Skoro oczekuje się od żołnierzy, że będą składali meldunki rzecznikowi MON, to znaczy, że łamie im się kręgosłup i armia stała się narzędziem w ręku polityków, którzy się po prostu nią bawią - powiedział w "Kropce nad i" gen. Waldemar Skrzypczak, b. dowódca wojsk lądowych.
Gen. Skrzypczak powiedział, że wie o dwóch przypadkach, kiedy żołnierze salutowali przed rzecznikiem MON Bartłomiejem Misiewiczem. Ocenił, iż "to kuriozalna sytuacja, gdy rzecznik prasowy MON oczekuje, że przyjdzie do niego dowódca jednostki i będzie mu składał meldunek".
Dodał, że jeśli rzecznik ministra obrony narodowej nie jest przygotowany do pełnienia tej funkcji, nie wie, jak się zachować w jednostce wojskowej, nie powinien nim być.
Gen. Skrzypczak ocenił, że jeśli żołnierze składają meldunki Misiewiczowi, to świadczy to o tym, iż "armię drąży choroba poddaństwa albo pogardy dla samych siebie". - Ja bym sobie nigdy na to nie pozwolił, żeby panu Misiewiczowi, który jest rzecznikiem prasowym, chodzić i meldować jako dowódca wojsk lądowych czy dowódca dywizji. Dla mnie to jest nie do przyjęcia - powiedział.
Zdaniem generała "skoro oczekuje się od żołnierzy, że będą składali meldunki Misiewiczowi, to znaczy, że łamie im się kręgosłup i armia stała się narzędziem w ręku polityków, którzy się po prostu armią bawią".
- Jeśli politycy nie wiedzą, co z armią zrobić, to niech te zabawki zostawią w spokoju - dodał generał.
"U nas się ludzi wyrzuca z dnia na dzień"
Waldemar Skrzypczak pytany był o swoje odejście z Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia, gdzie był doradcą.
- Kiedy powiedziałem, co myślę, jak się wojskowych traktuje, jak się każe im meldować, uznano, że moje wystąpienie było niepoprawne politycznie, w związku z tym należy się ze mną rozstać. Uznałem, że to ja powinienem zrobić (odejść - red.) i tak się stało - odpowiedział.
Zwrócił uwagę, że na całym świecie generałowie odchodzący do rezerwy czy w stan spoczynku są wykorzystywani. Dodał, że są kreatorami myśli technicznej, podpowiadają naukowcom, w jakim kierunku trzeba pójść. - U nas tego nie ma. U nas się ludzi wyrzuca z dnia na dzień. Nie korzysta się z ich potencjału - zauważył.
Przyznał, że ma wyrzuty sumienia, bo podatnik płacił na jego edukację, a teraz z jego wiedzy się nie korzysta. - Traktuje się nas jako ludzi trędowatych (...). Przecież mamy olbrzymi potencjał - dodał gen. Skrzypczak.
"Polityka kadrowa stała się domeną polityków"
Odnosząc się do odejść z wojska wysokich oficerów, m.in. szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysława Gocuła i dowódcy generalnego rodzajów sił zbrojnych gen. broni Mirosława Różańskiego, Skrzypczak powiedział, iż "to chyba wynika z tego, że nie potrafią zaakceptować tego, co dzieje się w Ministerstwie Obrony Narodowej". - Polityka kadrowa przestała być już domeną wojskowych, a stała się domeną polityków, którzy nie mają kompetencji, ale mają teczki. Na podstawie teczek kreuje się określonych ludzi na stanowiska - ocenił.
Dodał, że "ławka jest już bardzo krótka". Powiedział, że gen. broni Leszek Surawski, który został nowym szefem Sztabu Generalnego WP jest - jego zdaniem - ostatnim z ekipy, która ma jeszcze dobre przygotowanie do tego, żeby tak wysokie stanowisko piastować. - Niedługo do tych wysokich stanowisk dojdą ludzie, którzy nie mają przygotowania - przestrzegł b. dowódca wojsk lądowych.
Autor: js//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24