Zaufanie naszego największego sojusznika, Stanów Zjednoczonych, Senatu amerykańskiego, sięga dna - ocenił Ryszard Schnepf. Były ambasador Polski w USA skomentował w "Faktach po Faktach" TVN24 relacje polsko-amerykańskie oraz kryzys dyplomatyczny z Rosją.
Odnosząc się do podpisania przez Polskę w środę umowy na dostawę amerykańskich rakietowych kompleksów obrony powietrznej Patriot Ryszard Schnepf powiedział, że "trudno rozstrzygnąć", jak świadczy to o stanie relacji polsko-amerykańskich.
- Pewne jest, że relacje ze Stanami Zjednoczonymi i kwestie bezpieczeństwa w dalszym ciągu są rozdzielone - stwierdził. - Nie powinniśmy się bardzo martwić o nasze bezpieczeństwo niezależnie od konfliktów, jakie powstają - dodał b. ambasador RP.
List inny niż wszystkie
Przypomniał w tym kontekście ostatni list 59 amerykańskich senatorów do polskiego premiera w sprawie ustawy reprywatyzacyjnej. Zdaniem Schnepfa wspomniany list był inny niż wcześniejsze wysyłane przez Amerykanów w tej sprawie. - On pokazuje, że zaufanie naszego największego sojusznika, Stanów Zjednoczonych, tej elity politycznej, Senatu amerykańskiego, który decyduje o bardzo wielu istotnych dla nas sprawach, sięga dna - stwierdził.
- Że Amerykanie przypominają o deklaracji terezińskiej, którą Polska podpisała w 2009 roku, o pewnych zasadach postępowania, których my nie dotrzymujemy - kontynuował były ambasador. Nawiązał w ten sposób do podpisanej w czerwcu 2009 roku z inicjatywy czeskiej prezydencji w UE deklaracji z Terezina o powołaniu Europejskiego Instytutu Spuścizny Zagłady. - Mówią to dlatego, że najwyraźniej nie mają zaufania, że aktualna władza spełnia swoje obietnice - podkreślił w TVN24.
"To jest spektakl gestów"
Były ambasador w USA odniósł się również do kryzysu dyplomatycznego w relacjach z Rosją. W ramach środków odwetowych Rosja wydaliła w piątek kilkudziesięciu dyplomatów zachodnich krajów, w tym Polski. Wcześniej kraje te wydaliły ponad 140 rosyjskich dyplomatów na znak solidarności z Wielką Brytanią po próbie otrucia Siergieja Skripala.
- Reakcja Rosji była przewidywalna, to jest symetria - stwierdził Ryszard Schnepf. Jego zdaniem najważniejszym pytaniem jest jednak, czy to w "jakikolwiek sposób rzutuje na całokształt stosunków" Rosji i pozostałych państw. - Myślę, że nie - ocenił. - Dla dyplomacji, dla jej funkcjonowania, przynajmniej na razie, nie ma to jakichś poważniejszych skutków - zaznaczył.
Były ambasador przyznał, że szybkość podjęcia decyzji i liczba wydalonych rosyjskich dyplomatów przez poszczególne państwa jest interpretowana przez rosyjskie władze. - To jest spektakl gestów dyplomatycznych - stwierdził.
- My się lokujemy wśród mocarstw europejskich, czyli (wydaliliśmy dyplomatów - red.) tylu, ile Francja i Niemcy, tak chcieliśmy się uplasować. Mieści się to w kategorii zrozumiałych gestów - ocenił wydalenie przez władze w Warszawie czterech rosyjskich dyplomatów. - Chcieliśmy się pokazać, że jesteśmy w tym gronie najważniejszych krajów europejskich. To jest to, czego nam brakuje trochę w innych momentach, więc nadrabiamy - dodał Schnepf.
Nord Stream 2 a kryzys z Rosją
Pytany o możliwy wpływ kryzysu dyplomatycznego z Rosją na utrudnienie budowy gazociągu Nord Stream 2 Schnepf stwierdził, że "realpolityk istnieje niezależnie od tego typu wydarzeń". Niemiecki Federalny Urząd Żeglugi i Hydrografii (BSH) 27 marca poinformował o wydaniu zgody na budowę gazociągu w wyłącznej strefie ekonomicznej Niemiec na Bałtyku.
Jak podkreślił Ryszard Schnepf, w jednoczesnym wydaleniu rosyjskich dyplomatów bardziej chodziło o "pokazanie pewnej jedności transatlantyckiej".
- Pokazanie, że pomimo tego, że następuje proces rozwodowy w obszarze Unii Europejskiej, to jednak, jeśli chodzi o określenie przeciwników i wspólnoty interesów, to Wielka Brytania pozostaje w tym gronie krajów transatlantyckich - stwierdził.
Były ambasador w USA ocenił jednocześnie, że "Nord Stream 2 to pokaz małej skuteczności rządu". - Po to, żeby zablokować tak poważny projekt, trzeba zgromadzić rzeczywiście znaczącą ilość argumentów - powiedział, wskazując na znaczenie relacji Polski nie tylko z USA, ale też Komisją Europejską.
- Nasze moce nie zostały wykorzystane w pełni, żeby zablokować projekt Nord Stream 2 - zaznaczył Schnepf. - My operujemy argumentami, które nie trafiają do europejskich przywódców, zaklinamy rzeczywistość - stwierdził.
- Do tego jeszcze stosujemy pewną koncepcję działania, która jest w pewnym sensie dokuczliwa i obraźliwa dla partnerów. Mówimy: wy nie wiecie, jak u nas jest. Nic bardziej mylnego - podkreślił.
Autor: mm/tr / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24