Pani Ewa, wspominając zatrzymanie, wyraziła przypuszczenie, że prawdopodobnie ktoś musiał na nich donieść. W rutynową kontrolę na granicy, w czasie której wykryto butlę oleju konopnego nie wierzy również syn pary, Andrzej Dołecki, prezes Stowarzyszenia Wolne Konopie. Niebawem ma on zostać posłem, w miejsce Janusza Palikota, który specjalnie w tym celu zrzeka się mandatu pod koniec parlamentarnej kadencji.
Areszt to inny świat
- Areszt to inny świat. Nie życzę nikomu, żeby tam trafił - wspominała Ewa Dołecka. Dodała, że w celi była osadzona z osobami oskarżonymi o popełnienie morderstwa, a także z recydywistami mającymi na swoim koncie kradzieże i rozboje.
- Trzy dni nie jadłam. Byłam psychicznie terroryzowana przez współwięźniów - opowiadała w TVN24. Dodała, że była poniżana, nie było dla niej miejsca przy stole. Jej zdaniem była tak źle traktowana, ponieważ pochodzi z całkiem innego świata niż osoby, z którymi była osadzona.
- Możliwości zmiany celi są ograniczone, bo jest to mały areszt dla kobiet i nie ma pomieszczeń - tak Ewa Dołecka odpowiedziała na pytanie, czemu się nie poskarżyła funkcjonariuszom Służby Więziennej.
Od 3 do 15 lat więzienia
Ewie i Dariuszowi Dołeckim postawiono zarzut "wewnątrzwspólnotowego przemytu dużej ilości środków odurzających", za co grozi od 3 do 15 lat więzienia. Pani Ewa podkreślała, że nie chce już wrócić do więzienia, ale też nie ma żadnej pewności, że tak się nie stanie.
- Nie wiem, jak potoczy się sprawa dalej - przyznała.
- Nie byłam świadoma takiej ilości i takiej zawartości oleju - podkreśliła Ewa Dołecka, pytana o czyn, który doprowadził do zatrzymania, a następnie aresztowania jej i męża. Jej syn przekonywał natomiast, że nie można przedawkować oleju konopnego i jeśli terapia przynosi skutki, to dawki można, a nawet należy zwiększać.
Autor: PM//rz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24