Domagamy się sprostowania na pierwszej stronie fałszywych oskarżeń wobec Wojciecha Wierzejskiego - powiedział szef LPR Roman Giertych.
- Nie będzie żadnych przeprosin. Przez miesiąc prowadziliśmy śledztwo i jest ono dobrze udokumentowane - odpowiada na antenie TVN24 wicenaczelny "Gazety" Piotr Stasiński.
"Gazeta Wyborcza" napisała duży tekst o nielegalnym finansowaniu LPR. Podała też, że prokuratura chce postawić Wojciechowi Wierzejskiemu zarzut poświadczenia nieprawdy w celu wyłudzenia pieniędzy.
- Wszystkie nasze finanse są jawne, a informacje o postawieniu zarzutów nieprawdziwe - dementuje Giertych.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie, potwierdzając w poniedziałek, że prowadzi śledztwo dotyczące podejrzenia wyprowadzenia pieniędzy z LPR na podstawie fikcyjnych umów, oświadczyła jednocześnie, że działania prokuratury nie doprowadziły jeszcze do tego, by zasadne było stawianie komukolwiek zarzutów.
Do prokuratorskiego śledztwa dotyczącego podejrzenia wyprowadzenia pieniędzy z LPR na podstawie fikcyjnych umów odniósł się także premier Jarosław Kaczyński. Jak oświadczył, jego rząd "jest pierwszym rządem, który wobec nikogo nie stosuje żadnych immunitetów". - Wiem o tym śledztwie, wiem o innych, nie ma żadnych immunitetów i to jest prawda. Wszelkiego rodzaju twierdzenia, że my w jakikolwiek sposób manipulujemy prokuraturą to zwykłe oszustwo - zapewnił.
Giertych powiedział na konferencji prasowej, że Liga domaga się opublikowania we wtorek na pierwszej stronie "GW" "wielkich przeprosin dla posła Wojciecha Wierzejskiego". Szef Ligi zapowiedział też pozew przeciwko "GW" za "kłamliwą insynuację".
Według Giertycha, ma miejsce "medialny atak" na LPR, który związany jest z zapowiedzianym przez Ligę wnioskiem o powołanie komisji śledczej mającej zbadać działania Larchmont Capital - firmy należącej do Marka Dochnala oraz działania samego lobbysty. Politycy LPR stawiają też pytania o kontakty Dochnala z dziennikarzami "GW".
"Gazeta Wyborcza" napisała, że Wierzejski miał podpisywać fikcyjne umowy o dzieło z działaczami Ligi i MW, którzy mieli wykonywać dla partii ekspertyzy. Pieniądze otrzymał m.in szwagier Romana Giertycha Kazimierz Murawski (ponad 10 tysięcy złotych), pamiętny z charakterystycznego gestu "zamawiania piwa" b. szef Młodzieży Wszechpolskiej w Małopolsce Maksymilian Gibes (ponad 9 tysięcy) czy licealistka Jadzia Sołtysik,
Ponadto LPR zlecała ekspertyzy założonej przez ludzi z LPR i MW spółce Ars Politica (ponad 200 tysięcy złotych) oraz redakcji należącego do spółki portalu prawy.pl. Jego redaktor naczelna dostała ponad 36 tysięcy, sekretarz redakcji - 16 tysięcy, fotoreporter - 27,6 tysiąca.
Według dziennika te rzekomo zlecone, wykonywane i opłacone prace miały służyć rozliczeniu się partii z państwowych dotacji. W rzeczywistości pieniądze wypływały do prywatnych kieszeni - pisze "GW".
Dziennikarze dotarli m.in. do księgowego LPR Waldemara Stysia i zatrudnionego przez LPR w charakterze pracownika fizycznego Jana Staciwy. Obaj wspólnie wypłacili z kont Ligi 1,4 mln zł w gotówce. Pieniądze te, jak powiedział "GW" Wierzejski, miały pójść na "walkę z systemem", czyli właśnie z "Gazetą Wyborczą".
Według cytowanego przez gazetę byłego rzecznika prasowego LPR Macieja Eckardta "Liga to sprywatyzowany za coroczną państwową dotację folwark. Jest sprywatyzowaną partią polityczną i niczym więcej". Gazeta apeluje: "Ligowcy, skoro już was złapaliśmy za rękę, nie krzyczcie, że to cudza łapa. Prawda was wyzwoli...".
W odpowiedzi na oskarżenia prasowe przewodniczący LPR Roman Giertych zapowiedział podanie dziennikarzy do sądu. Zastępca Giertycha w partii Wojciech Wierzejski mówi wprost: - Zażądamy ponad miliona złotych zadośćuczynienia, czyli tyle samo, ile podobno wyłudziliśmy - czytamy w "Wyborczej".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24