- Tu już trwa zamach stanu - miał powiedzieć do byłego wiceszefa Kancelarii Prezydenta Jacka Sasina inny prezydencki minister Andrzej Duda godzinę po katastrofie smoleńskiej. Sasin przebywał wówczas w Smoleńsku, a Duda relacjonował mu, co dzieje się w Warszawie.
Sasin, który 10 kwietnia rano przebywał na cmentarzu w Katyniu, relacjonował podczas posiedzenia zespołu ds. katastrofy smoleńskiej, że na miejscu katastrofy Tu-154M był około godziny po tym zdarzeniu. Rozmawiał wówczas telefonicznie z ministrem prezydenckiej kancelarii Andrzejem Dudą, który relacjonował mu działania podjęte w Warszawie przez Kancelarię Sejmu. - Duda powiedział mi, iż jest takie oczekiwanie ze strony marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, wyrażone przez szefa Kancelarii Sejmu, Lecha Czaplę, aby stwierdzić, że nastąpiły konstytucyjne przesłanki do tego, by pan marszałek Komorowski rozpoczął wykonywanie funkcji prezydenta - tłumaczył Sasin. Jak dodał, Duda miał w tym kontekście użyć słów: "Tu już trwa zamach stanu".
Zgon na podstawie medialnych doniesień
Według relacji Sasina, Duda spytał Czaplę na jakiej podstawie stwierdzono zgon prezydenta. Na co - dodał - miał usłyszeć odpowiedź, że na podstawie medialnych doniesień o katastrofie i zgonie prezydenta. - Minister Duda zdecydowanie odmówił podjęcia działań na tej podstawie - powiedział Sasin. Dodał, że w kolejnym telefonie do Dudy z Kancelarii Sejmu poinformowano go, że prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew zadzwonił do premiera Donalda Tuska i przekazał informację, że prezydent Lech Kaczyński zginął w katastrofie lotniczej. Dodał, że wówczas zostały uruchomione procedury przejęcia funkcji prezydenta przez ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.
Nasz kraj nie był bezpośrednio zagrożony jakimikolwiek wydarzeniami czy to wewnętrznymi, czy zewnętrznymi, które nakazywały podejmowanie takich działań, które - nie chciałbym używać słów "być może" - ale przynajmniej na granicy prawa, być może z przekroczeniem konstytucji się odbywały sasin o komorze
Z przekroczeniem Konstytucji?
Minister podkreślił, że uderzał go "nadzwyczajny pośpiech" Kancelarii Sejmu, który - według niego - nie miał żadnego uzasadnienia. - Nasz kraj nie był bezpośrednio zagrożony jakimikolwiek wydarzeniami czy to wewnętrznymi, czy zewnętrznymi, które nakazywały podejmowanie takich działań, które - nie chciałbym używać słów "być może" - ale przynajmniej na granicy prawa, być może z przekroczeniem konstytucji się odbywały - ocenił.
Kto miał chronić? Nie wiadomo
Minister stwierdził także, że gdy przybył na miejsce katastrofy ok. godz. 9.30-9.40 czasu polskiego, nie była tam prowadzona akcja ratunkowa. Jak mówił, w pewnej odległości od wraku stały karetki pogotowia, a wokół nich zgromadzony był personel medyczny.
Dodał też, że według jego wiedzy na lotnisku w momencie katastrofy nie było funkcjonariuszy BOR.
Relacjonował, że gdy dowiedział się, że doszło do wypadku, poprosił funkcjonariusza BOR dowodzącego pozostałymi znajdującymi się na cmentarzu w Katyniu, by skontaktował się z BOR-owcami przebywającymi na lotnisku i spytał, co się tam wydarzyło. Zapytał go również, kto będzie chronił prezydenta po lądowaniu. - Dostałem informację, że ci funkcjonariusze, ekipa, która leci z prezydentem samolotem. Ale jeśli gen. Janicki twierdzi, że było inaczej, to być może ci funkcjonariusze byli w jakiś sposób zakonspirowani. Ale ani ja, ani nikt z Kancelarii Prezydenta, ani też, jak się okazuje, ci funkcjonariusze BOR, którzy byli na cmentarzu, takiej wiedzy nie mieli - powiedział
Bez kontaktu
Podczas posiedzenia zespołu Sasin zaprzeczył, jakoby decyzja o rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta w Katyniu była konsultowana z Kancelarią Prezydenta. Jak mówił, od momentu zgłoszenia przez Lecha Kaczyńskiego chęci wzięcia udziału w uroczystościach w Katyniu nie było oficjalnych rozmów z Kancelarią Prezydenta w tej sprawie. " - Byliśmy przekonani, że będzie jedna wizyta - tłumaczył.
Według Sasina, kontaktów nie było aż do momentu, w którym do Kancelarii Prezydenta wpłynęło pismo wiceministra SZ Andrzeja Kremera z 23 lutego. Proszono w nim o potwierdzenie ostateczne, że prezydent chce uczestniczyć w uroczystościach w Katyniu i przewodniczyć polskiej delegacji. Jak zaznaczył Sasin, także wtedy Kancelaria była przekonana, że będzie to wspólna wizyta prezydenta i premiera. - Ale to nie trwało długo, bo 3 marca był komunikat medialny, że te wizyty będą rozdzielone. Dowiedzieliśmy się o tym z mediów - podkreślił Sasin.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: prezydent.pl