- To szokujące informacje, że jedna osoba może być informatorem trzech służb. Od ośmiu lat nie ma nad nimi żadnej koordynacji - powiedział Marek Opioła z PiS, członek sejmowej speckomisji, komentując doniesienia, że Marek Falenta, główny podejrzany w aferze podsłuchowej, był współpracownikiem ABW, CBA i policyjnego CBŚ, a one nic o tym nie wiedziały. - Falenta sprawnie korzystał ze swojej wiedzy, aby realizować swoje interesy - ocenił z kolei Stanisław Wziątek z SLD.
Opioła podkreślił, że na posiedzeniu speckomisji nigdy nie pojawiły się informacja, że Falenta współpracował z trzema służbami jednocześnie. - W związku z tym jest to dla mnie skandal. Nie ma żadnej koordynacji nad służbami specjalnymi. (...) Jak jedna osoba z podejrzanego stała się nagle informatorem, a potem znów podejrzanym? To niebywały skandal - powiedział poseł PiS.
- Od ośmiu lat nie ma koordynacji nad służbami specjalnymi - dodał.
W opinii Opioły szefowie służb współpracujących z Falentą powinni się podać do dymisji.
Zaznaczył ponadto, że tę sprawę powinna wyjaśnić komisja śledcza. - Platforma Obywatelska skutecznie to jednak blokuje - stwierdził.
Opioła pytany, czy PiS w nowej kadencji Sejmu powoła komisję śledczą, stwierdził, że należy poczekać, jak będzie się rozkładał układ sił.
"Realizował swoje interesy"
Stanisław Wziątek z SLD, szef sejmowej speckomisji mówił z kolei, że karygodne jest to, że Falenta, uzyskując informacje z podsłuchów, dzielił się nimi ze służbami, z którymi współpracował.
- To świadczy o tym, że Falenta sprawnie korzystał ze swojej wiedzy, aby realizować swoje interesy, i jednocześnie gwarantować sobie spokój. To absolutnie nie powinno się zdarzyć. Służby powinny natychmiast zneutralizować człowieka, który ma informacje z nielegalnych źródeł - powiedział poseł Wziątek.
Podobnie jak Opioła opowiedział się za powołaniem komisji śledczej, która w jego opinii dużo sprawniej niż prokuratura byłaby w stanie rozwiązać sprawę podsłuchów.
Informator służb
"GW" napisała, że czasie, gdy Falenta miał zlecać nagrywanie polityków i biznesmenów w warszawskich restauracjach, oficerowie ABW z Dolnego Śląska prowadzili z nim "dialog operacyjny", traktując go jako wiarygodnego informatora.
To, co przekazywał - jak pisze "GW" - nie miało wartości, były to głównie fałszywe donosy na konkurencję. Choć nie wszczęto żadnego śledztwa, dialog był kontynuowany.
Falenta współpracował też z CBA. On oraz emerytowany kpt. Bogusław T. przekazywali agentom z Wrocławia informacje z nagrań. Biuro zapewnia, że nie wiedziało o podsłuchach.
Najmniej - jak pisze "GW" - wiadomo o relacjach Falenty z CBŚ. Rozpracowywał go, a potem prowadził jako "źródło" Krzysztof S. z delegatury w Lublinie - pisze dziennik. Potem S. odszedł na emeryturę. Jest teraz prywatnym detektywem pracującym dla Falenty.
Jak powiedział nadkom. Robert Horosz, z CBŚP , Biuro całkowicie zaprzecza „rewelacjom” Gazety Wyborczej, dotyczącym rzekomej współpracy z Markiem Falentą. - Detektyw Krzysztof S. nigdy nie był i nie jest funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego - dodał.
Autor: mac//gak / Źródło: tvn24