MSWiA bada, czy stojące w całej Polsce fotoradary służą realnej poprawie bezpieczeństwa na drogach, czy też może raczej są kurą znoszącą złote jajka dla firm, od których dzierżawią je gminy.
Przez wysokie koszty fotoradarów (nawet 200 tys. zł) niektóre gminy dzierżawią sprzęt od prywatnych firm. I właśnie tutaj - na styku bezpieczeństwa i prywatnej działalności - pojawiają się wątpliwości dotyczące rozliczeń między gminami i firmami.
– Docierały do nas alarmujące sygnały o nieprawidłowościach, mieliśmy też własne spostrzeżenia – powiedziała "Rzeczpospolitej" Małgorzata Woźniak, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.
W opinii MSWiA umowy między firmami a gminami są dozwolone, pod warunkiem że uwzględniają przepisy o wykroczeniach i o ochronie danych osobowych oraz precyzyjnie rozgraniczają zadania wykonywane przez firmę od tych, do których wykonywania uprawniona jest wyłącznie straż gminna.
Przekroczenie uprawnień?
Wątpliwość budzi jednak fakt, że część z 274 fotoradarów ustawionych w Polsce znajduje się nie w miejscach najniebezpieczniejszych (szkoły etc.), ale w najbardziej ruchliwych - czyli tam, gdzie można złapać najwięcej kierowców na przekroczeniu prędkości.
Innym problemem jest sporządzenie dokumentacji przez firmy dzierżawiące fotoradary, a nie przez straż miejską.
Zdaniem posła Henryka Siedlaczka, który wystąpił z interpelacją w tej sprawie, "to układ biznesowy, w którym nie myśli się o bezpieczeństwie użytkowników dróg".
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24