarodowego, którym przecież nie udało się ani przewidzieć ani powstrzymać wybuchu konfliktu w bezpośrednim sąsiedztwie Polski.
Gotowość państwa
Jedno z najciekawszych sformułowań nowej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP dotyczy jednak konkretnych działań. “Działania w sferze militarnej ukierunkowane są na utrzymywanie i demonstrowanie wszechstronnej gotowości państwa do skutecznego reagowania na militarne zagrożenia dla niepodległości i integralności terytorialnej Polski” – głosi dokument, a domyślać się należy, że stoi za tymi słowami determinacja do aktywnego prezentowania gotowości sił zbrojnych do odparcia ewentualnych zagrożeń.
Dzieje się to głównie poprzez ćwiczenia – z wykorzystaniem realistycznych scenariuszy – dalej poprzez wzmacnianie kadrowe i sprzętowe jednostek wojskowych na kierunkach ewentualnych zagrożeń (wicepremier minister obrony Tomasz Siemoniak właśnie zapowiedział takie działania na wschodzie kraju) a także poprzez realne demonstrowanie zdolności bojowych w działaniach sojuszniczych.
Polska od stycznia 2015 po raz kolejny (6. rotacja i pierwsza rok po roku) weźmie np. udział we wzmocnionej NATO-wskiej misji patrolowania przestrzeni powietrznej krajów nadbałtyckich i na stałe udostępnia w tym celu jedno z lotnisk wojskowych – w Malborku. Nie są wykluczone inne operacje, np. morskie, pokazujące gotowość polskich sił zbrojnych do aktywnego przeciwdziałania potencjalnym napaściom.
Strategia Bezpieczeństwa Narodowego jest konstytucją – lub jak kto woli – kręgosłupem systemu bezpieczeństwa narodowego. Stąd jej zapisy są punktem odniesienia nie tylko dla polityki bezpieczeństwa, spraw zagranicznych czy gospodarczej – ale i dla kolejnych bardziej konkretnych dokumentów, w tym doktryny obronnej i planów działania sił zbrojnych, a także – co bardzo istotne – są czytane przez naszych partnerów za granicą: sojuszników i inne kraje.
Stanowcze podkreślenie determinacji i gotowości do obrony własnego terytorium, wskazanie Rosji jako elementu zagrożenia w regionie i skupienie własnej roli w sojuszu zbrojnym na obronie kolektywnej, powinno być jasnym sygnałem, że Polska nie zamierza bezczynnie patrzeć na agresję za naszymi wschodnimi granicami.
Wewnątrz kraju natomiast nowe brzmienie Strategii przynosi komunikat być może niewesoły, ale przynajmniej szczery: czasy spokoju – i być może pokoju – się skończyły.
Autor: Marek Świerczyński / Źródło: TVN24 P
Źródło zdjęcia głównego: mon.gov.pl | por. L.Tobolska