Prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki stanął w poniedziałek przed prokuratorem i został przesłuchany jako świadek w postępowaniu dotyczącym domniemanego znieważenia strażnika miejskiego. Według mediów, Kropiwnicki miał wykrzyczeć do strażnika: "Do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma! Gdzie masz ch... czapkę?!"
Przesłuchanie prezydenta w prokuraturze Łódź-Śródmieście trwało około godziny. Kropiwnicki złożył zeznania i - według prokurator Moniki Zduńczyk-Nowak - nie korzystał z prawa dającego mu możliwość uchylania się od odpowiedzi na pytania prokuratora.
Zduńczyk-Nowak nie chciała udzielić informacji o treści zeznań prezydenta. - O treści zeznań nie będę się wypowiadała. W tym miesiącu prokuratura podejmie decyzję jak zostanie zakończone postępowanie - powiedziała prokurator. I dodała, że dotychczasowy materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia prezydentowi zarzutów.
Proszony o skomentowanie sprawy Kropiwnicki powiedział jedynie: - Ósme przykazanie mówi: nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Sprzeczne zeznania
Zdaniem prokuratury, w tej chwili sprawa nie jest oczywista, bo z relacji świadków wynikają dwie sprzeczne wersje. - Część przemawia za tym, że takie zdarzenie miało miejsce, część, że takiego zdarzenia nie było, dlatego musimy w tej sprawie dokonać analizy materiału. Jaka będzie ostateczna decyzja, będziemy informować pod koniec sierpnia - zaznaczyła prokurator. Przyznała, że śledczy nie dysponują żadnym nagraniem z przebiegu incydentu.
Chciałem oświadczyć, że w stosunku do mojej osoby pan prezydent nie użył żadnych wulgarnych słów. strażnik
Za znieważenie funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia przez niego obowiązków służbowych grozi kara nawet do roku pozbawienia wolności.
Domniemany incydent podczas otwarcia zdroju
Na początku czerwca tego roku "Express Ilustrowany" napisał, iż podczas uroczystości otwarcia zdroju, prezydent Jerzy Kropiwnicki w nieparlamentarny sposób odezwał się do miejskiego strażnika, mówiąc: "do k... nędzy! Jak was potrzeba, to was nie ma! Gdzie masz ch... czapkę?!". Jak twierdzi gazeta, prezydent był zdenerwowany zachowaniem i wypowiedzią jednego z przechodniów. Wszystko miało zostać nagrane przez dziennikarzy.
Po publikacji prokuratura najpierw przeprowadziła czynności sprawdzające, a tydzień później oficjalnie wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Przesłuchano już m.in. strażnika, który miał zostać znieważony przez prezydenta, fotoreportera i dziennikarza "Expressu Ilustrowanego", który opisał incydent, osobę postronną, która miała być jego świadkiem oraz pracowników magistratu. Prokuratura nie ujawnia także treści ich zeznań. Niewykluczone, że będą przesłuchani jeszcze inni świadkowie.
Strażnik upomniany za brak czapki
Kilka dni po zdarzeniu strażnik miejski poinformował dziennikarzy, że nie został obrażony przez prezydenta Kropiwnickiego. - Chciałem oświadczyć, że w stosunku do mojej osoby pan prezydent nie użył żadnych wulgarnych słów - mówił. Oświadczył, że prezydent tylko zwrócił mu uwagę i spytał, "gdzie masz czapkę". Strażnik po zdarzeniu napisał notatkę z incydentu. Wiceszef łódzkich strażników mówił wówczas, że ze strażnikiem przeprowadzono rozmowę dyscyplinującą i otrzymał on upomnienie "za to, że wyszedł z urzędu i poza nim pełnił służbę bez czapki", bo jest to naruszenie regulaminu.
Brak obecności strażników, którzy mają swój posterunek w pasażu Schillera (miejsce, w którym uruchamiano również zdrój - red.), pogłębił moje zdenerwowanie. Użyłem ostrych słów. Ubolewam i przepraszam za to. Powinienem być bardziej odporny na takie zachowania i takie sytuacje. Jerzy Kropiwnicki
Kropiwnicki: Ubolewam
Prezydent Łodzi po incydencie przesłał do redakcji "EI" pismo, w którym napisał m.in., iż nie przeczy, że był zdenerwowany zachowaniem mężczyzny "w stanie wskazującym", który próbował zakłócić uroczystość i obrazić go osobiście. - Brak obecności strażników, którzy mają swój posterunek w pasażu Schillera (miejsce, w którym uruchamiano również zdrój - red.), pogłębił moje zdenerwowanie. Użyłem ostrych słów. Ubolewam i przepraszam za to. Powinienem być bardziej odporny na takie zachowania i takie sytuacje - napisał. Kropiwnicki nie sądzi jednak, aby nazwał strażnika "ch...".
Prezydent stawia warunki
Zaproponował autorowi tekstu, że jeśli ten dysponuje takim nagraniem, to przeprosi strażnika publicznie na łamach gazety, bo "w żadnym przypadku takimi słowami człowieka poniżać nie wolno". Jeśli zaś takich nagrań nie ma, to redaktor na łamach "EI" przeprosi prezydenta miasta. Przedstawiciele magistratu zapewniali później, że prezydent przepraszając w piśmie za użycie ostrych słów, użył tego określenia "w stosunku do swojego tonu".
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24