Tydzień temu redakcja "Dzień Dobry TVN" w ramach cyklu "Miejska dżungla" przeprowadziła eksperyment, w którym chłopiec bez kurtki siedzi na ławce w zimny dzień – sprawdzano, ile osób przejmie się jego losem. W ostatnich dniach usłyszeliśmy wstrząsającą historię 14-letniej Natalii. Przez kilka godzin nikt się nią nie interesował - dziewczynka zmarła z wychłodzenia w centrum Andrychowa. Reportaż Bartka Dajnowskiego z "Dzień Dobry TVN".
Nie milkną komentarze po śmierci 14-letniej Natalii. Nastolatka wyszła na lekcje w pobliskich Kętach, ale nie dotarła tam. Około godziny 8 zatelefonowała do ojca, że źle się czuje - nie była w stanie wskazać, gdzie się znajduje. Usiadła przy niewielkiej przyczepie z reklamą, ustawionej przy parkingu obok sieciowego supermarketu i ciągu prywatnych sklepików w Andrychowie. Tuż obok przebiega główna ulica, a na niej duża część ruchu lokalnego i tranzytowego z Krakowa do Bielska-Białej. Przez kilka godzin nikt się nie interesował jej losem. Kiedy ją znaleziono, była już wyziębiona – mimo udzielanej pomocy dziewczynka zmarła.
Tydzień przed tragicznym zdarzeniem redakcja "Dzień Dobry TVN" wyemitowała materiał poświęcony problemowi braku zwracania uwagi na dzieci. W cyklu "Miejska dżungla" reporterzy postanowili powtórzyć eksperyment, który pierwszy raz przeprowadzono w Norwegii dziewięć lat temu. Jego autorzy chcieli sprawdzić, czy ludzie zareagują na chłopca, który bez kurtki siedział na przystanku w zimny dzień. Dwa lata później eksperyment przeprowadzono w Polsce. Wtedy ci, którzy zwrócili uwagę na dziecko, byli w zdecydowanej mniejszości. Reporterzy "Dzień Dobry TVN" postanowili sprawdzić, czy przez te siedem lat coś się zmieniło.
Chłopiec siedział na ławce na jednym z placów w centrum Warszawy. Z około 800 osób, które tamtędy przechodziły, jego losem zainteresowało się tylko 7 kobiet i 3 mężczyzn. - To jest dziecko, trzeba zadbać o młodszych tak samo jak o starszych ludzi. Tak zostałem wychowany - powiedział jeden z mężczyzn, który zainteresował się losem chłopca. Zapytany, dlaczego większość przeszła wokół dziecka obojętnie, stwierdził: - "Patrzą na własny nos. Myślę, że są zabiegani, pędzą za swoimi potrzebami".
Dlaczego nie reagujemy na czyjąś krzywdę?
Socjolog Tomasz Marcysiak powiedział, że tego rodzaju eksperymenty prowadzone są od ponad 50 lat i to, czy ludzie się zatrzymują, w dużej mierze zależy od liczby uczestników danej sytuacji. - Przed programem zapytałem Szymona, czy częściej reagowali, kiedy było mniej ludzi w otoczeniu, czy więcej - powiedział socjolog w "Dzień Dobry TVN".
Chłopiec odpowiedział, że wtedy, kiedy było ich mniej. - Jak było więcej, to ludzie nie mogli mnie zauważyć, bo były tłumy, przechodziły. Gdy było mniej osób, to było lepiej mnie dostrzec - stwierdził Szymon Kalinowski, bohater eksperymentu.
Źródło: Dzień Dobry TVN
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN