Nawet 2,5 mln złotych mogło trafić w 2016 r. na konto Komitetu Obrony Demokracji - wynika z obliczeń portalu tvn24.pl opartych na ogólnodostępnych danych. Pieniądze te według deklaracji zarządu stowarzyszenia przeznaczane były m.in. na organizację manifestacji. 90 tys. złotych trafiło na konto spółki Mateusza Kijowskiego, jako wynagrodzenie za usługi informatyczne. - Nigdy nie tknąłem pieniędzy KOD-u. Te z faktur trafiły na konto spółki, w której byłem zatrudniony - tłumaczył dziennikarzom w czwartek rano Kijowski.
Nasze szacunki dotyczące budżetu Komitetu Obrony Demokracji opieramy na ogólnodostępnych, choć fragmentarycznych danych oraz na deklaracjach samego lidera tej organizacji. Ostatnie pełne dane dotyczące funduszy organizacji pochodzą z czerwca 2016 r., a informacje podsumowujące zbiórkę publiczną - z września.
Przed południem poprosiliśmy biuro prasowe stowarzyszenia o precyzyjne dane. Jednak mimo że biuro zobowiązało się udzielić nam tych informacji do godz. 18, nie otrzymaliśmy ich do czasu publikacji tego tekstu.
Ile było pieniędzy?
Mateusz Kijowski, mówiąc o pieniądzach stowarzyszenia, wyjaśniał w czwartek rano na spotkaniu z dziennikarzami, że samych pieniędzy zebranych do puszek było "ponad półtora miliona złotych", a składki wpłacane przez członków i darowizny to "kwota zbliżająca się do miliona".
KOD utrzymuje się z dwóch źródeł: po pierwsze - ze składek od członków stowarzyszenia i darowizn sympatyków, po drugie - ze zbiórek publicznych prowadzonych m.in. w trakcie manifestacji.
Na stronie internetowej Komitetu Obrony Demokracji znalazła się informacja, że zbiórki do puszek przyniosły organizacji prawie 1,1 mln złotych (dane podane 9 listopada 2016 r. i dotyczą zbiórek organizowanych w okresie 5.12.2015 - 30.09.2016).
Stowarzyszenie podaje także, że przez cały ubiegły rok otrzymało składki od ok. 9 tys. członków (na 20 tys. zarejestrowanych). Roczna składka wynosi 120 zł. Daje to zatem kwotę 1,08 mln złotych.
Dodatkowo KOD otrzymywał darowizny od osób prywatnych. Wpływy z tego źródła mogły na koniec 2016 r. wynieść ok. 505 tys. złotych.
Jeżeli zsumować te kwoty, to na konto KOD-u w 2016 r. mogło wpłynąć ok. 2,5 mln złotych - co zgadzałoby się z szacunkami Kijowskiego.
Faktury, które wystawiła spółka MKM Studio, opiewały w sumie na 90 tys złotych. Opłacone zostały z pieniędzy KOD-u. Kwota ta mogła stanowić ok. 3,6 proc. tego, co udało się KOD-owi zebrać od jego członków i sympatyków.
Spółka Kijowskich
MKM Studio to spółka z ograniczoną odpowiedzialnością założona w kwietniu 2014 r. Jej jedynym wspólnikiem, a jednocześnie członkiem zarządu była żona Mateusza Kijowskiego. On sam był natomiast prezesem spółki. O spółce piszemy w czasie przeszłym, bo lider KOD-u twierdzi, że spółka nie prowadzi już działalności. Wedle jego słów została zawieszona z powodu braku możliwości realizacji zamówień. Jednak w danych Krajowego Rejestru Sądowego nie ma wzmianki na temat zawieszenia działalności przez MKM Studio.
W grudniu ubiegłego roku Kijowski na jednym ze spotkań deklarował, że obecnie żyje ze wsparcia rodziny. Amatorskie nagranie z tego spotkania jest dziś często przywoływane w serwisach społecznościowych.
- To z czego Pan żyje?
Kijowski: - Ze wsparcia rodziny.
Oceńcie sami wiarygodność lidera #KOD pic.twitter.com/rGPwzM1wey— Demaskator (@DemaskatorProp) 22 grudnia 2016
90 tys. złotych wpłaconych przez KOD na rzecz spółki nie oznacza, że wszystkie te pieniądze zainkasował osobiście Kijowski. Lider ruchu przyznał jednak, że wiele spośród prac zleconych przez Komitet wykonał w firmie osobiście.
- To były koszty pracy związanej z realizacją tych usług, zazwyczaj przeze mnie, a czasami przez inne osoby - wyjaśniał Kijowski dziennikarzom podczas porannego briefingu.
Dokumenty gromadzone po fakcie
Kijowski w czasie czwartkowej rozmowy z dziennikarzami unikał konkretów. Mówił, że w czasie, gdy firma świadczyła usługi na rzecz KOD-u, pracował "czasami 24 godziny na dobę" i na wiele rzeczy brakowało mu czasu. Dopiero zamierza zgromadzić dokumenty i "opracować szczegóły rozliczeń". Zapewnił jednak, że wszystkie prace wymienione na fakturach zostały wykonane.
