Ni z tego, ni z owego stałem się komentatorem politycznym. Bardzo chciałem tego uniknąć, bo analizowanie, kto komu w naszym parlamencie bardziej naubliżał, nudziło mnie. Wszystko jednak zmieniła epidemia. Życie polityczne stało się barwne i bogate.
Czytaj więcej w raporcie tvn24.pl: Koronawirus - najważniejsze informacje.
Weźmy na przykład konferencje prasowe premiera. Jak informuje Centrum Informacyjne Rządu, organizowane są one: "co do zasady - bez stacjonarnego udziału mediów". Czyli konferencja prasowa, co do zasady, odbywa się bez prasy. Ta formuła wydaje mi się trafna i odkrywcza. Dzięki niej, w obecnej trudnej sytuacji wymagającej najwyższego skupienia, premier Morawiecki może snuć swoje baśnie przez nikogo nieniepokojony. Pytania reporterów nie zakłócą toku jego myśli. Premierowi nie pomylą się numery tarcz, filarów i etapów.
Formuła "bez stacjonarnego udziału mediów" aż się prosi o twórcze rozwinięcie. Na przykład na rządzenie bez stacjonarnego udziału rządzonych. Ileż to spraw uprości! Obiecującym polem doświadczalnym jest polski Sejm, w którym debaty już teraz odbywają się bez stacjonarnego udziału posłów. Jestem przekonany, że z biegiem czasu wyjdziemy poza wąskie granice eksperymentu.
Jakże skromnie na tym tle wyglądają pomysły generała Jaruzelskiego. Warto tu przypomnieć, że w pierwszych tygodniach stanu wojennego żadnych konferencji po prostu nie było. Gazety pozamykane, w telewizji spikerzy w mundurach. "Ład i spokój i praca na górze. Pojedyncze są jeszcze przypadki" - śpiewał Kelus, w piosence "Ostatnia szychta w kopalni węgla kamiennego Piast."
Na konferencje prasowe z udziałem dziennikarzy i to wyłącznie zagranicznych, zdecydował się jako pierwszy Jerzy Urban. Spotykał się z tymi dziennikarzami raz w tygodniu i te konferencje zamieniały się w pyskówki, a można było tego z łatwością uniknąć, gdyby zastosowano zasadę "bez stacjonarnego udziału mediów."
Ponieważ od czytelników tych moich kawałków słyszę, że mógłbym wziąć przykład z Centrum Informacyjnego Rządu i zaproponować coś pozytywnego, mam pomył dla ministra Glińskiego. Niech idzie za ciosem. Po bezprecedensowym sukcesie filmu "Smoleńsk" niech minister zleci swoim ludziom obraz pod tytułem "Zaraza". Wiem, wiem, Roman Załuski, znany jako twórca zabawnych komedii z czasów schyłkowego PRL-u, "Zarazę" już nakręcił. Historia nie była zmyślona. Chodziło o epidemię czarnej ospy, która zdarzyła się we Wrocławiu latem 1963 roku.
Załuski opowiadał o ofiarnych lekarzach i pielęgniarkach, bezdusznych biurokratach i brakach w zaopatrzeniu. Do tego miejsca film jak znalazł na dzisiejsze czasy. Ale Załuski pominął jeden ważny szczegół: informacje o tym, kto przywlókł ospę do Wrocławia. Otóż pacjentem zero był oficer służby bezpieczeństwa. Wrócił z Indii, zachorował, ale zapewne ze względu na dobro instytucji, w której pracował, w dokumentacji medycznej został zapisany jako pacjent o nieustalonej tożsamości. Dowiedziałem się o tym niedawno z artykułu w "Polityce". Podsuwając temat epidemii ludziom ministra Glińskiego zwracam uwagę, że dziś nie wymaga on żadnych bolesnych kompromisów. Można śmiało i bez osłonek pokazać, komu zawdzięczamy sukcesy w walce z koronawirusem. I kto nas w tej walce zawiódł.
Formuła "bez stacjonarnego udziału mediów" aż się prosi o twórcze rozwinięcie. Na przykład na rządzenie bez stacjonarnego udziału rządzonych. Ileż to spraw uprości!
Na jednej z konferencji premier Morawiecki złożył podziękowanie prezydentowi Dudzie za wkład w walkę z epidemią. Premier dziękował prezydentowi za wstawiennictwo w sprawie kupna maseczek w Chinach. W proponowanym przeze mnie filmie, pod nowoczesnym tytułem "Zaraza 2.0" widzę prezydenta Dudę, jak płynną chińszczyzną prosi prezydenta Xi o maseczki i zapowiada, że wyśle po nie największy samolot świata. W następnym ujęciu największy samolot świata ląduje na Okęciu. Samolot witają premier Morawiecki i wicepremier Sasin. Negatywnym bohaterem filmu, odpowiednikiem bezdusznej PRL-owskiej biurokracji z filmu Załuskiego, byłaby Unia Europejska, a w szczególności Angela Merkel. Angela zazdrośnie trzyma maseczki dla siebie.
W ostatniej scenie, już nie rudy, ale posiwiały ze zmartwienia, minister Szumowski komunikuje, że polski start up wspierany przez PKN Orlen opracował szczepionkę na koronawirusa i dzięki temu można znieść nakaz noszenia masek na terenie lasów państwowych.
W tle widać, jak tysiące Niemców, Francuzów i Włochów rzucają się wpław przez Odrę aby przedostać się do Polski. Jedynego kraju w Europie wolnego od zarazy.
Źródło: tvn24.pl
Maciej Wierzyński, dziennikarz telewizyjny, publicysta. Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z TVP. W 1984 roku wyemigrował do USA. Był stypendystą Uniwersytetu Stanforda i w Penn State. Założył pierwszy wielogodzinny, polskojęzyczny kanał Polvision w telewizji kablowej "Group W" w USA. W latach 1992-2000 był szefem Polskiej Sekcji Głosu Ameryki w Waszyngtonie. Od 2000 roku redaktor naczelny nowojorskiego "Nowego Dziennika". Od 2005 roku związany z TVN24.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24