Prezydent Bronisław Komorowski przez trzy miesiące nie podpisywał nominacji dla siedmiu polskich ambasadorów. Wszyscy byli kandydatami wysuniętymi przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych zaakceptowanymi przez sejmową komisję spraw zagranicznych. Pięć nominacji prezydent podpisał w poniedziałek, gdy sprawą zaczął się interesować reporter programu "Tak jest".
Siódmego października Sejm pozytywnie zaopiniował grupę ambasadorów. To już ostatni etap procedury nominacji. Pozostaje tylko podpis prezydenta. A na ten dyplomaci czekali ponad trzy miesiące. Zdaniem szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych Andrzeja Halickiego, nie powinno to trwać tak długo.
Opóźnienie przysporzyło kłopotów ambasadom, w których zwyczajnie brakuje polskich dyplomatów. Taka sytuacja była w Korei, Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kazachstanie, Uzbekistanie, oraz Bośni i Hercegowinie.
Skąd zwłoka? Jak tłumaczył prezydencki minister Sławomir Nowak, każda nominacja powinna być potraktowana indywidualnie. - To nie może być w pośpiechu. To nie jest automatyzm - przekonywał.
Spór na linii prezydent-rząd?
Podobne argumenty padały latem 2009 roku. Wówczas spór o ambasadorów toczył z ministrem Sikorskim prezydent Lech Kaczyński. Wówczas jednak chodziło o kilkadziesiąt nominacji. Teraz - o siedem.
- Rzeczywiście przez jakiś czas nie otrzymywaliśmy od pana prezydenta kilku nominacji, ale z tego co wiem, wczoraj pan prezydent większość z nich podpisał - powiedział rzecznik MSZ Marcin Bosacki. Wczoraj - czyli w poniedziałek, już po tym, jak sprawą zainteresował się reporter programu "Tak jest". Niepodpisane są jeszcze dwie nominacje.
W ubiegły piątek Bronisław Komorowski nie podpisał ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych, która zakłada zwolnienie 10 proc. pracowników. Prezydent odesłał rządowy dokument do Trybunału Konstytucyjnego. To pierwsza ustawa przygotowana przez rząd Donalda Tuska, która nie uzyskała podpisu obecnej głowy państwa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fotorzepa