"Odejście od wspólnoty na rzecz dyktatów wielkich mocarstw", "prezydencja mało ambitna, wycofana", "wystąpienie (Donalda Tuska - red.) jakby zaczynające, a nie kończące prezydencję" - takie negatywne głosy ze strony polityków polskiej opozycji dało się słyszeć w Strasburgu. Eurodeputowani komentowali wystąpienie Donalda Tuska, który podsumowywał polską prezydencję w UE.
Panie premierze, mógł pan zainicjować dyskusję na temat ujednolicenia dopłat bezpośrednich dla rolnictwa. Nie ma żadnego powodu, dla którego polski rolnik ma przez kolejne lata mieć o 150 euro do hektara mniej niż rolnik niemiecki. Polska wieś straci przez to miliardy euro w ciągu kolejnych lat Jacek Kurski, Solidarna Polska
Jak dodał, "czarę goryczy" przelało podpisanie przez Polskę w ubiegłym tygodniu na szczycie UE tzw. umowy fiskalnej, która prowadzi do tego, że "ubogie kraje członkowskie będą płacić na ratowanie strefy euro". - Panie premierze, zabrakło pana stanowczego głosu sprzeciwu w tej sprawie. Aby powiedzieć UE "nie" trzeba mieć odwagę, siłę i determinację, a panu tej odwagi zabrakło - podsumował polską prezydencję i działania premiera Poręba.
Diagnoza - więcej wspólnoty
Nie zgodził się z tym Jacek Sariusz-Wolski (PO). Uznał on, że polska prezydencja miała ambitne priorytety, takie jak dynamiczna gospodarka, otwarta i bezpieczna Unia Europejska, zarówno energetycznie, jak i militarnie. Przyznał, że warunki ich realizacji były trudne, jednak Polska skutecznie starała się je zrealizować. Według niego diagnozą polskiej prezydencji w UE było "więcej wspólnoty", a naszym najcenniejszym rezultatem jest zakończenie prezydencji ze stanem 27-1, podczas gdy zaczynaliśmy z podziałem 17 + 10 i udało nam się uniknąć Europy dwóch prędkości. - Celem była obrona jedności i solidarności w Unii Europejskiej. Polska prezydencja nie pozwoliła przeciąć tego europejskiego statku na pół - stwierdził polityk.
Zgodził się z nim Bogusław Liberadzki z SLD, który uznał, że Donald Tusk po prezydencji węgierskiej "wniósł świeżą atmosferę, entuzjazm, a także atmosferę solidarności europejskiej". Nie jest jednak pewien, czy dało się coś więcej zrobić mimo, że była dobra wola i duży wysiłek. - Zabrakło jednak nowych inicjatyw w kreowaniu m.in. nowych miejsc pracy, polityki społecznej w skali europejskiej jak i postępów ws. podatku od transakcji finansowych czy euroobligacji - konkludował Liberadzki.
Z innej planety
Innego zdania był Jacek Kurski (Solidarna Polska), który stwierdził, że polska prezydencja odeszła od wspólnoty "na rzecz dyktatów wielkich mocarstw". Odniósł się w ten sposób do wystąpienia Radosława Sikorskiego na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. - Panie premierze, mógł pan zainicjować dyskusję na temat ujednolicenia dopłat bezpośrednich dla rolnictwa. Nie ma żadnego powodu, dla którego polski rolnik ma przez kolejne lata mieć o 150 euro do hektara mniej niż rolnik niemiecki. Polska wieś straci przez to miliardy euro w ciągu kolejnych lat - podsumował Kurski. Dodatkowo zwrócił uwagę, że premier mógł zawiesić lub uchylić pakt klimatyczny, jednak tego też nie dokonał. - Zapamiętam, że zarządził pan zrzutkę wśród polskich emerytów i rencistów dla ratowania strefy euro - podkreślił. Wypowiedź byłego posła PiS nie pozostała bez echa.
Zaczynaliśmy ze stanem 17 + 10, a kończymy 27 - 1. Celem była obrona jedności i solidarności w Unii Europejskiej. Polska prezydencja nie pozwoliła przeciąć tego europejskiego statku na pół Jacek Sariusz-Wolski, PO
Polskiej prezydencji broniła Lena Kolarska-Bobińska z Platformy Obywatelskiej mówiąc, że "prezydencja to nie miejsce, gdzie załatwia się narodowe interesy, tylko sprawy europejskie i doprowadza się do pewnych rozwiązań". Według niej politycy polskiej opozycji wypowiadają się na forum europejskim "jakby byli z innej planety". Kurski odbił piłeczkę twierdząc, że "skuteczna prezydencja polega na wpisaniu ciekawych i dobrych rozwiązań dla własnego kraju w kontekst europejski". Zaznaczył, że tak naprawdę to Niemcy zyskały najwięcej podczas polskiej prezydencji w UE.
Zasługuje na krytykę
Podobnego zdania był Mariusz Migalski (PJN), który uznał, że premier Donald Tusk "zasłużył sobie na krytykę". Zwrócił uwagę, że polska prezydencja była krytykowana przez Amnesty International za brak skutecznej polityki na Białorusi. Zgadzając się z Tomaszem Porębą przyznał, że efekty Szczytu Partnerstwa Wschodniego były niewystarczające. Dodał, że dla niego "ostatni szczyt w Brukseli nie spowodował, że Europa jest dwóch prędkości, ale dwukierunkowa", a Donald Tusk wybrał zły kierunek. Migalski podkreślił, że wygłoszenie premiera było "jakby zaczynał, a nie kończył prezydencję".
Róże z Europy
Więcej pozytywnych głosów napływało z zagranicy. Lider socjaldemokratów w PE Martin Schulz zaznaczył, że polska prezydencja w Radzie UE była najlepszą w ostatnich latach, "a przeżył już piętnaście prezydencji". Za to według szefa chadeków w europarlamencie Josepha Daula, Polska razem z instytucjami europejskimi dokonała postępu w walce z kryzysem. Natomiast Bas Eickhout z frakcji zielonych podziękował Tuskowi za wysiłki podjęte w walce z kryzysem finansowym. Ale skrytykował Tuska, za to, że polska prezydencja "nie spisała się, jeśli chodzi o kryzys klimatyczny".
dp//mat/k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/fot.PAP