KOD uchodził do tej pory za organizację przejrzystą finansowo. W ubiegłym roku osiem razy informował o źródłach swojego utrzymania i otrzymanych kwotach na swojej stronie internetowej.
Co wolno członkowi i prezesowi KOD-u
Jednak pytań i wątpliwości, które wymagają wyjaśnienia, jest w tej sprawie znacznie więcej. Kijowski przyznał, że dopiero musi zgromadzić dokumenty, żeby móc precyzyjnie ustosunkować się do wszystkich kwestii.
Lider KOD nie umiał odpowiedzieć na przykład na pytanie, czy ceny, po których jego firma świadczyła usługi KOD-owi, były cenami rynkowymi, czy mogły być zawyżone. Odpowiedź na to pytanie wydaje się zasadnicza, bo chodzi o przestrzeganie statutu KOD-u.
Statut ten wyraźnie zakazuje "zakupu towarów lub usług od podmiotów, w których uczestniczą członkowie Stowarzyszenia, członkowie jej organów lub pracownicy oraz ich osób bliskich, na zasadach innych niż w stosunku do osób trzecich lub po cenach wyższych niż rynkowe" (paragraf 70, pkt 4).
Mateusz Kijowski na porannym spotkaniu z dziennikarzami dość oględnie mówił o tym, kto w KOD-zie zgodził się na to, aby organizacja płaciła za usługi informatyczne świadczone przez jego firmę. Kilkakrotnie powtarzał, że były to "gremia kierownicze" - nie wskazując jednak nikogo z nazwiska ani nie precyzując, jakie gremium ma na myśli. Odpowiedź na pytanie, kto na to pozwolił, jest równie istotna ze względu na zapis, jaki widnieje w sądowych dokumentach rejestrowych KOD-u. Ściśle określa on, kto może wyrazić zgodę na kontrakty o takiej wysokości, jak miała firma zarządzana przez Kijowskiego. W wyciągu z KRS Komitetu czytamy m.in., że że "zaciągnięcie zobowiązania lub rozporządzenie prawem o wartości przekraczającej kwotę 10.000 zł wymaga uprzedniej zgody wyrażonej w uchwale przez Zarząd Główny".
"Potrzeba przejrzystości"
Komitet miał również doradcę do spraw przejrzystości finansowej - był nim profesor Andrzej Blikle. Informacja ta do dziś widnieje na stronie stowarzyszenia. Jednak Andrzej Blikle w rozmowie z tvn24.pl wyjaśnił, że ostatecznie nigdy nie podjął się tego zadania.
- Przyjąłem tę funkcję, ale w rzeczywistości jej nie skonsumowałem. Ostatecznie nie uzyskałem takiej wyraźnej propozycji. Zająłem się natomiast szkoleniem w zakresie technik samoorganizacji i być może właśnie z tego powodu nie oczekiwano ode mnie, abym zainteresował się również finansami - mówił nam profesor.
Blikle powiedział również, że w sytuacji, gdy KOD był obiektem ataków hakerów, bezpieczeństwem informatycznym powinna się zajmować firma, do której Komitet ma pełne zaufanie. I z tego punktu widzenia wybór firmy Kijowskiego - zawodowego informatyka - wydawał się logiczny. Od początku jednak, zdaniem prof. Bliklego, kontrakt ten powinien był być jawny i transparentny.
Sprawa faktur
Świadczenie usług przez firmę kierowaną przez Mateusza Kijowskiego na rzecz Komitetu Obrony Demokracji - kierowanego przez Mateusza Kijowskiego - zostało w środę późnym wieczorem ujawnione przez Onet. Według informacji portalu usługi związane m.in. z bezpieczeństwem informatycznym KOD-u spółka prezesa Kijowskiego świadczyła od marca do sierpnia 2016 r., po czym współpraca została zakończona. Spółka wystawiła w tym czasie sześć faktur na ok. 15 tys. zł każda. KOD pod rządami Mateusza Kijowskiego wypłacił spółce zarządzanej przez Mateusza Kijowskiego łącznie około 90 tys. złotych.
Na popołudniowej konferencji prasowej Radomir Szumełda z zarządu KOD-u zapewnił, że stowarzyszenie na pewno nie płaciło firmie Kijowskiego. Jeżeli już, to zdaniem Szumełdy musiał to robić Komitet Społeczny KOD, który jest ciałem niezależnym od Stowarzyszenia KOD.
- Jeszcze do wczoraj wydawało nam się, że wszystko, co wszyscy robią w KOD, robią społecznie. Moje zaufanie zostało nadszarpnięte - oświadczył Radomir Szumełda.
Autor: jp/gry / Źródło: tvn24.pl